1 czerwca 2017

Chapter 10

   Nowy Jork.
Wrzesień. Jesień jeszcze nie zawitała, choć powoli liście z ogrodu hotelowego zaczynały spadać z drzew. Słońce ogrzewało wszystko dookoła, panowało lato, choć kalendarzowo powinno się już pożegnać. Być może ostatnie promienie słońca żegnały się zapowiadając ulewną pogodę oraz hałaśliwą burzę. Morena tego dnia nie myślała o tym, choć zawsze uwielbiała gorączkę na dworze. Przygotowywała się na wyjście do księgarni, która znajdowała się pięć kilometrów od Delphi. Nie miała tym razem zamiaru poczytać sobie jakiejś książki; jeden egzemplarz „Pięć nawiedzonych pokoi hotelowych” leżał na łóżku już przeczytany. Tego dnia miał zjawić się pisarz – John Cusack. Chciała mu zadać kilka podstawowych pytań. Nie miała na celu zagadywać się ze sławnym pisarzem, ale dowiedzieć się, dlaczego według niego była idealna na jego rozkazy. Być może to była prowokacja, by się tam zjawiła. Mogła tylko gdybać.
Pomimo ciepła, założyła spodenki, oraz bluzę. Chciała się z nim spotkać, ale i również miała nadzieję, że tuż po promocji będzie miał chęć, by wyjaśnić co nieco na osobności. Była zdruzgotana, nie mogła pojąć, że facet wziął ją za kobietę idealną do spełniania zachcianek. Domyśliła się, że pod ciekawym imieniem Edyta, która w książce Cusacka również była pracownicą okaże się sama Morena. Blondynka wiedziała, że pisarz był cwany i celowo zmienił imię. Być może nie chciał jej narażać na cokolwiek, a może siebie ubezpieczał, by nikt nie szukał „kochanki” pisarza w Hotelu Delphi. Pomimo zmiany imienia, nadal czuła się urażona.
Nie musiała zamawiać taksówki, gdyż pod Hotelem było ich pełno. Wsiadła do najbliższej i kazała ruszyć w stronę księgarni „Book NY”, która znajdowała się na ulicy Weichmanna 34/a. Zakorkowana ulica nie robiła wrażenia na dziewczynie. Nie zależało jej na przybycie jako pierwszej. Wolała pojawić się w połowie „imprezy”, aby tuż po złapać go i dać po twarzy. Miała chęć to zrobić, choć wiedziała, że to nie będzie łatwe.
Taksówkarz był wyjątkowo milczący. Być może również miał ciężki dzień. Po dwudziestu minutach zatrzymał się przed samą księgarnią. Morena zapłaciła i wysiadła. Nałożyła kaptur na głowę i weszła do środka. Musiała przejść przez mały hol, gdzie już wisiały plakaty informujące o przybyciu pisarza. Słyszała odgłosy ludzi. Weszła do pomieszczenia, które było dość spore. Zauważyła, że wszystkie miejsca siedzące były zajęte, ale przepchała się gdzieś z tyłu, by pisarz jej jak na razie nie zauważył. Cusack opowiadał o strasznych Hotelach, które były dobrą bajeczką dla niegrzecznych dzieci. Blondynka zauważyła reporterów stojących przy ścianie. Niektórzy filmowali całe zamieszanie. Ona była nieco poirytowana, gdyż nie mogła z pamięci usunąć kilka obleśnych fragmentów.
Wsłuchiwała się w pytania zgromadzonych i w odpowiedzi Johna. Facet płynnie opowiadał co i jak. Była pod wrażeniem jego profesjonalizmu. Siedział przy podłużnym biurku, na którym spoczywało wiele egzemplarzy jego książek. Tuż obok niego siedział łysy facet z mizernym wąsem. Nie wiedziała, na co on służył, bo na ochronę nie pasował.
Paparazzi nie szczędzili aparatów, choć zdawało się, ze stali w bezpiecznej odległości. Morena zrozumiała, że „Pięć nawiedzonych pokoi hotelowych” stał się bestsellerem, a podupadająca sława Cusacka właśnie stawała na nogi.
