11 czerwca 2017

Chapter 11

Nie chciała się na to zgodzić. Nie mogła. Patrzyła na pisarza popijając już drugą „dolewkę” whisky. On spoglądał na nią poważnie, jakby miał przeprowadzić ważny interes życia. A tu chodziło tylko o zaspokajanie swoich potrzeb. Morena nie chciała stać się narzędziem. Wiedziała, że Cusack nie miał obowiązku z nią być „już po wszystkim” i to ją nieco martwiło. Wyobrażała siebie leżącą w swoim łóżku, płaczącą i wyzywającą się od naiwnych idiotek. Nie chciała doczekać się tej chwili. A czy w ogóle chciała z nim stworzyć normalny związek? Jak jej życie mogłoby wyglądać? Nie miała czasu na rozmyślanie. Przyznać jednak mogła, że podobał jej się.
Odstawiła pustą literatkę pokazując, że już miała dość alkoholu jak na ten wieczór. Pisarz wstał i podszedł do ogromnych okien, które ukazywały piękny widok Nowego Jorku. Zasłonił je niemal całkowicie ozdobnymi, szarymi zasłonkami. Odwrócił się do blondynki dopijając resztkę alkoholu z literatki, którą następnie postawił na stoliku. Popatrzył na nią, na jej zmęczone oczy. Chciała spać, whisky nieco ją znużyło. Miał okazję ją jeszcze przekonać. Klęknął przy niej i chwycił ją za rękę.
- Pamiętasz, co mi powiedziałaś zanim wyjechałem z Delphi? - zapytał.
- Tak – odpowiedziała krótko nie spuszczając spojrzenia z jego twarzy. Czuła falę gorąca, ale nie zawstydziła się. Alkohol blokował pewne odczucia.
- Mogę ci zagwarantować, że to nie zmieni tego, że cię zaprosiłem do Los Angeles – próbował uspokoić jej myśli.
- To nie jest odpowiedni moment – powiedziała.
- Zabezpieczymy się – nalegał. - Będzie ci dobrze, zobaczysz.
- I co później? W kolejnej książce opiszesz o mnie, jak o jakiejś łatwej? - zapytała, na co Cusack wstał i usiadł tuż obok niej. Był zmęczony zachęcaniem jej.
- Nie – odrzekł. Chwycił ją i przycisnął do siebie. Przyległa do niego nie próbując się wyrwać z jego ramion. Była zmęczona, nawet ziewnęła. - Potrzebujesz mnie, Moreno – rzekł głaszcząc ją po włosach.
- Jestem zmęczona … pozwól mi wrócić do Delphi – poprosiła. - Wystarczająco upodliłeś mnie w książce … I nie wiem, dlaczego. Co ci takiego zrobiłam, co? - zapytała wiedząc, że denerwowała go tym tematem.
- Urozmaiciłem to … Samuel pomógł mi zauważyć, że czytelnicy pragną, bym powrócił do romansideł … musiałem nieco ubarwić ciebie. Nie myślę o tobie w ten sposób, poważnie. A po drugie … tylko w ten sposób mogłem cię zwabić, abyś przyszła do mnie. I zostaniesz tu. Pomogę ci się rozebrać, co ty na to? - zapytał.
- Nie dopniesz swego – rzekła. Odsunęła się od niego patrząc mu w twarz. John nie wyglądał na zdenerwowanego. Zależało mu, więc wykonał kolejny ruch. Pocałunki miały ją zachęcić do zmiany decyzji. Wyczuł, że była bezsilna, gdyż przypływ zmęczenia odebrał jej wolę walki. Fizycznie przegrałaby z nim już na starcie. Cusack nie potrafiłby ją zmusić siłą, choć był silniejszy od niej. Pozwalała na całowanie, choć nie odwzajemniała. To wystarczyło, żeby poczuł iż jej było dobrze przy nim. Wziął ją w swoje objęcia i przeniósł do sypialni. Delikatnie ułożył ją na ogromnym łożu, po czym zdjął jej buty. Blondynka przez chwilę zapatrzyła się na sufit.
