Padał deszcz. Zimnymi, gęstymi kroplami bezwzględnie
stukał w szyby samochodu, którym jechał John Cusack – znany pisarz książek o
duchach i innych zjawiskach paranormalnych. Ten temat zaczął go kręcić po
śmierci bliskiej mu osoby, która dla niego znaczyła bardzo wiele. Choć minęły
dwa lata, nie mógł do dzisiejszego dnia pogodzić się z tym, ale o tym dopiero później.
Jadąc myślał tylko o swojej pracy, miał
odwiedzić jeden z hoteli, w którym rzekomo straszyło. Nie bał się,
dlatego, że poprzednie nawiedzone hotele były zwykłym mitem, wymyślonym przez
pokojówki albo wczasowiczów naćpanych nie wiadomo „czym”. Był sceptycznie
nastawiony do opowiastek o upiorach. Nie wierzył w duchy, wampiry, czy nawet
cuda. Jego książki bardziej miały na celu pokazywać prawdziwe oblicza
nawiedzonych miejsc, które według Cusacka okazały się wytworem wyobraźni. Jego książki – przewodniki – brutalnie łamały
straszne legendy.
Miał odrobinę nadziei, że tym razem spotka go
coś ciekawego, by później móc to opisać w swej książce. Nie chciał nudzić swoich
czytelników, a wprawić ich w lekki strach.
Po trzech nieudanych wydaniach o duchach,
postanowił opisać kilka nawiedzonych miejsc w jednej książce. Może to byłoby przekonujące
dla innych.
Cusack nie nakręcał się na przełom pisarski,
szczególnie, gdy nie wierzył w duchy. Był sceptycznie nastawiony, mógł jedynie
użyć wyobraźni i napisać dobrą historię, niż mit o jakimś hotelu, w którym niby
straszy i oszukać czytelników. Sam był w stu procentach pewny, że w żadnym
hotelu, czy zajeździe nie straszyło. Więc dlaczego miałby okłamywać swoją małą
rzeszę fanów? Wiele razy rozmyślał nad opcją oszukania wszystkich i napisania,
że straszyło, że widział zjawę, czy słyszał głosy. Jednak nie mógł. Nie. Nie
byłby sobą, gdyby tak po prostu napisał bujdę. Mógłby napisać opowiadanie i
korzystać z wyobraźni. Ale tylko wtedy. W tej chwili zajmował się badaniem
zjawisk paranormalnych w nawiedzonych miejscach, nie opowieścią. Pisał po
prostu przewodniki i tyle.
Deszcz zamienił się w ulewę, odbijał się o
asfalt. Kałuże wody robiły się coraz większe, a piasek na poboczu zamieniał się
w błoto. Cusack obserwował drogę zagłębiając się w myślach zasadniczo
skupiających się na jednym – temacie o duchach. Nie przeszkadzała mu zła
pogoda, choć wolałby by hałaśliwa burza ustąpiła, a chmury deszczowe zniknęły,
ale one i tak z nim przegrały, już kilkanaście minut temu. Był uparty,
błyskawice nie były w stanie go zatrzymać. Ważniejszy był materiał na książkę.
Cicha muzyka leciała z radia, jakaś kiczowata
piosenka zapewne denerwująca w taki paskudny wieczór. Pisarz dwukrotnie otarł
przednią szybę ręką w nadziei, że to udoskonali widoczność drogi. Chwycił za
latarkę, która leżała na siedzeniu obok. Przyświecił przed siebie. Wtedy
zauważył średniego rozmiaru pomarańczową tablicę, na której pisało: Please Come Back! Zajrzał do mapy, by
upewnić się czy jest w dobrym miejscu, czy może zboczył na nieodpowiednią
drogę, choć mógł obstawiać, że jednak wjechał tam gdzie nie trzeba. Uśmiechnął
się myśląc, że jednak to prawda. Wziął na wsteczny i zawrócił, czym prędzej.
Nie bał się, bardziej zależało mu na czasie, niż podróżowanie po nieznanych terenach,
które zresztą go nie interesowały.