Nie czekała chwili dłużej. Postanowiła jakoś sformułować pytanie, dodatkowo spodziewała się, że w pewny sposób uda jej się go oczernić.
- Kogo miałeś na myśli - tu zacytuję fragment z książki: „łapczywie wzięłaby go do ust”? - zapytała blondynka, która po chwili zdjęła kaptur i ukazała swoją twarz. John mógł ją poznać. To była Morena, której udało się wreszcie przybyć na jedno ze spotkań z czytelnikami. Patrzyła poważnie na niego niebieskimi oczami siedząc gdzieś z tyłu wśród wielu osób. Cusack nie krył zaskoczenia jej widokiem, ale szybko swe zdezorientowanie ukrył pod kamienną miną. Spoważniał patrząc na nią intensywnie. Gdyby tu nikogo nie było, ich rozmowa potoczyłaby się inaczej.
- Miałem na myśli pewną wścibską młodą kobietę, która mnie wyciągnęła z 1408 – odpowiedział krótko.
- Ale co to ma do rzeczy z łapczywością? - zapytała darując już słowa „obciąganie”, choć pisarz go nie użył dosłownie w książce. Jednak i tak każdy wiedział, o co chodziło.
- Zrobiłaby dla mnie wszystko – odpowiedział, na co pokojówka nieco się zmieszała. Jej rumieńce były widoczne, ale i sam wyraz twarzy sugerował, że się poddenerwowała.
- Czy Pokój 1408 jest nawiedzany przez demony? - zapytał facet z czarną, długą brodą, który siedział całkiem z przodu.
- Trudno określić. Na pewno nie ma tam duchów, a demony? Nie sądzę, one istnieją jedynie w naszych głowach – odpowiedział krótko.
- To, co było powodem zamarznięcia pokoju? - ponownie zapytał.
- Sądzę, że to wszystko działo się wewnątrz mojej psychiki. Pokój 1408 po paru minutach przemienił się w taki, jaki go zastałem, gdy wchodziłem. Nie wątpię, że coś jest w tym Pokoju, ale to na pewno nie duchy. Tam panuje ponura atmosfera, która po kilku minutach daje o sobie znać. Wtedy stajemy się własnymi katami, własne myśli nas dobijają – opowiedział co chwilę zerkając na Morenę. Kobieta zdawała się słuchać jego odpowiedzi.
- Czy doszło do romansu z tamtą nieznajomą z Hotelu? - zapytała brunetka, która trzymała yorka na kolanach.
-Nie – odpowiedział.
- Dlaczego? - zapytała. - Świetny wątek do strasznego Pokoju.
- Nie wątpię – odrzekł posyłając delikatny uśmiech.
- Najbardziej zaintrygował mnie szef hotelu. Zna wszystkie tajemnice Pokoju 1408. Dlaczego nie postanowił rozsławić swój Hotel? - zapytał ten sam brodacz.
- Nie chciał robić wokół siebie szumu. Ponadto obawiał się, że być może ludzie będą czuć strach. Oficjalnie powiedział mi, że nie chce rozgłosu. Ogólnie cieszę się, że zainteresował was ostatni rozdział książki, dotyczący Pokoju – powiedział. Po chwili weszło kilkoro fotoreporterów robiąc zdjęcia pisarzowi, oraz przybyłym. I zaczął się wywiad dla prasy.
🐬
Spodziewała się, że pisarz na nią nie zwróci uwagi. Podeszła niepewnie prosząc o książkę z podpisem. Cusack otworzył pierwszą stronę i czarnym piórem zadedykował swoje dzieło blondynce. Spojrzał na nią, gdy tylko przekazał jej podpisaną rzecz.
- Miło, że przybyłaś – powiedział. Morena posłała mu blady uśmiech i odwróciła się niepewnie wychodząc. Za nią wielu stało po podpis, Cusack nie miał czasu na szersze pogawędki.
Przysiadła na chwilę na holu, gdzie mogła spojrzeć na dedykację. Zaczęła czytać: „Dla Moreny, która uwolniła mnie z 1408. Pozdrowienia z całuskami, John Cusack”. Poniżej był dopisek: „Zaczekaj na mnie przy Hotelu Delphi”. Zamknęła książkę i udała się ku wyjściu.