- Nie chcę, abyś pomyślał o mnie, że jestem tą jedną z wielu, które stoją w kolejce do twojego łóżka – powiedziała bez wyrazu uczuć spoglądając na kremowy sufit. Po chwili John zakrył jej widok swoim ciałem. Spoglądał na nią, jak na zdobycz. Był wyjątkowo spokojny, nie mogła wyczuć w nim odrobiny poddenerwowania.
- Może się zdziwisz … ale od odejścia żony nie sypiałem z żadną kobietą. Nie mogłem pogodzić się z jej odejściem i zawsze towarzyszyła mi nadzieja, że wróci do mnie – wyjaśnił, choć blondynka nie próbowała okazać się tą łatwą.
- A teraz? Nadzieję odepchnąłeś na dalszy plan? - zapytała nie odrywając od niego spojrzenia.
- Nie – odrzekł. - Wtedy, gdy odwiedziła mnie w Delphi, dała mi wiele do myślenia. Ponownie za nią zatęskniłem, ale później doszedłem do wniosku, że czekanie na nią nie ma sensu.
- Mam ci uwierzyć? - zapytała. - Zejdź ze mnie.
- Ona jest po ślubie, ma faceta! - próbował dojść do niej. Zszedł z kobiety i zaczął się rozbierać. Morena usiadła patrząc na niego. Czuła się zdezorientowana. Nie mogła pojąć, że pisarzowi zależało na niej, choć na chwilę, ale jednak zależało. Pilnowała się, aby nie rozmarzyć za mocno. Nie chciała by jej relacja ze sławnym facetem przebiegła tylko na jednorazowym stosunku, a później na zwykłym „pa”. Alkohol nie zszedł z jej organizmu, ale nie wpłynął na nią w takim stopniu, aby zbagatelizować co właściwie się działo. Prawie całkowicie nagi wszedł pod kołdrę próbując zachęcić blondynkę do zsunięcia ubrań. Chwyciła go za dłonie.
- John, czy ty naprawdę tego chcesz? - zapytała. - Boję się, że później o mnie zapomnisz – miała czego się obawiać. W końcu „Pięć nawiedzonych pokoi hotelowych” stał się bestsellerem, a prasa i nie tylko zainteresowała się pisarzem, który na swoim koncie miał wiele książek. John powoli odzyskiwał dobrą passę, mógł związać się z topmodelką, która zarabiała też niemałe pieniądze i nie obawiałby się, że będzie musiał utrzymywać ukochaną.
- Nie mógłbym o tobie zapomnieć. Czuję coś do ciebie, nie myśl, że zapraszam byle kogo do łóżka … poza tym … co ja będę ci gadał – westchnął. - Nie wierzę w miłość, ty zapewne też nie. Nieprawdą jest to, że trzeba się poznawać rok, aby … cholera! Zdejmij chociaż te spodenki i bluzę. Rano cię odprowadzę – chyba się poddał.
Czy żałowała, że powiedziała NIE? Nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie. Było trochę za i przeciw. Jednak wiedziała, że poczuje smutek, gdy faktycznie już nigdy później go nie ujrzy. Nadal miała w głowie jego przekonywanie do zmiany decyzji. Spodziewała się, że usłyszy iż wyjazdu do Los Angeles nie będzie.
