Listopad kończył się z
coraz gorszym ochłodzeniem. Pogoda przypominała marsz pogrzebowy.
Morena popatrzyła na widoki z okna. Nienawidziła zimnego wiatru,
tym bardziej deszczu. Wyszła z pokoju hotelowego na trzecim piętrze
udając się do kolejnego. Minęły dwa miesiące od momentu, w
którym widziała się z pisarzem. Ukrywała w sobie tęsknotę, ale
próbowała być silna. Musiała skupić się na pracy. Zanim weszła
do kolejnego pokoju, przed sobą ujrzała Samuela, który wychodził
z windy. Spodziewała się, że odprowadzał kolejnego ważnego
gościa, ale czarnoskóry był sam. Szedł w jej kierunku, na co
blondynka poczuła dreszcze. Zwykle Samuel nie zaczepiał jej w
czasie pracy, bo nie miał po co.
- Morena, musimy pogadać
– poinformował ją. Patrzył na nią poważnie, co zastanawiało
pokojówkę.
- Coś nie tak? -
zapytała niepewnie.
- Może pójdziemy do
biura, nie odliczę ci z pensji, o to się nie martw. Chcę po prostu
coś wiedzieć – powiedział. Oboje podążyli w stronę wind.
Morena nie kryła skrępowania. Nie pamiętała kiedy ostatnio Samuel
L. Jackson zapraszał ją do swojego gabinetu. Przypomniały jej się
słowa Cusacka, który śmiał się, że będzie popijała z
czarnoskórym whisky. Nie chciała doczekać tej chwili.
Winda zjechała na
parter, wtedy metalowe drzwi się wysunęły, Samuel kazał jej
pierwszej wyjść. Droga do samego biura minęła w milczeniu. To
dodawało większej krępacji Morenie. Zwykle potrafiła być
wygadana, lecz obok niej nie stał pracownik, a pracodawca.
Za dużymi podwójnymi
drewnianymi drzwiami znajdował się gabinet należący do L.
Jacksona. Pasował do opisu z książki Johna. Pomieszczenie było
ponure; dominował kolor brązu, beżu. Od lat nie zmieniało się
wyposażenie oraz umiejscowienie. Gdy Morena zajrzała tu pięć lat
temu, było równie tak samo.
Poczuła zapach cygara,
które musiało być niedawno spalone przez szefa Hotelu. W powietrzu
unosił się znikomy dym tytoniu. Samuel kazał kobiecie usiąść na
skórzanym fotelu, gdzie niegdyś siedział Cusack. Poczuła wygodę,
lecz wiedziała, że nie miała na co się przyzwyczajać, bo nic nie
świadczyło, by „asfalcik” miał ją tu zapraszać na prywatne
popijawki.
Samuel zauważył jej
obserwacje owego pomieszczenia. Miałaby tu wiele do wysprzątania.
Zasiadł na swoim starym eleganckim fotelu patrząc na Morenę
poważnym wzrokiem.
- Ktoś wie o tobie i o
pisarzu – zaczął, na co zrobiła się czerwona. Gdyby mogła,
ukryłaby się pod biurkiem. Jednak musiała dzielnie znieść
rumieńce, które paliły ją, jak ogień.
- To znaczy? - zapytała.
- Powiem wprost: parę
dni temu otrzymałem list z Los Angeles. Ktoś widział cię i Johna
w Hotelu Playa. Z tego, co wiem, to byłaś w Book NY, gdzie Cusack
miał spotkanie z czytelnikami. Wtedy pojechałaś z nim później do
Hotelu i wróciłaś na drugi dzień – wyjaśnił. Hotel Playa był
konkurencją, może nie zagorzałą, ale jak na razie posiadał
więcej gwiazdek od Delphi i był nowoczesny.
- Nie wiem, co mam
odpowiedzieć – przyznała. Spodziewała się, że nikt się nie
dowie, bo minęły już dwa miesiące. Nie mogła powiedzieć, że
szukała tam pracy, tym rozwścieczyłaby Samuela. Przeczuwała, że
kłamstwo nie grało tu roli, wolała zwiesić głowę i czekać na
lincz. - Ktoś chce mnie oczernić … albo Johna … Kto mógłby za
tym stać? - zadawała pytania. Czuła się na skompromitowaną.