Nie wierzyła w to, szczególnie gdy reporterzy i fani otoczyli pisarza. Nie zanosiło się, aby Cusack miał wymknąć się za co najmniej godzinę. Nie widziała sensu, aby stać przed Hotelem jak porzucony pies. Weszła do środka trzymając książkę w ręce.
- Morena? - usłyszała Samuela L. Jacksona. - Byłaś na spotkaniu w księgarni? - zerkał na książkę.
- Tak – zbliżyła się do niego. - Było mnóstwo ludzi i nawet reporterzy – zdała na szybkiego relację.
- Nie wyglądasz na zadowoloną – zauważył. - Coś się stało?
- Nie, nic – nie chciała o tym rozmawiać.
- Czytałem książkę … John przysłał mi egzemplarz kilka dni temu – przyznał. Pokojówka spojrzała na szefa. - Jeżeli chcesz o tym pogadać, nie krępuj się – oferował swoją pomoc. Morena popatrzyła na niego, to na ludzi spacerujących po holu.
- Nie, dziękuję – rzekła posyłając blady uśmiech. Wiedziała, że przed sobą miała inteligentnego człowieka. Nie mogłaby oszukać go słowami, że to przez ból głowy. Czytał te przewodniki i z pewnością natknął się na fragmenty, które nieco w innym świetle przedstawiały ją. Czarnoskóry zostawił ją i zajął się parą Azjatów, którzy błądzili po holu w poszukiwaniu czegoś.
Udała się w stronę swojego pokoju. Gdy tylko weszła do swojego pomieszczenia, włączyła światło i przysiadła przy biurku. Otworzyła książkę i ponownie przeczytała dedykację. Zauważyła, że była posiadaczką już dwóch egzemplarzy. Druga książka leżała na półce. Nie wiedziała, co miała robić. Nie chciała stać pod Hotelem jak lokaj, który witał każdych gości. Postanowiła na razie nie ruszać się z tego miejsca.
Była nadal zła na pisarza, przez co wcześniejsze myśli o pocałunkach i dotyku zeszły na dalszy plan. Morena czuła się dotknięta tym, co było zawarte w zbiorze o nawiedzonych pokojach. Według Johna była skłonna do zaspokajania jego potrzeb. Tu mogła wyrecytować fragment, zapamiętała nawet, na której stronie on się znajdował: „(...) Jej spojrzenie mówiło samo za siebie, chciała tego. Gdybym powiedział jedno słowo, leżałaby na mój rozkaz. Uczyniłaby wiele, abym nie wchodził do 1408”. Wykorzystał jej dobroć, przeistoczył w coś zupełnie odwrotnego. Miała do niego żal i nie chciała tego ukrywać.
Skorzystała z toalety, poprawiła makijaż, choć to był już wieczór. Było po dwudziestej pierwszej, choć spotkanie z czytelnikami rozpoczęło się o dziewiętnastej. Pisarz mógł już wyjechać w inne miejsce zapominając o niej. Nie czuła złości, bo nie nastawiała się, że tego wieczoru się spotkają ze sobą. Usłyszała dźwięk swojej komórki. Jak się okazało, dzwonił Ron. Odebrała połączenie. Mężczyzna kazał jej wyjść z Hotelu, gdyż ktoś na nią czekał, niby nie miała się obawiać. Domyśliła się, że być może myliła się co do pisarza i pojawił się.
Wyszła z pokoju zamykając drzwi na klucz. Szła dość niepewnie przez hol. Czuła szybsze bicie serca, a żal rozpierał ją od środka. Nie miała zamiaru wybaczyć mu tych fragmentów. Minęła recepcję, przy której stał Ron. Kiwnęła ręką na znak, że się z nim wita, po czym wyszła z budynku czując ciepły powiew wiatru. Nienawidziła jesieni, ale ta pogoda była zbyt piękna, aby o tym myśleć. Tłum ludzi nieco zdezorientował pokojówkę. Po ulicach Nowego Jorku przechadzało się wiele osobowości. Z taksówek co jakąś chwilę ktoś wysiadał. Poczuła lekkie szarpnięcie za ramię. Odwróciła się widząc pisarza. Miał potargane włosy, niedopięty garnitur.
- Powinnam ci dać w twarz, gwiazdeczko – uniosła głos.
- Przymknij się i chodź ze mną – pociągnął ją w stronę czarnej limuzyny. Oboje wsiedli na tyły, gdzie mieli wiele przestrzeni dla siebie. John spojrzał na szofera – Jedziemy do Hotelu – powiedział do niego. Facet po chwili ruszył zasuwając zasłonkę, aby nie przeszkadzać pisarzowi. Morena dziko obserwowała Cusacka, który przez chwilę milczał.
- Co to za teksty z obciąganiem i zrobieniem dla ciebie wszystko? A, i z kobietą do spełniania zachcianek? Mogłam się tego po tobie spodziewać, bo masz ciężki charakter, ale to nie znaczy, abyś mógł mnie poniżać, szczególnie, gdy prawda jest nieco inna – była zdenerwowana, co sam pisarz to zauważył.
- Znowu za dużo gadasz – westchnął. - Później pogadamy o tym – dodał szybko. Blondynka zakryła twarz dłońmi czując skrępowanie oraz rumieńce, które pojawiły się ze zdenerwowania. Straciła poczucie czasu, nie wiedziała ile już jechali w stronę Hotelu. Szofer musiał uporać się z korkami na drodze, oraz światłami. Często zatrzymywał pojazd.