🐬
W wygodnym, ciepłym, łóżku leżeli wtuleni w siebie pod kremową kołdrą. Zdawało się, że oboje spali po długiej, przegadanej nocy. Cusack trzymał w objęciach Morenę, której zdążył zdjąć koszulkę, gdy ta już spała. Jej prawie nagie ciało przylegało do niego. Otworzył powieki patrząc na nią, pogładził ją po włosach, po czym złożył pocałunek na czole. Spokojnie spała przy nim, zdawało się, że mieli już za sobą to zbliżenie. Pisarz nie miał zamiaru jej budzić, ani tym bardziej wyrzucać z łóżka, szczególnie, gdy w nocy do niczego nie doszło. Upartość Moreny wygrała. Jednak to nie poddał się, a opuszkami palców przejechał po jej plecach odpinając stanik. Zanurzył dłoń pod kołdrę wzdłuż jej ciała. Odszukał majtki, które zsunął powoli, delikatnie. Chwycił ją w kroku stanowczo kładąc się na niej tym samym ograniczając jej drogę ucieczki. Blondynka powoli otworzyła powieki nie wiedząc co się dzieje. Była jeszcze śpiąca, nie wiedziała, co się właściwie działo. Sennym spojrzeniem obserwowała pisarza, który leżał na niej składając pocałunki na szyi. Jednym ramieniem obejmował ją, wolną ręką błądził po jej ciele powodując, że podniecała się podświadomie. Wyglądała na odurzoną środkami, leżała spokojnie pozwalając pisarzowi na dotyk.
Musiała minąć dłuższa chwila, gdy do Moreny doszło, co właściwie się działo. John zdążył wymasować jej nieduży biust, odkryć, że posiadała kolczyk w pępku; palcami wybadał, że była już gotowa na zbliżenie. Zanim wypowiedziała jakiekolwiek słowo, złożył pocałunek na jej ustach. Poczuła falę gorąca, nie tylko dlatego, że facet ją ogrzewał własnym ciałem, lecz zauważyła, iż leżała pod nim całkowicie naga. Nie mogła wypowiedzieć ani jednego słowa, gdyż jego wargi pieściły jej usta. Powoli zaczęła odczuwać przyjemność, odwzajemniała pocałunki obejmując go udami w pasie. Przez chwilę całkowicie zapomniała o konsekwencjach poddając się facetowi, który mógł już nigdy więcej nie pojawić się w jej życiu.
Pisarz nie tracił czasu. Spod poduszki wyjął prezerwatywę.
- Nie – usłyszał jej cichy głos. Spojrzał na kobietę, która miała rumieńce na twarzy. Próbowała ukryć się pod kołdrą, lecz chwycił ją za nadgarstki unieruchamiając.
- Wiem, że tego chcesz – zaczął. - Jest ci dobrze, nie odmawiaj tego sobie.
- Nie mogę – rzekła patrząc w jego ciemne oczy.
- Zrób to dla mnie, kochanie – pogładził ją po policzku. - Wiem, że dla mnie zrobisz wiele – wyszeptał jej do ucha. - Bądź grzeczna … skarbie – mówił tak spokojnie. Zamknęła oczy wsłuchując się w jego słowa. Poczuła się tak nagle bezpiecznie, był dla niej wyjątkowo miły. Z uczuciem szeptał jej słowa robiąc swoje.
- Co później ze mną będzie? - zapytała, gdy był już gotowy. Spojrzał w jej oczy, które lśniły. Pogładził ją delikatnie.
- A jak myślisz? - nie odpowiedział. - Nie zadawaj dziwnych pytań – dodał szybko. Chwycił ją i ułożył, by mieć lepszy dostęp. Blondynka nie mogła odsunąć się od niego, ani ściągnąć go z siebie. Leżała z rozchylonymi udami czując jego ciężar na sobie. Możliwe, że nawet nie chciała już uciekać. Patrzyli sobie w oczy, by za chwilę złączyć się w namiętnym pocałunku. - Skarbie – szepnął. - Wiem, że o tym marzyłaś – pogłaskał ją i złożył pocałunek na czole. Dotknął jej piersi, dłonią zjechał niżej, opuszkiem palca przejechał po biżuterii, jaką miała w pępku. Jej ciało drżało, wyczuwał każdy najmniejszy odruch. Już po chwili poczuł, że miała wilgotno w miejscu, w które za chwilę miał wejść. Powrócił do pocałunków wsuwając palce w jej wejście. Poczuł, że próbowała reagować, lecz bezskutecznie. Poddała się, zamykając powieki, by nie patrzeć na niego.