Dojechał na miejsce, ubrany w czarną bluzę i
dżinsowe spodnie; założył czapkę z daszkiem by jego włosy nie przemokły od
ulewy. Chwycił torbę, po czym wysiadł z samochodu i udał się przez mały mostek
w stronę Zajazdu. Spod jego butów chlapała woda, nogawki miał już mokre, choć
się tym nie przejął. Nie szedł na spotkanie z dziewczyną, ostatnimi czasy nawet
na to nie miał wolnej chwili, może dlatego, że nadal kochał swoją żonę, która i tak od
niego odeszła. Jako pisarz czuł się znacznie lepiej, pisząc książkę zapominał o
swoich problemach, skupiał się tylko na tym, co tworzył i było mu z tym dobrze.
Powierzchownie mogłoby się wydawać, że Cusack miał idealne życie, ale mało kto
wiedział, że tak naprawdę był nieszczęśliwy.
Wszedł po drewnianych schodkach do
pensjonatu, udał się wprost do małego holu, w którym spotkał właścicieli –
kobietę i mężczyznę starszych od siebie. Zdjął czapkę, strzepnął nią
kilkakrotnie mając wrażenie, że pozbył się z niej trochę wody. Tupnął nogami
jakby otrzepywał buty od śniegu, choć to był środek wiosny.
-Haj, jestem John
Cusack, mam rezerwację – przywitał się z mężczyzną. Uścisnęli sobie dłonie.
-Już myśleliśmy,
że pan zrezygnował – odpowiedział uśmiechając się promiennie. Cieszył się z
wizyty pisarza, nawet bardzo.
-Jesteśmy
zaszczyceni – rzekła kobieta także obdarowując go uśmiechem. Oboje sprawiali
wrażenie miłych i przyjaznych ludzi, ale John nie przyjechał, aby zawrzeć
jakiekolwiek znajomości.
-Straszna pogoda,
mogę dostać klucz? – Cusack przeszedł do sedna. Nie tylko chciał przeżyć noc w
pokoju, ale i też odpocząć po męczącej podróży.
-Opowiedzieć panu
o naszych duchach? – zapytał mężczyzna i wskazał na schody, które prowadziły
piętro wyżej. – Na tych schodach w tysiąc osiemset sześćdziesiątym powiesiła
się służąca.
-Tu jest zdjęcie –
odezwała się współwłaścicielka grzebiąc w papierkach przy biurku, po czym
wręczyła pisarzowi ową fotografię. – Widzi pan to przy oknie, to ona.
-Widzę – zauważył nie wierząc w to, choć właściciele byli innego zdania.
-Zdjęcie zrobił
jeden z gości w tysiąc osiemset sześćdziesiątym szóstym – powiedziała kobieta.
-Ponoć najbardziej
straszy na strychu – wtrącił się Cusack patrząc na nich zafascynowany tematem.
– Mogę się tam zatrzymać?
-Jasne. Mieściły
się tam służbówki. Podobno wszystkie dzieci tej służącej zmarły na gruźlicę –
opowiedziała. John spojrzał na schody zaciekawiony, nakręcony. Już miał chęć
rzucić się w stronę owego pomieszczenia.
-Nasi goście
słyszą dziwne odgłosy. – odezwał się mężczyzna. – Zawsze o północy. Lepiej
zamknąć drzwi od wewnątrz.
-Koniecznie –
doradziła właścicielka patrząc na pisarza z przejętą miną.
-Dobrze, ale
najpierw muszę dostać klucz – powiedział John nie mając zamiaru już wysłuchiwać
dalszych ostrzeżeń tych ludzi. Mężczyzna zaśmiał się mówiąc: numer czternaście. Odwrócił się od
pisarza i z gablotki wyjął pożądany klucz, po czym ponownie odwrócił się do
bruneta.
-Proszę – podał mu
klucz.
-Miałem ciężką noc
– rzekł John patrząc na nich intensywnie ciemnymi brązowymi oczami. Odebrał
klucz machając nim przed swoim nosem uśmiechając się do właścicieli. – Ciekawe,
co mnie tam spotka.