Limuzyna zatrzymała się pod ogromnym Hotelem Playa, który być może posiadał tyle samo pięter, co Delphi. Owy budynek posiadał pięć gwiazdek, był o wiele piękniejszy i nowocześniejszy, niż ten, w którym pracowała Morena. Blondynka popatrzała na to, co widziała przed sobą, jednak Cusack nie pozwolił jej na rozglądanie się. Weszli do środka przechodząc przez równie duży hol, gdzie tętniło życiem. Gdzieniegdzie w podłodze były powstawiane ryby, które zapewne wykonane z najlepszych materiałów. Wydawało się, że stopami można było je zdeptać. John nie pozwolił dziewczynie na zwiedzanie miejsca. Ciągnął ją w stronę wind, które znajdowały się tuż przed nimi. Zdążyła zauważyć, że niektóre elementy były wykonane ze złota. Poczuła pchnięcie, musiała wejść do windy. Gdy tylko ruszyła, pisarz przycisnął blondynkę do ściany. Oprócz nich nie było nikogo. Zdezorientowana patrzyła na niego, jak na psychola. Spoglądał na nią niemal czarnymi oczami. Uśmiechał się delikatnie. W tej chwili mógł wszystko zrobić, jednak stał w bezruchu przyciskając ją, by osaczyć.
Usłyszeli dźwięk. Winda zatrzymała się na siódmym piętrze. Morena poczuła rozluźnienie, John chwycił ją za rękę i wyprowadził jakby nigdy nic. Minęli kilka osób, które chciały skorzystać z wind. Hotelowy korytarz na siódmym piętrze nie różnił się tak bardzo od Delphi. Być może oświetlenie, czy dywaniki były lepszej jakości, ale w tym miejscu nie było co podziwiać.
Morena nie czuła strachu, a ciekawość. Pomimo złości chciała wiedzieć na co ją tu przyprowadził i dlaczego bawił się nią w taki sposób. Trzymał ją za rękę jak swoją ukochaną, nawet nie przeszkadzało mu, że mogłaby pomyśleć o nim w jakikolwiek sposób. Pod numerem 77 znajdował się pokój, w którym pisarz się zagnieździł na pewną chwilę. Otworzył zamknięte na klucz drzwi i wpuścił przed siebie Morenę. Blondynka weszła do środka nieco z przymusu rozglądając się. Pokój był ogromny, przypominał salon łączony z sypialnią, a za kolejnymi drzwiami znajdowała się łazienka. John kazał jej usiąść na kanapie. Podszedł do barku i wyjął trunek w kryształowej karafce. Do dwóch literatek nalał niedużo alkoholu, po czym zjawił się przy kobiecie i wręczył jej jedną szklankę. Zbliżył się do niej zauważając, że była spięta.
- To tylko książka – zaczął. - Musiałem trochę urozmaicić, aby lepiej trafiła do czytelników.
- Moim kosztem? - zapytała. - Powinnam dać ci w twarz. Samuel na pewno już wie, że to o mnie chodziło … pomyśli, że jestem ladacznicą i może mnie zwolnić z pracy.
- Znasz Samuela, nie zrobi tego … I nie pieprz, ok? Zmieniłem imię, przekoloryzowałem, aby było ciekawiej – wyjaśnił. Był poważny, nie próbował nawet się zaśmiać.
- Twoje książki zawsze były szczere … Pewnie myślisz o mnie, że jestem w stanie wszystko zrobić, prawda? - zapytała. Usłyszała jego westchnienie.
- Nie męcz mnie – rzekł. - Chciałem z tobą porozmawiać tutaj, bo nie zniósłbym wystroju waszych kiczowatych pokoi – dopowiedział. - Nie odpowiem ci na to pytanie.
- To o czym chcesz rozmawiać, skoro nie o książce? - zapytała.
- O wycieczce do Los Angeles – zdradził. - Zapraszałem cię.
- Nie mogę nadal zapomnieć o tym, że napisałeś w tej książce – nie dał jej dokończyć.
- Przestać pieprzyć o tym w kółko! - uniósł głos, na co Morena lekko się zatrzęsła.
- Nie drzyj się na mnie – była oburzona. Upiła od razu kilka łyków czując mocne whisky. Zrobiła dziwną minę, sugerując, że to za mocny trunek jak dla niej.
- Tobie brakuje kogoś, kto by cię sprostował – skomentował.
- A tobie kogoś, kto by nauczył łagodniejszego podejścia do innych. Twój gwiazdorski charakterek nieco irytuje. I dlatego nie masz nikogo – wiedziała, że naruszyła pewne granice, ale była wściekła i miała chęć spoliczkować go, jak wtedy. Cusack patrzył na nią poważnie, być może miał chęć nią poszarpać, ale opanował się w odpowiednim momencie. Gdyby w jakimś stopniu nie „lubił” jej, posłałby ją do sądu, albo nawciskał o niej do Samuela.  