- Chcesz tego? - zapytał po dłuższej chwili mając wrażenie, że sprawiał jej przyjemność.
- Tak – rzekła uciekając od niego spojrzeniem.
Pomimo początkowych niechęci, blondynka poddała się, przy czym zaufała mu. Pisarz miał łatwiej, gdyż był znany i ceniony. Nikt nie pomyślałby, że mógłby być – chociażby - psychopatą. Ponadto Morena widziała w nim ideała. Próbowała już nie myśleć o tym, co będzie po wszystkim, przynajmniej okazywała takie wrażenie. Cusack nie czuł, że brał ją siłą. Widział w jej oczach podniecenie, oraz to ciepło. Nie wydalała z siebie żadnych jęków, co jakąś chwilę przymykała oczy dając do zrozumienia, że było jej dobrze. Pisarz nie tracił czasu, wchodził w nią coraz szybciej odczuwając przyjemność, której dawno już nie zastał. Miał pod sobą drobną kobietę, z którą mógłby wiązać przyszłość. W tej chwili nie myślał o tym, a czerpał z niej jak najwięcej korzyści. Miał wrażenie, że uprawiał seks z dziewczyną, która nigdy nie miała zbliżenia. Towarzyszyło mu uczucie, że wkładał swoją męskość w bardzo ciasną szczelinę. Leżała spokojnie pod nim, co jakiś czas cicho pomrukując. Morena nie mogła być nietknięta, w innym przypadku zauważyłby to.
Mogło się zdawać, że o niczym nie myślała. Patrzyła na niego, przyjmowała pocałunki, reagowała na jego pieszczotliwy dotyk. W tej chwili cała należała do niego, czuła, że przynależała do kogoś. Podniecało ją to, gdy brał coraz mocniej. Nie mogła już wytrzymać, rozchyliła usta, by za chwilę jęknąć. Jednak to nie nastąpiło, pisarz obdarował ją pocałunkiem czując, że za chwile dojdzie. Ona już nie miała sił, wydawało jej się, że za chwilę wykrzyczy, ugryzie go w ramię.
John wtulił swą twarz w jej szyję, czując przyjemny zapach jej skóry. Blondynka nie poruszyła się, leżała patrząc w sufit. Po nie dłuższej chwili wziął ją w swoje ramiona. Zapadła całkowita cisza.

🐬
Trwali w milczeniu. Morena spoglądała w jeden punkt siedząc tuż obok Johna. Limuzyna co chwilę zatrzymywała się na światłach, z zewnątrz dochodziły odgłosy aut. Cusack spojrzał na blondynkę, która od momentu wyjścia z łóżka nie spojrzała mu w twarz. Chwycił ją zmuszając, by spojrzała na niego. Ujrzał w niej ogromny smutek.
- Chciałaś tego, oboje tego chcieliśmy – powiedział patrząc na nią z powagą. - Nie uciekaj ode mnie spojrzeniem.
- To nie powinno się wydarzyć – rzekła.
- To musiało się wydarzyć, kochanie – uśmiechnął się do niej. - Powiedz, o czym myślisz. Co w tej chwili chcesz zrobić? - zapytał. Morena zbliżyła się do niego, nie chciała nic mówić. Przylgnęła do niego, wtedy ją objął. Nie spodziewał się tego, gdyż marudzenie na jej twarzy było niemal widoczne. John nie musiał się denerwować, gdyż oszczędziła zbędnego gadania. Palcami przeczesywał jej włosy, nie mając zamiaru się z nią rozstawać. Był przekonany, że jednak coś do niej czuł. Może to nie była miłość, ale spodobała mu się na swój sposób. Być może ta chwilowa chęć posiadania jej pojawiła się poprzez zapewnienia Jennifer o zakończeniu znajomości. Nie miał już na co liczyć, jeśli chodziło o Jennifer. Kobieta od niego odeszła, a w Hotelu nie okazywała do niego ani grama uczuć. To być może spowodowało, że John postanowił wreszcie znaleźć sobie nową miłość. Nawet na chwilę.