Położył czapkę na łóżku, podobnie swój sprzęt
– dyktafon i laptop. Rozejrzał się dookoła, pokój wyglądał na normalny, niekryjący
żadnych tajemnic z drugiego świata. Zbliżył się do stolika nocnego, położył
papierosa na popielniczce, w zwyczaju już tak miał, że zawsze to robił podczas
swojej pracy. Może to był jego rytuał pisarski, albo i jak już się wspomniało –
taki zwyczaj. Usiadł na łóżku zaciekawiony, co skrywał stolik. Otworzył
drzwiczki, przeszperał jego zakamarki znajdując rzeczy, które nie miały żadnego
znaczenia. Rzucił je niedbale na łóżko nie zawracając tym głowy. Przeczuwał, że
ta noc będzie nudna.
Dopiero minęło kilkanaście minut, a pisarz
czuł, jakby siedział już z godzinę. Cusack nie należał do osób cierpliwych.
Może to przez bujdy, jakie słyszał od różnych gości jak i właścicieli
hotelowych. Oni wierzyli w duchy, a on nie. Choć jego książki dawniej stawały
się bestsellerami, on sam nie był z tego zadowolony. Już zapomniał, że hity książkowe, jakie
napisał były w ogóle niezwiązane z duchami. Odkąd jego tematyka się zmieniła na
grozę – przestawały być zachwycające, ale tego już nie uwzględniał. Nadal
uważał się za dobrego pisarza i nawet opowiadania o rzekomo nawiedzonych
hotelach były interesujące. Przynajmniej wydawnictwo Norrisa go do tego
przekonywało.
Chciał poczuć grozę na własnej skórze. Nie
chciał ciągle pisać tych samych rzeczy : „że
kolejny Hotel nie posiada ani jednego ducha”. Siedział na krześle
zamyślony. Nie mógł wytrzymać patrząc na dziwne buteleczki w koszyczku, jakie
znalazł w stoliku. Zastanawiał się jak podjudzić ducha, by wreszcie pokazał, że
istnieje. Wątpił w nie, ale jednak chciał, aby jakikolwiek się pojawił. Odkręcił
małą buteleczkę z trunkiem, po czym wypił do końca patrząc gdzieś na ścianę. Poczuł
smak tanich drinków, zapewne w każdym pokoju były owe buteleczki dla tych, co
wolą sobie chlapnąć, by później mieć halucynacje i widzieć ducha służącej.
Przez chwilę był pewny, że to właśnie ten niepozorny alkohol powodował u gości
utratę chwilowej rzeczywistości.
Cholernie się nudził. Ciężko wypuścił
powietrze z płuc jakby jego cierpliwość gwałtownie się kurczyła. Jednak nie
poddawał się, chciał spędzić całą noc w tym miejscu i wiedzieć, czy nie
zamieszkuje niewidoczny lokator. Przejechał wiele męczących kilometrów w
obawie, że po raz kolejny wyjdzie znużony z niecennymi przeżyciami, które
wciśnie do książki.
Kolejne
minuty minęły. John spacerował po jednej stronie pokoju. Klęknął tuż przy
kominku. Ujrzał nagle coś niepokojącego. Czarna otchłań jakby wydostawała się
na zewnątrz. Tak bardzo chciał wierzyć, że za chwilę wyskoczy zjawa, która
pokaleczy go sadzą (o ile to możliwe), czy nagle roznieci ogień. Zbliżył się
do kominka, czując dreszcze na plecach. Zafascynowany miał wrażenie, że coś tam
siedzi i obserwuje go od samego początku. Gdy już był dosłownie kilka
centymetrów pochylił się i zanurzył swą głowę w czeluści kominka. Poczuł zapach
spalenizny jak i lekkiego strachu. Nigdy się nie bał, a w tej chwili zdążył
poczuć strach. Bez szwanku wstał, czując niedosyt. Jednak to, co niby widział,
było czystą wyobraźnią. Zero grozy, zero ducha. Zbliżył się do okna, po czym odsłonił
zasłonkę, może i tam powitałaby go trupia twarz. Jednak nie.
Następne minuty później. Cusack podrzucał
pustą buteleczkę, po chwili położył się na łóżku. Czekał. Nic. Cisza. Pustka.
Słyszał tylko własne bicie serca oraz myśli. Pomieszał w koszyczku z buteleczkami, po czym
chwycił do rąk czapkę i nią zakrył twarz. Pomyślał: czas na drzemkę, może duch
mnie obudzi.