🐬 Chapter 10 napisany z mojej wyobraźni
🐬


foto: screen movie 1408

Hojlaaa :P I co myślicie o tym rozdziale? Mam nadzieję, że jakoś "wyszedł". I czy pisarz z pokojówką mają szansę w jakimś znaczeniu się połączyć? Czy uważacie, że to niemożliwe? Do 1408 na pewno wrócę, tzn.pisarz wróci :) nie powiem w jakim sensie, no, ale o pokoju będzie wiele w późniejszych rozdziałach :) Mam oczywiście jakiś zarys, co będzie się działo w 1408... Post wstawiłam o wiele szybciej, niż zazwyczaj. Kolejny będzie około 10 czerwca ;D Ci co przegapili dziewiątkę, mogą wejść na spis treści ;]


gif - google.com / search cusack gif 

A ten gif powyżej ... to tak z pewnością ja będę na pewnym weselu z taką miną, jak kamerzysta podejdzie haha xD a wesele niedługo. Nie, ja nie chajtam się :) I doszło do mnie Serendipity :P zafoliowaneeeee ;P tanieeeee i ładneeeee ;D Kto oglądał? Ja nie pamietam....  A jutro o 21:50 będzie 2012 - jak ktoś wcześniej przegapił jak ja xD co w sobotę na końcówkę się załapałam ... oczywiście na Pulsie. 