Limuzyna zatrzymała się, a szofer poinformował, że znajdują się na miejscu. Blondynka poderwała się, lecz pisarz ją chwycił przyciskając do fotela.
- Zostań tu, za chwilę wracam – powiedział poważnie. Kiwnęła głową nie mając pojęcia, dlaczego nie chciał jej wypuścić. Cusack wysiadł z limuzyny pozostawiając kobietę samą. Popatrzyła przez okno, nie mogła dopatrzeć się, gdzie zniknął. Wątpiła, że poleciał po kwiaty. Nie był typem romantyka, na pewno nie teraz. Mogła tylko zgadywać, choć żadne pomysły nie przychodziły jej do głowy. Zanim pisarz wrócił, zdążyła się trochę ponudzić. Odszukała małą butelkę wody, nigdy nie otwieraną. Chciała upić kilka łyków, więc skorzystała z okazji. Szofer milczał, a zasłonka uniemożliwiała ujrzenie go. Wyjęła telefon z kieszeni, zegar wskazywał już na jedenastą. Wiedziała, że miała szczęście, iż nie pracowała w weekendy. Sobotni dzień nie miał końca kolejnych niespodzianek. Ujrzała Cusacka, który wsiadł do limuzyny. Z kieszeni wyjął niewielkie białe pudełeczko z dziwnym napisem, w którym ukrywała się jedna tabletka. Morena patrzyła na niego poważnie, nie wiedziała co miał na myśli, i dlaczego przyniósł właśnie to.
- Nie gadaj, tylko połknij to – zażądał wiedząc, że będzie chciała zadawać pytania.
- Chyba nie chcesz mnie otruć? - zapytała.
- Możesz się zamknąć? - mruknął. - Połknij to. - nie czekał na jej ruch. Odpieczętował tabletkę i wcisnął ją do ust zdezorientowanej kobiety. Nie miała innego wyjścia, musiała popić wodą. Wszystko trwało zupełnie chwilę. Popatrzyła na niego z wyrzutem, ale już nic nie powiedziała. Chwycił ją za ramię i przysunął bliżej siebie. - Nie chciałem cię niepokoić – zaczął. - Zsunęła się … musiałem kupić tą tabletkę, abyś nie zaszła – wyjaśnił mówiąc ciszej do niej.
- To już masz problem z głowy – rzekła czując się dziwnie. Zwiesiła głowę, nie mogła oczekiwać od niego czułości. Zrobił co swoje, zabezpieczył się podwójnie. Wiedział, co robił.
Pogładził ją po policzku widząc, że ponownie się zasmuciła. Wiedział, że potraktował ją rzeczowo. Objął ją i trzymał w swoich ramionach aż do momentu, w którym limuzyna zatrzymała się przed Hotelem Delphi.
- To już tutaj – usłyszeli szofera. John spojrzał na nią, po czym zaczął ją całować. Niestety, dla niej trwało to krótko.
- Pamiętaj, dowiem się, gdy cokolwiek komuś powiesz – rzekł patrząc na nią poważnie.
- Spotkamy się jeszcze? - zapytała.
- Nie mogę ci obiecać, kiedy. Mam jeszcze kilka spotkań autorskich, tuż po nich pojawię się w najmniej oczekiwanym momencie – uśmiechnął się do niej.
🐬
Weszła niepewnie do Delphi mijając ludzi, którzy przebywali na holu. Przy recepcji zauważyła Rona, ale on na całe szczęście był zajęty swoimi obowiązkami. Udała się w stronę swojego pokoju, więc przeszła przez cały hol wchodząc do korytarza. Minęła windy szukając w kieszeni klucza. Miała ochotę położyć się i poddać swoim myślom, które zaczęły dawać o sobie znać.