Jednak nie mogła już nic zrobić. Jej ręce drżały, choć w
pomieszczeniu nie było zimno. Morena wyglądała na zakłopotaną i
Samuel o tym dobrze wiedział.
- Jesteś dorosła, wiesz
co robisz … To twoja sprawa, z kim idziesz do łóżka, ale John to
nie zwykły facet z ulicy. Być może padł ofiarą jakiegoś
prześladowcy, bo gdyby to był paparazzi to już dawno gazety
huczałyby o tym – powiedział. - To nie pierwszy list, jaki
otrzymałem od tego anonima. Sądzę, że to ten sam osobnik, bo
pismo jest identyczne, oraz nadanie.
- Ja nie wiem nic o tym …
sama jestem w szoku, kto mógłby takie rzeczy wypisywać – mówiła.
Samuel nalał do literatki alkoholu z karafki. Spojrzał na
roztrzęsioną Morenę. Wyglądała jak nastolatka przyłapana na
seksie z zakazanym jej facetem. Upił łyk drogiej szkockiej nie
mając zamiaru częstować pracownicy.
- John miał przyjść do
mnie i spojrzeć na list, ale najwidoczniej pomylił się i wziął
ciebie – zaczął. Nie wyglądał na żartownisia, a jego powaga w
głosie niemal straszyła blondynkę. - Chcę cię przestrzec, nie
pomyśl, że jestem jak zły tatuś, który chce ochronić swoje
dziecko. Gdybyś była moją córką, zakazałbym ci spotykać się z
nim. Jednak nie jesteś, więc nie mam takiego prawa, ale za to
możemy trochę pogadać – jego głos był nadal poważny. Morena
już wiedziała, dlaczego Samuel irytował Johna. Jego psychologiczna
gadka równie się wwiercała w głowę, co gwóźdź w stopę. -
John nie jest odpowiednim facetem dla ciebie. Może to, co wydarzyło
się w Playa dało ci wiele do myślenia. Nie musisz mi nic
opowiadać, bo domyśliłem się po tym liście, co właściwie się
wydarzyło między tobą, a Cusackiem. Skojarzyłem fakty.
- Ja nie jestem … to
znaczy … przyznam, że bardzo mi zaimponował – nie wiedziała co
powiedzieć. Czuła, że się gorzej pogrąża.
- Wiem. Jest pisarzem,
inteligentnym facetem mającym to coś w sobie, ale nie wiesz o nim
tyle, by chcieć wejść w jego życie. Czy ty naprawdę wyobrażasz
siebie, jako jego żonę? Wątpię. Jesteś zaślepiona tym, że
miałaś przed sobą sławnego człowieka. On wykorzystał to i cię
zostawił. Nie mówię, że Cusack jest złą osobą, ale ma już
taką osobowość. Musisz się pogodzić z pewnymi faktami. John ma
ogromny bagaż życiowy. Nie wiesz ile musiał przejść, i jak wiele
wycierpiał. Nie podołałabyś trwać przy nim. Jesteś od niego nie
tyle co młodsza, ale i też twoje doświadczenie życiowe jest
minimalne.
- Ma pan rację …
jestem naiwna … i … pokazałam się z gorszej strony – miała
łzy w oczach. Miała tą świadomość, że nie wiedziała za wiele
o pisarzu. Jedynie pewne informacje ze stron gazet, czy internetu.
Samuel wiedział o nim wiele, dał po sobie to poznać.
- Nie mów tak o sobie.
Jesteś jeszcze młoda. Chcesz mieć faceta dla siebie. Źle
trafiłaś. To nie twoja wina, że to tak się potoczyło. Zbyt wiele
was dzieli, różni, abyś mogła związać się z nim na poważnie.
Chcę ci uświadomić, że jesteś zbyt wrażliwa dla niego. On jest
nieco depresyjny, wiecznie gdzieś się spieszy, ma swoje zasady –
tłumaczył. - A nawet, gdyby ci się udało z nim związać, to
mógłbym się założyć, że po kliku miesiącach wróciłabyś z
płaczem. - Samuel był bezwzględny, ale chciał otworzyć jej oczy.
- Wiem o jego
przykrościach z przeszłości – zaczęła. - Wiem, że stracił
córkę, która chorowała na raka.