pobrane z wyszukiwarki google.
Na powyższym zdjęciu John z kuzynami Samuela xD ----- taki żart :) budząca respekt obstawa xD 
Lecę ... byeeeee


6 komentarzy:

  1. Czekam na twój powrót.
    Trzymaj się ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem krótko: Będziemy czekać ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Już powróciłaś!!!!!!! Taaaakkk!!!
    Wierz mi, grzebanie w kościach sprawia mi przyjemność - a potem one nagle otrzymują w prezencie od życia kolejny raz swą naturę kostną!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mi się podobała wymiana zdań między Moreną a Cusackiem w księgarni, chociaż chciałam, by przerodziła się w prawdziwą kłótnię. Jakiś inny facet niepotrzebnie tak szybko im przerwał pytając o demony.
    Moment, czy podczas sceny zamarzania pokoju nie wspominałam, że John cierpi na syndrom Willa Grahama? ;P
    Rozumiem pisarza z tym koloryzowaniem, aby urozmaicić historię. Spodziewam się, że Samuel nie sądziłby, że wszystko, co Cusack pisze, jest prawdą. W zasadzie John na pewno nieco zmyślił, nie ma innej opcji. Nie powinien się tak wyrażać w stosunku do Moreny. Widać, że facet definitywnie nie zna się na sztuce manipulacji. Jest amatorem, chociaż bez przesady... bo to trzeba kochać, a nasz John jeszcze jej nie kocha.
    Rozdział ciekawy, aczkolwiek trudno mi wycisnąć z siebie nieco więcej.
    Dziękuję za rozbawienie mnie. Każdy rozdział jest pisany z wyobraźni autora.
    Nie, Morena i Cusack. Nie będą razem, a jeśli tak, to Cusack będzie manipulatorem, uhahahah. (Wyobraź sobie uderzenie pioruna w ziemię.)
    Czy tylko mnie podoba się brzmienie słowa ,,serendipity”? Ale ,,pity” już nie. ;P

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten, to by wszystkich tylko do sądu podawał...
    Morena ma rację, John gwiazdorzy..kurcze...zachowuje się wobec niej jak totalny cham. Tu niby ją zaprasza na wycieczkę, ale ciągle ucisza i.... Dobrze, że Morena ma jakiś charakterek.. to taka wariatka, która jest zdolna do wszyskiego. I naprawdę mam nadzieje, ze jeszcze nie raz mu nawrzuca. Należy mu się...
    Co się zaś tyczy tego pseudo fana.. John nie powinien tego bagatelizować.. to już nie pojedynczy wybryk,ale coś co się nagminnie powtarza i mam wrazenie że w coraz gorszym wydaniu. Co to kurde było z tym psem?? No i najważniejsze..co jest napisane w tym anonimie?

    Pozdrawiam,
    u mnie nowość, buziaki ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. No kurczę i tu zaczyna być znów ciekawie,albo za szybko przeczytałam albo za krótki rozdział ha ha ;)
    Rozmowa Moreny z Johnem w końcu była na poziomie bo trochę to nudne by było gdyby ciągle mu ulegała a tak pokazała pazurki i jest super. Bardzo mnie ciekawi co też John wymyślił z tym zaproszeniem Moreny do siebie, chyba coś kombinuje no nie widzę tego inaczej :D No i jestem bardzo ciekawa jak się potoczą ich losy, już sobie wyobrażam jak ich romantyczny wieczór przerywa atak pseudo fana, aż mnie ciary przechodzą brrrr....;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz, który motywuje mnie do dalszego pisania. :)))