Nie miał pojęcia, co go przebudziło. Nie
pamiętał, aby zasnął. Niepewnie zdjął czapkę, która częściowo zasłaniała jego
twarz. Poczuł zimne dreszcze na plecach Wokół siebie widział te same ściany motelowego
pokoju. Wstrętny – według niego – za duży kominek, który był od lat nieużywany.
Miał wrażenie, że z niego wydobywała się ciemna smuga sadzy.
Momentalnie spojrzał na drzwi, które
otwierały się bardzo powoli. Cusack nie odzywał się, a bacznie obserwował, to
co działo się przed nim. Słyszał bicie własnego serca, ale nie chciał uciekać,
a tym bardziej wydzierać się. Leżał opierając się o poduszkę, nawet nie drgnął.
Gdy nagle w pomieszczeniu pojawiła się zjawa. To musiała być sławna służąca.
Miała ubrany uniform oraz staroświeckie buty. Jej sylwetka była szara, jak
wycięta z biało czarnego filmu. Dopiero po chwili zauważył jej nienaturalnie
brzydką twarz. Wyglądała na 100 lat i gniła w dość zaawansowanym stopniu. Nie
mógł stwierdzić jak dokładnie wyglądała, ale przerażała swoim widokiem. John
chciał chwycić dyktafon i opisać to co widział, lecz, gdy miał już nacisnąć
guziczek – znieruchomiał. Przecież nie wierzył w to, że duchy istniały. To
musiała być sprawka buteleczek z tajemniczym trunkiem.
Nagle podniosła rękę, trzymała siekierę
niewielkiego rozmiaru. Pisarz chciał odsunąć się, aby nie dostać ostrzem, lecz
jego ciało odmawiało posłuszeństwa. Wtedy fala strachu w niego trafiła. Po raz
pierwszy poczuł to, co chciał opisać w swojej książce.
Pogniła służąca zatrzymała się tuż u stóp
łóżka. John myślał, że to już koniec, a rano znajdą go martwego w tym miejscu i
stwierdzą, że powodem zgonu był zawał serca. Chciał zamknąć oczy, lecz coś go
od tego powstrzymywało. Duch nagle opuścił siekierę tak szybko, aby wbić ją w
ciałko – jak się okazało – noworodka, które leżało na brzegu łóżka, całkiem
blisko nóg Johna. Pisarz wcześniej nie zauważył ducha dziecka, które teraz było
rozczłonkowane przez upiora. Krew tryskała na różne strony. Facet miał wrażenie,
że na jego twarzy osadziły się krople tej cieczy.
Nagle poderwał się z miejsca z kroplami potu
na twarzy. Czapka opadła na bok, a poduszka przekręciła się również w stronę podłogi.
Wokół nie było nikogo, ani żywej duszy, czy martwej. Spojrzał na swoje stopy,
nie zauważył kałuży krwi, ani zamordowanego dziecka. To musiał być sen.
Spojrzał na puste buteleczki.
- Co to miało,
kurwa być? – zapytał samego siebie. Jego prawie czarne oczy aż lśniły.
Wiedział, że musiał wykorzystać sen do książki. Domyślał się, iż poprzez sny
zjawy nachodziły gości. Wróć! Poprzez pieprzone buteleczki.
Wiedział, że w tym pokoju nie mogło
straszyć. Już był pewny, że dziwny alkohol w buteleczkach powodował sen na
jawie. Pokój faktycznie wyglądał jak z taniego horroru. W powietrzu było czuć,
że był niezamieszkiwany od jakiegoś czasu, a wyposażenie przypominało dawne
lata. Atmosfera była ponura, ciemne światło, wszystko takie typowo stare
niezachęcające do noclegu. Cusack zdążył kilkakrotnie ziewnąć, dla upewnienia
obserwował pomieszczenie patrząc na lustro.
Może i miał iskierkę nadziei, że z lustra wyjdzie duch, który rzekomo
straszy. Znów nic. Zdążył spalić papierosa, zajrzeć do kominka, pod łóżko,
gdziekolwiek. Ani centymetra zjawy. Cisza. Spokój. Brak strachu. Nuda.
Zastanowił się, co mógłby napisać o tym pokoju. Nic? Zero emocji, choć na
początku dreszcz przeszedł mu po plecach wysłuchując szefostwa hotelu. Cóż, po
raz kolejny będzie musiał powiedzieć całemu światu, że kolejny piekielny pokój
jest wymysłem ludzi. Jedynie, co można było przeżyć – to koszmar senny o zjawie
z noworodkiem.