- Wiesz to z gazet –
rzekł. - Ale nie wiesz, co on przeżywa. Przeszłość może
zrujnować przyszłość. Nie kieruj się informacjami z gazet … bo
mocno się rozczarujesz. John może wygląda na miłego, przyjemnego
faceta, ale może okazać się całkiem inny. Nie wiesz, co w nim
siedzi. Nie pogodził się ze śmiercią córki, więc nadal cierpi.
- zauważył, że zamyśliła się. - Moreno, ktoś chce zaszkodzić
Cusackowi i musisz wiedzieć, że to także się odbije na tobie.
Ktoś, kto najprawdopodobniej podąża za Johnem, chce mu uprzykrzyć
życie. To już drugi list, jaki otrzymałem na temat Johna. Pilnuj
się i przede wszystkim powiadamiaj mnie, gdy zobaczysz coś
podejrzanego.
- Nie można iść z tym
na policję? - zapytała. Samuel się zaśmiał.
- Te listy nie są
wystarczające. Gdyby ktoś groził śmiercią, to wtedy mógłbym,
ale … to John powinien się tym zająć, nie ja. Jestem pewny, że
pisarz i tak zgłosi zażalenia na temat psychola, który śledzi
jego każdy krok. Nie pojawił się po pierwszy list, więc wątpię,
że jest zaciekawiony sprawą. Sądzę, że gdy psychol zrobi kolejny
krok, można wtedy myśleć nad zidentyfikowaniem potencjalnego
psychola – wyjaśnił.
- Ten psychol wie już o
mnie … martwi mnie to … nie chciałam rozgłosu. Wszystko działo
się tak szybko – powiedziała.
- Poszczęściło mu się,
gdy obserwował pisarza, więc byłoby dobrze, gdybyś zgłaszała
każde niepokojące sytuacje. Możesz już wracać do pracy. A,
pamiętaj o tym, co ci powiedziałem o nim – Morena zgodziła się
z szefem i oddaliła od gabinetu czując nie tylko strach przed
nieznanym nadawcą listów, ale i smutek, bo pisarz był uznawany za
rozkapryszoną gwiazdkę. Nadal towarzyszyło jej uczucie, jakby
stała obnażona przed własnym szefem.
🐬
Los Angeles.
Pomimo jesieni, w L.A.
było pięknie. Słońce już tak nie ogrzewało plaży, a wiatr
powiewał chłodem, jednak to pogoda dopisywała. W kawiarni nie było
zbyt wielu ludzi, panowała spokojna atmosfera. John zaszył się w
kącie popijając kawę. Co jakąś chwilę pisał na klawiaturze
kolejne fragmenty nowej opowieści o Pokoju 1408. Głównie używał
wyobraźni, aby opowiadanie zyskało w sobie wiele ciekawych wątków.
Nie krył, że potrzebował kolejnego wejścia do piekielnego pokoju,
gdyż brakowało mu pewnych informacji. Spojrzał na dolną część
ekranu laptopa, bateria już działała na 40%. Nie chciał stąd
wychodzić za szybko, czuł, że dopadła go wena. Nie mógł tego
zmarnować. Na wirtualnych kartkach powieść liczyła już ponad
trzysta stron. Zatrzymał się na fragmencie, w którym całował
Jennifer zachęcając ją do współżycia. Tą Jennifer była
Morena. Ponownie zmienił jej imię na inne. Nie chciał, by
ktokolwiek pomyślał, że ta pokojówka istniała naprawdę. Być
może obawiał się, że ktoś zacznie ją dręczyć. Dlaczego nazwał
ją Jennifer? Dlaczego nosiła imię jego byłej żony? Czy ponownie
za nią zatęsknił? Nie. Już nie. Czas leczył rany, może nie
całkowicie, ale jednak. Morena miała w sobie wiele cech, których
brakowało u Jennifer. Gdyby jego była żona miała coś z Moreny,
być może do dzisiejszego dnia siedziałaby u jego boku. Nie
musiałby spać w „pracowni”. Nie musiałby znosić na oknach
wysuszone kwiaty. Morenie również brakowało coś z Jennifer. John
już sam nie wiedział, która byłaby lepsza. Z byłą żoną
spędził kilka ładnych lat, nigdy ją nie zdradzał. Tuż po
zbliżeniu z Moreną również nie mógłby pójść z inną. To nie
byłoby już to samo. „Wrócę tam, by porwać ją w swoje
ramiona. Zatęskniony za jej spokojem, niepewnością; za jej
słodkimi ustami, drobnym ciałem. Jej oczy tak pięknie błyszczały
odcieniem błękitu. Nie chciała, bym odszedł, ale uczyniłem to
(...) A wtedy drzwi się otworzą, ujrzę te cyferki, które
demonicznie zmieniały kształty. 1408 ponownie będzie musiało
znieść mój widok, moją obecność. Co na to powie, gdy zabiorę
kogoś ze sobą?” - dopisał.