Otworzyła drzwi i weszła do środka. Przywitała ją cisza. Położyła się na łóżku rozmyślając o pisarzu. Czuła coś dziwnego w sercu, miała wrażenie, że się w nim zakochała. Przyznać mogła, że bardzo jej się podobał. Być może nie potrafiła tego ukryć, a Cusack ją wyczuł i wiedział w jaki punkt trafić. Wiedziała, że był świadomy iż interesowała się nim. Gdyby było inaczej, nie tknąłby jej. Nie był gwałcicielem, ani psychopatą. Morena myślała o nim pozytywnie.
Wspomnieniami wróciła do wczesnego ranka, gdy byli razem w łóżku. Przyznać mogła, że świetnie całował i nie tylko. Czuła się przy nim dobrze, bezpiecznie, pomimo tego, że wcześniej się broniła. Nie pamiętała, by wcześniejsi „kandydaci na męża” byli dobrzy w łóżku, choć miała ich niewielu. Zwykle kończyło się po kilku minutach, bez euforii. A on? Był inny. Doprowadził ją do końca, pokazując, że jest prawdziwym facetem.
Pomimo tego, miała pewne wątpliwości. Obawiała się, że pisarz już więcej nie wróci. Był znaną osobą, mógł przebierać w o wiele ładniejszych kobietach,w dodatku równie bogatych. Bała się, że samotność i tęsknota zabiją ją. Nie mogła mu wierzyć w każde słowo, choć było inaczej. Czy żałowała? Nie. Nie czuła żalu, ani złości. Była podekscytowana tym, że nie byle kto się nią zainteresował. Być może na chwilę, ale dla niej liczyło się.
By całkowicie nie popaść w myśli, postanowiła zrobić porządki, a później ponownie przeczytać nową książkę „Pięć nawiedzonych pokoi hotelowych”.  




🐬 Chapter 11 napisany z mojej wyobraźni


Myślałam, że nie uda mi się z publikacją rozdziału ... ostatnio wiele się dzieje, więc spodziewałam się, że nie zajrzę tu tak szybko. Ponadto mam pewne plany, a raczej je realizuję, więc jeżeli wejdą w me życie na poważnie być może będę miała ograniczony czas na blogowanie. Jedynie będę mogła w nocy buszować xD za to skrócę sobie czas spania ... choć i tak mało sypiam. Ok. Wybaczcie, że nie zaglądałam do Was dość długo. Postaram się być na bieżąco. 12 czerwca - czyli jutro - będzie na TV6 Kontrakt na zabijanie o 22:55 - oczywiście będę oglądała, bo w nocy przeważnie nie śpię ;P Aha ... i 17 czerwca na Polsacie Cienka czerwona linia również o 22:55, więc będę oglądała, bo  w obu filmach Cusack :) 
scren / kadr z filmu Arsenal (Pakt Krwi)



Na pewno zajrzę do Was, więc się nie obawiajcie :) 

5 komentarzy:

  1. Czekałam i doczekałam się. Jak na powrót to niezły rozdział, zapowiada że się może rozkręcić, choć te przenosiny do innego pokoju... Huh, na pewno coś wymyślisz co zaintryguje. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Salvē!
    Nie wiem, jakim cudem skomentuję Ci ten rozdział po moim długim czasie przy telefonie. Haha - jak zabawnie to brzmi! Ladies and gentlemen, amusement time! (:
    Trunek kojarzy mi się z 'trinken'! No ale to nie żadna filozofia -- większość ludzi by na to wpadła.
    Szkoda, że ta klamka od drzwi nie zamieniła się nagle w sztuczną szczękę Snape'a. To on ma sztuczną szczękę? Ridiculous departure into death's embrace.
    Uwielbiam takie obrazy. (:
    Marihuana w papieroskach? No, no, no....
    Lecz imaginacja może się odimaginować i bam - już imaginacją nie będzie! Szkoda, że nie można sobie wyobrazić dobrych oraz pomocnych duchów i by one zaistniały.