Następnego dnia rano. John siedział na łóżku
trzymając w ręku dyktafon. Wyglądał na zawiedzionego, bo kolejny nawiedzony
pokój okazał się zwykłym mitem.
-Pani Clark
twierdzi, że nie sypia odkąd kupili ten zajazd, wierzę jej…wróć! Żal mi jej –
powiedział do dyktafonu tym samym łapiąc się za głowę. Fakt stracił kolejny raz
cenny czas, ale cóż mógł na to poradzić. Ludzki wymysł, czy wyobraźnia nie
miała granic.
Wracał już do domu, jadąc drogą nie powstrzymał
się od nagrania kilku rzeczy, jakich się dowiedział będąc w tamtym miejscu.
- Pani Clark
piecze też na zamówienie dla swoich gości słynne ciasto czekoladowe. – zaśmiał się.
– Ma bujną wyobraźnię, nie chciała przyznać się do trunków, jakie podrzuca
gościom. Wypiłem wszystkie, jakie znalazłem w pokoju. Pierdolonym pokoju! W
skali strachu przyznaje zajazdowi „szlochającym
bukiem” sześć czaszek…wróć! Pięć czaszek. – powiedział do dyktafonu. Odłożył
go.
DLA TYCH, CO POMINĘLI:
👻 Rozdział 01 jest częściowo ze scen z filmu "Pokój 1408". Co niektóre elementy dodałam od siebie :)
👻 Credits gif: pobrany z google.com: "john cusack gif".
Credits foto: foto pobrane z wyszukiwarki google.com: "john cusack"
Hej Wam! Dziękuję małym zainteresowaniem mojego Prologu. Każde Wasze pojawienie się na moim blogu jest dla mnie ważne. Doceniam to. Mam nadzieję, że rozdział był zjadliwy. Oby! Poprawiałam go około trzy razy, a może i więcej. Myślę, że jest okej :) Rozdział 2 pojawi się w marcu, sądzę, że gdzieś w okolicach drugiego tygodnia. I mam pytanie: czy oglądaliście 1408? Chociaż nie trzeba zapoznawać się z filmem, aby wiedzieć o co chodzi w moim opowiadaniu. Tu, ogólnie nieco namieszam. Dodam wiele swojej własnej historii. Praktycznie zmienię tok zdarzeń, wszystko :) Powiem tylko tyle, że w całym opowiadaniu będzie o tym pokoju - ale nie non stop. Będę przeplatała różne wątki - o ile mi się uda. Także prawdopodobne jest to, że pisarz będzie kilkakrotnie, lub kilkanaście razy odwiedzał Hotel Delphi. Ale o tym trochę później. Byleby mi tym razem wyszło ... I wybaczcie mi błędy. A jeśli zanudziłam, to też mi wybaczcie...Byeeee :D
Edit: 25 luty : Dziękuję serdecznie Wilczy za wytknięcie błędów w moim tekście. Poprawiłam. Dziękuję raz jeszcze :*
Nie mam pojęcia, co ja zrobiłam, ale litery na Twoim blogu są większe. To się nazywa moje kombinowanie z czcionkami, haha. Rozmiar większy, czcionka ta sama.
OdpowiedzUsuń"Haj" - jakie przywitanie. Aż mi przychodzi na myśl taka konwersacja: - Hi. - Hi? - Nie, haj.
Czyli że ta pierwsza dziewczyna na haju była, a druga myślała, że została przez tą pierwszą rozpoznana. ;D
Niezły ten właściciel pensjonatu. Najpierw pyta Cusacka, czy opowiedzieć którąś z historii o duchach, a potem od razu bezceremonialnie mówi, że na schodach powiesiła się służąca. Współwłaścicielka widzę, że również dobrze przygotowana. ;D
Hahaha, czemu to zawsze straszy na strychu...?
Tia... a u mnie dziwne odgłosy słychać zawsze po deszczu...
Aż dziwne, że to nie numer 13. ;p
Pokaleczenie sadzą... Ja chcę to zobaczyć! To będzie epicioza marmajoza! (Wybacz za nieistniejące wyrazy.)