- John? - usłyszał
męski głos. Nie za wysoki facet przeszkodził mu w pisaniu
opowieści, który dosiadł się bez pytania. John spojrzał na niego
zamykając laptopa.
- Pudens – poznał w
nim adwokata. Ten, który pomógł mu z meldunkiem do 1408 w Delphi.
- Co cię tu sprowadza – zapytał.
- Przyjechałem w
odwiedziny do brata – zdradził. - Nie sądziłem, że spotkam cię
w tym miejscu. Odpoczywasz? - zapytał.
- Tak jakby … ale
pracuję nad książką – rzekł. John nie miał ochoty z nim
gawędzić.
- Norris nic nie
wspominał – rzekł. - Słyszałem o twoim sukcesie po
opublikowaniu przewodnika.
- Jestem świeżo po
spotkaniach z czytelnikami. Już dawno nie czułem sukcesu w
kieszeni, ale nie będziemy rozmawiać o moich sukcesach. Jestem
pewny, że Norris ci powiedział o jakimś psycholu, który wysyła
listy do Delphi na mój temat – powiedział. Po ostatniej rozmowie
telefonicznej z Samuelem L. Jacksonem dowiedział się, że Morena
również padła ofiarą. Może i przypadkowo, ale ktoś z Los
Angeles musiał przylecieć do Nowego Jorku za nim, aby poobserwować
i później zadręczać listami.
- Jasne – odrzekł. -
Mówił o listach, ale nie mam do nich wglądu, więc ci nie pomogę
na sucho. Musze dokładnie wiedzieć, co ten psychol tam napisał i
czego właściwie od ciebie chce. Jednak za szybko by straszyć
anonima sądem, bo nawet nie znamy jego danych osobowych. Jak na
razie musimy czekać. Wiem, że chciałbyś wszystko załatwić od
razu i bez rozgłosu, ale przygotuj się na to, że ktoś będzie
próbował ci zaszkodzić.
- Nie mam zamiaru
przejmować się jakimś psycho fanem, gdy mam inne sprawy na głowie.
Dobrze wiesz, że nie mogę zaprzątać sobie tym tyłka. Jeżeli
znowu ten ktoś raczy napisać do Samuela na mnie, to nie odpuszczę
– powiedział.
John nigdy nie przejmował
się błahostkami, choć sprawa z listami zaczęła go nieco męczyć.
Wolał skupiać się na pisaniu, choć już nie zwiedzaniu
potencjalnych miejsc nawiedzanych przez duchy. Od momentu ukazania
się książki „Pięć nawiedzonych pokoi hotelowych” zaprzestał
nocowania w upiornych miejscach. Ulotki z zaproszeniami do
najróżniejszych miejsc wyrzucał do kosza na śmieci. Postanowił
dać spokój z duchami, gdyż zatracił się w pisaniu powieści o
1408, ale z minimalnymi elementami grozy. Bardziej skupił się
wątkach romantycznych, erotycznych jak i przygodowych.
W mieszkaniu panowała
ponura atmosfera, poprzez zasłonki, które przyciemniały
pomieszczenie ograniczając dopływ światła z okien. Podszedł tam
odsłaniając okna, gdyż nienawidził zaciemnionych pomieszczeń.
Nastąpiła jasność, a wtedy na chwilę przysiadł na fotelu.
Włączył laptop, aby napisać kolejne fragmenty.
🐬
Zaglądał do skrytki
pocztowej raz w tygodniu. Przeważnie w kopertach kryły się listy
od fanów, czy pocztówki zawierające zaproszenia do hoteli. John
zwykle nie odpisywał na listy, uważał to za zbędne. Nie marnował
czasu na sklecanie kilku zdań do kogoś, kogo w ogóle nie znał.