    "When darkness will reign and blind us all, allegiance will bind us if we do not fall..." ;)
    Okna, które pokryły się lodem? I znowu dementorzy mi się przypominają. (:
    A w windzie też powiewy wiatru? ;p Wiesz, windy, huehve.
    Hmmm... to ciekawe, co takiego stało się w pokoju 1408? Poważna zbrodnia musiała to być. ×Anxiety/Angst× Dobra, nie wiem, czy "Angst" to można tak sobie napisać bez rodzajnika.
    Ja bym już dawno z Delphi się sama przegoniła.
    A czytałaś coś Kinga? Mam nadzieję, że jeśli nie tu, to odpowiesz na blogu o Alexandrze. Mam jeszcze jedno pytanie teraz - podoba Ci się nazwa "Coniferofluga"? Tak, tym razem to połączenie słów jest, nie wymysł z czeluści mózgowej - chodzi o "drzewo iglaste" oraz "muchę", haha. To drugie z islandzkiego jest. Nie uczę się islandzkiego, ale używam wiktionary i mucha jest po prostu pięknie. Spokojnie, nazwę - jak coś - zmienię raczej tylko na gg.
    Z diabłem? Ooi... fajnie by było, gdyby rzeczywiście pojawił się diabeł. Naprawdę. (; Lubię tego typu historie.
    Jackson w sumie ma trochę racji. Cusack dla własnego zdrowia powinien zaprzestać pisania powieści grozy. Za wiele piekła przetrwał, by wepchnąć się jedynie w kolejne, z którego może powrotu już nie być, chociaż... chciałabym doczekać się jakiegoś wątku o diable. (:
    Przypomniał mi się utwór "Memories of Another Life" z "Fluke'a". Film znany w polskiej wersji jako "Psim tropem do domu" - tytuł ten nie głupi i bardzej trafny, no ale w oryginale inaczej jest. Bardzo dawno oglądałam ten film i zawsze pierwsze to, co mi się z niego przypomina to ta melodia właśnie. A z tą melodią od razu mi się kojarzy "Zaklinaczka duchów" i "Wszystkie psy idą do nieba". Z tej bajki to prawie nic jednak nie zostało mi w głowie. Wkradają się w me myśli również szpitale, ehh...
    I heh, znowu potrzebny będzie Ci słownik. (;
    No i nie wiem znowu, jak mam ocenić ten rozdział. Ja to nie nadaję się do tego zbytnio, co już wiesz zresztą. Jak zawsze ciekawy i zainteresowana jestem dalszymi losami Cusacka - a może fatum? Hehe.
    Trzymaj się dobrze póki masz czego!
    Valē!

    OdpowiedzUsuń
  3. No i się stało....nasi bohaterowie mają nockę za sobą, faktycznie John jest mało romantyczny i nie mogę z tego momentu w którym wepchnął jej siłą tabletkę do ust,zachowywał się jakby nie pierwszy raz tak robił he he ;p dość tajemniczy wątek tej pary ale to dobrze bo pobudza wyobraźnię i czeka się z niecierpliwością na dalsze rozdziały. Co tu więcej, jest bardzo dobrze napisane i w niczym nie można się zakręcić,pozostaje tylko czytać i czekać na kolejne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  4. no Johna to mam ochotę kopnąć między nogi....kurde, co to było??
    Przecież ona wyraźnie mowiła, że nie... to on nalegał i nalegał... no ok, nie zgwałcił jej, ale jego postępowanie nie było uczciwe... a ta tabletka...no ja rozumiem, zjechała mu gumka, trzeba się zabezpieczyć inaczej, ale cholerka...o delikatność nikt go nie posądzi..
    i jeszcze to, że dowie się, gdy coś komuś powie.. no ja nie wierzę, że on tak po prostu ją wykorzystuje..to znaczy wierzę, bo jakoś nie posądzam go o uczucia do niej,ale jestem w szoku, ze mozna być tak wyrachowanym.