Hmmm... w zasadzie zastanawiające jest, dlaczego ludzie boją się duchów (a innych ludzi nie), gdyż ich istnienie wróżyłoby same dobrocie. Kto nie chciałby być nieśmiertelnym?? Być może nawet zwiedzilibyśmy 7 planet Trappist-1 - pod warunkiem, że się do tego nadają.
A co jeśli te duchy winne są machinacji gospodarzy...? Sławni pragną być i duchy podrabiają. Może nawet istnieje tradycja podrabiania straszydeł. (Jak zwykle, musiałam coś takiego powiedzieć. Vivat Venemes! (:) *Ten moment w życiu, kiedy nawiasy się do człowieka uśmiechają zamiast prawdziwego uśmiechu.*
To raczej sprawka siły sugestii niż buteleczek "z tajemniczym trunkiem". Człowiek bowiem rozmaite rzeczy potrafi sobie wymyślić, które potem stają się rzeczywistością. (Wszyscy w kłamstwie żyjemy. o.o) Podziwiam też ludzki mózg za to, jak potrafi przefiltrować informacje, zapamiętując jedynie to, co zgadza się z przekonaniami właściciela.
Rozczłonkowanie noworodka - paskudna sytuacja. Nic tylko Melindę Gordon wezwać. I hmm... dlaczego duchy przeważnie robią coś przerażającego...
No, atmosfera na bank pomogła Cusackowi z wizjami, chociaż ja najpierw pomyślałam o "dusiołkach" (aaah, jaka nazwa). Wszystko, co starsze jest straszniejsze. Sądzę, że chodzi o jakość filmu. Kiedyś obraz był gorszy, a człowiek boi się nieznanego. Nie widzi tak dokładnie pomieszczenia, które jest, poza tym, pokazane w nieco innym świetle, ergo... rodzi się strach.
Zapewne wspominałam, jak lubię ten czaszkowy system oceniania, nie? (:
Robi się ciekawie, na razie. Co tu mam jeszcze powiedzieć? A! Interesującym zjawiskiem było zobaczenie wyrazu "Stunde" obok godziny. (: U mnie byłaby to raczej "hora". No ale to się do tekstu nie odnosi. Nie wiem, co więcej powiedzieć. Pisz, a zobaczymy. Jak zawsze życzę szczęścia.
Hmmm... jestem na 70% pewna, że "1408" widziałam, aczkolwiek lichą mam pamięć do liczb.
~ Mus summus sum
(Jestem największą myszą - od końca czytane wychodzi to samo, ale niestety, nie ja to wymyśliłam.)
Moje "hi" i "haj"... rany, jakaś mutacja pisowni mi się wkradła... co ja, o "Filarach stworzenia" myślałam? ;D
UsuńTeoretycznie, gdy jest się duchem, to się już umarło, więc z nieśmiertelności nici. Teoretycznie.
UsuńPodoba mi się bezwględny deszcz. Ładny opis.
OdpowiedzUsuńNie bał się, może, dlatego, <-- po moze zbedny , ;)
przez pokojówki, albo <--- oraz przed albo nie dajemy , chyba ze mamy zdanie o kontrukcji 'albo... albo' np 'albo tu przyjdziesz, albo pożałujesz' ;p
Sry że się tak 'wtrancam' ale sama też lubię jak ktoś mi wyłapie niedociągnięcia, dzieki temu się uczymy, nie? ;)
Nie wierzył w duchy, wampiry, czy nawet cuda.
haha xd jak pieknie cuda podepniete pod paranormalne istoty ;D Fajne, zdanie, kupuje!
by później opisać w swej książce. <-- czegoś mi tu braklo. albo "to" opisać albo "móc to" opisać.
Uuuu, a więc nasz pisarz jest bardzo rzetelny i profesjonalnie podchodzi do swojej roboty.
Nie łudził się tym. <-- tym raczej zbędne. 'tym' się można przejmować, a łudzi lub nie się człowie po prostu, nie czymś. Ewentualnie Łudzi/Nie łudzi się, że... ;)
Bardzo mi się podobają opisy <3 Są dokładne i ciekawe, wprowadzają w klimat, och, może też przez to, że widziałąm film, ale czuję ten klimat!
na to nie miał głowy <-- na to można nie mieć czasu, a głowy to "do tego" się nie ma, nie wiem czy ja umiem tlumaczyc... w sensie 'nie miał do tego głowy'
Porządnie rozpisane dialogi, to cieszy, bo dzisiaj często się o to nie dba na blogach. Jedyne zastrzeżenie mam do:
-Widzę – patrzył <-- skoro patrzył, czyli nie mamy jakby czynnosci bezposrednio opisującej sposob wypowiedzi (czyli te wszystkie powiedzial warknał stwierdził oznajmił czy zauważył/ ale nie patrzył) więc zapis powinien wyglądać tak: -Widzę. – Patrzył (...) Ponieważ opisujemy już jakby inną czynność.
A i jesczze na tym samym przykładzie, myślinik/łacznik "-Widzę – patrzył" Pierwszy to łącznik, stosujemy je przy łaczeniu wyrazów np czarno-bialy, drugi, ten dłuższy, czyli myślnik, a własiwie półpauza stosujemy właśnie przy dialogach (są jeszcze dłuże - pauzy; w wordzie domyslnie polpauze tworzymy ctr - ale mozna tez ustawic by automatycznie zmienial - na –). Reasumujac, pierdoła, niby, ale warto ujednolicic ;) Nie miej mi za złe, ja się nie próbują wymądrzać. Mam podejście, wiesz, skoro wiem, to powiem, masz bardzo dobry styl pisania i wszyscy ciągle szlifujemy swoje warsztaty, by takie sczegóły też grały. ;) A i... Spacja. Brakuje jej zawsze między myslnikiem a pierwszym wyrazem: -(tuPowinnaByćSpacja)Widzę – patrzył (...)
Już, koniec o "techniczyźnie" ;D Skupiam się na tresci (wybacz, ostatnio mi nie wychodzi pisanie zwiezych komentarzy i powstaja eleboraty ;p ale, to wynika z tego, że angażuje sie w tekst, a to świdczy o tym, że tekst jest dobry, skoro tak przykuwa moją uwagę)
OdpowiedzUsuńBudujesz napięcie. Rany, naprawdę to przeżywam, wiesz? Tymbardziej, że - no skoro pisze to musze xd - mam bujną wyobraźnie i wszystkie te duchowe sprawy... brrrr! Coś czuję, że czeka mie u ciebie sporo dreszczy!
Opisujesz jak John siedzi w pokoju, czeka na swojegu ducha, nic się nie dzieje, ale opisujesz to tak, że czytelnik się nie nudzi! Potrafię wczuć się w tą monotonnie, w powolne płynięcie czasu, oczekuję wraz z bohaterem aż cos sie wydarzy. Napięcie - znów - rośnie. Wszystko to wyziera z tekstu <3
rozmiecie ogień <-- raczej 'roznieci' ogień (?)
Zbliżył się do kominka (przecinek) czując dreszcze na plecach
Bez szwanku wstał (przecinek) czując niedosyt.
W onu zdaniach mamy ten sam przypadek, dwa zdania skladowe (w 1. mamy czasowoniki 'zblizyl ' i 'czujac', w 2. 'wstal' i rowniez 'czujac'), ktore powinny byc oddzielone ,
Brrr, podziwiam jego odwage! Po prostu wpatruje sie w twierjace sie drzwi. Ja bym juz byla biala ze strachu.