    Już czekam na następny :)
    u mnie nowy :)
    buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz, jakim cudem ja się dowiedziałam o nowym rozdziale, pomimo tego, że zapomniałaś mnie powiadomić? Dzięki mojemu systemowi powiadomień! Najwyraźniej po napisaniu komentarza dotyczącego poprzedniej wersji bloga, zaznaczyłam taki ciekawy kwadracik z prawej strony, który został ożywiony za sprawą komentującej o nazwie Siasia. Chociaż i tak zapewne się tego domyśliłaś. (: Zastanawiam się, skąd Morena ma niby wiedzieć, że Cusack nie jest psychopatą. Gwałcicielem w sumie też mógłby być, aczkolwiek jest to niezmiernie trudne do ukrycia, jeśli się jest osobą sławną, natomiast psychopaci... oj, oni tak manipulują ludźmi, że ktoś wcale może nie pomyśleć, z jaką osobą ma do czynienia. Nasz kochany John na psychopatę mi akurat wygląda.
    Zastanawiałam się, co on robi, gdy ściągał Morenie bluzkę. Przecież kobiecie będzie zimno i jeszcze się biedna przebudzi! Potem, gdy zabrał się za odpinanie stanika, ogarnęło mnie zdziwienie, i przeczucie mówiące ,,on zaraz zmusi ją do seksu”. Kiedy zsunął majtki i zaczął dotykać w kroku, szczęka mi opadła. Kurde, to jest Semir - myślałam. - Kolejne wcielenie Semira! Ahahahhahaha... Kurde, ty wiesz, jak ja lubię te semirowate zachowania! I nawet znalazł kolczyk w pępku! Jaki podstępny! A biedna Morena nie miała wyjścia, jak się zgodzić na zbliżenie. Moment, w którym pisarz wyciągnął prezerwatywę spod poduszki, spowodował, że spadłam z dachu. ;P Z czego można jeszcze spaść? ;D Z kanapy, konia, telewizora (telewizora?), szafy... Jak niby prezerwatywa znalazła się pod poduszką? Nie pamiętam, by Cusack ją tam wkładał. A wiadomo, że pamięć dotycząca czytanego tekstu zamiast obrazowej może być dokładniejsza. Mózg nie wypełni sobie szczegółów obrazu innym, podobnym, obrazem, który by oszukał człowieka, że nic tak naprawdę nie zaszło.
    Kiedy Cusack kochany wcisnął Morenie na siłę tabletkę przeciw ciąży, zaczęłam bić brawo. Toż to Semir w czystej postaci! I jeszcze sprowadził na siebie podejrzenia. Naprawdę wyglądało, jakby chciał ją otruć. A może po prostu nie chciał, żeby ktokolwiek widział, że każe jej wziąć jakąkolwiek pigułkę. Tylko że tego typu zachowanie jeszcze bardziej zwraca uwagę. Mógł jej wytłumaczyć, o co chodzi i kazać wziąć pigułkę niepostrzeżenie.
    Co do kwiatów, nie wiem, czemu mężczyźni sądzą, że to trafiony prezent. Dla mnie to oznacza, że ktoś nie ma pomysłu, co kupić. (Chyba że ktoś uwielbia kwiaty, no ale to lepiej w doniczce kupić, tak jak siostra ostatnio mamie kupiła. Moja mama lubi kwiaty. Ja w sumie też, ale oryginalne, i wolałabym sama kupić, bo jako prezent są dla mnie bez sensu. Mam nadzieję, że rozumiesz, co mam na myśli.)
    Rozdział interesujący. Założę się, że zapomniałam o wielu rzeczach, bo najpierw czytałam, a potem dopiero zabrałam się za komentowanie, co znowu tak rzadkie u mnie nie jest, ale czasem wolę komentować na bieżąco, bo mnie dopada skleroza.
    Weny życzę. (;

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz, który motywuje mnie do dalszego pisania. :)))