ubrany uniform, oraz <-- oraz traktujemy jak 'i', wiec tez bez ,
opisać to co widział, lecz, gdy miał już nacisnąć guziczek – sparaliżował. <--- mmm, samo 'sparaliżował' nie wystraczy. "znieruchomial' tak, ale jeśli chcemy o paraliżu, to zdecydowanie " sparaliżowało go" sparaliżować od tak można w innym kontekscie, np. nie wiem, ruch na drodze, gdy z naszej winy tworzy sie korek ;)
Ooooooo rrrrraaany! Straszna scena! Ta sluzaca i o rany, noworodka? siekierrą *boi się i spierdziela" Uuuu, daje po wyobrazni! <3
Yaaa, juz koniec? Zaczytałam sie bardzo mocno. Naprawdę, piszesz oddając klimat prawdziwego thilera, mocno sie zaangazowałam w historię. Oddajesz dobrze Johna - myślę teraz o tym z filmu, bo osobiscie nie znam xd - znakomicie mi wszystko do siebie pasuje. Czekam niecierpliwie na wiecej zjaw i zjawisk paranormalnych i tego jak sobie z tym poradzi John. <3
Spoko, absolutnie mi nie przeszkadza koemnatarz pod rozdzialem w odpwoiedzi na ten moj, nie naleze do osob ktore maja takie problemy (jakby innych nie bylo) :D
UsuńChociaz pewno z ciekowosci i tak bym tu zajrzała, czy nie odpowiedzialas (dobra, przyznaje sie, zajrzalam, zanim odpowiedzialas u mnie xd) z ciekawosci chocby czy na pewno nie urazilam jakas uwaga chocby, bo nigdy to nie bylo i nie bedzie moim celem (najgorsze co mozna zrobic to probowac kogos zrazic do pisania, worst sin ever!), ale wierze w moc czegos w stylu konstruktywnej krytyki, choc to nawet nie tyle krytyka co pogadanka na temat technicznych spraw. Nie mniej ktos moglby mi kazać trzymać mordę, bo fakultetu z niczego nie mam ;D Po prostu długo i dużo piszę.
Także, jesli cos zauwaze, zawsze chetnie wskaze itd bo tak sie uczyłam, bo mi tez pokazywano i pokazują ;) Tak stajemy sie coraz lepsi w tym co robimy, jesli nie jest sie tylko czytelnikiem, ale tez piszącym, to tym bardziej zwraca sie uwage na takie aspekty ;)
Także wyczekuję na następny rozdział! ;)
fajnie że są zdjęcia i cusack pasuje do opowiadania na 100 % nikogo innego sobie nie wyobrażam do tego.
OdpowiedzUsuńNie spotkałam się jeszcze z takim opowiadaniem. Przynajmniej mi nic o tym nie wiadomo, pomijając Stephena Kinga. Dla pewności poszukałam w goglach i nic. Jak na razie nie będę się rozpisywała co do twojej twórczości bo skoro zaczynasz kolejne podejście to możesz i łatwo ponownie się poddać. Nie twierdzę, że tak zrobisz, ale wszystko jest możliwe.
OdpowiedzUsuńChociaż ty doceniasz Cusacka :-)
Hej kochana :****
OdpowiedzUsuńBardzo przepraszam że dopiero teraz....sesja...przygotowania do ślubu....MASAKRA!!!!!!
Ale jestem, i jestem mega zachwycona <3
To jest po prostu wielkie WOW!!!!!
Te twoje opisy..mamuśku uwielbiam <3
I w ogóle to opowiadanie jest takie "inne" takie wciągające i ciekawe...
Bardzo mi się podoba, chociaż jak ten duch przyszedł to miałam ciary....
Czekam na kolejny!
Buziaki :****
Podoba mi się. Opowiadanie ma klimat, czemu na pewno służą Twoje cudowne opisy.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tym, co ktoś wcześniej powiedział, że to opowiadanie jest unikalne. To fakt, ja też nie spotkałam się wcześniej z taką tematyką. Choć nie, wróć.. z tematyką może i się spotkałam, ale z niczym dobrym w tej tematyce. No, przynajmniej póki nie zaczęłaś pisać, bo to opowiadanie z pewnością należeć będzie do dobrych, nawet bardzo dobrych.
Ale przejdźmy do treści.Główny bohater przez to obcowanie z tematyką duchów i upiorów sam sprawia wrażenie trochę nawiedzonego :P Ale dzięki temu fajnie wtapia się w całość i zdecydowanie intryguje.
Teraz zastanwia mnie, czy tam faktycznie były jakieś zjawy czy to faktycznie sprawka tych buteleczek. Ale jakoś stawiam na to pierwsze :D
Filmu nie oglądałam. W sumie z tytułem pierwszy raz się spotykam, choć aktora kojarzę.
Pozdrawiam i czekam na następny ;)
in-love-with-an-angel.blog.pl
...no no, intrygujące, ale ja myślę że te buteleczki zrobiły swoje i usilna chęć pisarza by coś się w końcu wydarzyło.Potrafisz zainteresować czytelnika,no i sprawiasz, że czuje się niedosyt by wracać po więcej, pisz tak dalej :*
OdpowiedzUsuń