Doceniał w jakiś sposób to, że fani przychodzili na spotkania
czytelników, czy kupowali jego książki, ale nigdy nie
korespondował z żadnym z fanatyków jego powieści i przewodników.
Nie czuł obowiązku
odpisywania na listy i tego się trzymał.
Między pocztówkami oraz
kopertami ujrzał widokówkę Hotelu Delphi. Wyszedł z poczty udając
się do swojego samochodu. Gdy wsiadł za kierownicę, przyjrzał się
dokładnie informacjom na tyle widokówki: „Opuszczony budynek,
w którym niegdyś był club gothic midnight ma powiązanie z 1408”.
- Kolejne dziwactwo do
kolekcji – powiedział sam do siebie. Odłożył korespondencję,
aby udać się na małą przejażdżkę. Wyjął dyktafon z kieszeni
w celu nagrania kilku rzeczy: „Hotel Delphi nie daje o sobie
zapomnieć, być może dlatego, że paparazzi nie zainteresowało się
piekielnym pokojem, a mną. Czy Samuel L. Jackson mógł wysłać
pocztówkę z dziwną wskazówką? Wątpię. Zbyt mocno się wywyższa
i ta jego psychologiczna gadka o życiu i nie tylko. Nie zdziwiłbym
się, gdyby ktoś planował na mnie pułapkę. A może jednak zajrzę
tam?” - odłożył dyktafon zatrzymując się na światłach.
Ponownie go chwycił i włączył: „Ciekawi mnie nadawca listów
do L. Jacksona. A może właśnie za mną jedzie? Może jest bliskim
znajomym? A może to jakiś nadęty psychol, który chce doprowadzić
mnie do śmierci, ale dlaczego? Czy psychole muszą mieć jakieś
powody?”
🐬
Pomimo listopadowej
pogody, w Los Angeles było ciepło. Pisarz przekręcał się z boku
na bok, po czym ocknął się z dziwnego snu. Włączył lampkę
nocną zauważając, że jest u siebie w pokoju. Było mu gorąco,
więc odkrył kołdrę. Popatrzył przed siebie zastanawiając się
nad snem. Wstał po nie dłuższej chwili trącąc bosymi nogami
buty, jakie pozostawił przy łóżku. Dotarł do kuchni, gdzie
również włączył światło, które nieco drażniło go w oczy.
Był senny, ale pragnął napić się czegoś zimnego, więc wyjął
z lodówki butelkę wody. Odkręcił ją i upił kilka głębszych
łyków czując, że napój był chłodny.
Spojrzał na stół, na
którym leżało jeszcze jedzenie. Nie miał chęci sprzątać po
sobie od kilku dni, gdyż był zajęty nie tylko pisaniem o 1408, ale
i również innymi sprawami. Usiadł przy stole z butelką w ręce
zastanawiając się nad wszystkim.
Poprzez zawirowania
zapomniał o pewnej blondynce. Gdy jego książka stała się
bestsellerem, nie mógł myśleć o czymkolwiek niezwiązanym z
pisaniem. Za sobą miał już kilkanaście spotkań z czytelnikami,
oraz wywiady. Ostatnio powrócił do ćwiczeń na siłowni, a także
zajął się równie innymi rzeczami.
Sen przypomniał mu o
Morenie, choć nie raz wkradała się w jego myśli tak nagle. Nie
tęsknił za nią, przynajmniej miał takie wrażenie. Lubił ją za
to jaka była. Nieco ujmowała go swoim spojrzeniem i tym, że była
zapatrzona w niego. Wykorzystał jej słabość, ale nie czuł się
winny. Przypomniał mu się ten dzień, w którym uwiódł ją i
zaciągnął do swojego łóżka. Czuł się niemal dumny z tego
powodu. Morena wydawała się być uroczą młodą kobietą.
- Cholera – wymsknęło
mu się. Przypomniał sobie, że obiecał jej wycieczkę do Los
Angeles. Poprzez obowiązki zapomniał o niej, i o tym, co jej
obiecał. Listopad powoli się kończył, a John miał świadomość,
że tamta dziewczyna czekała na niego. Nie mogłoby być inaczej.
Gdyby był zwykłym facetem, może i zapomniałaby o nim, ale był
cenionym pisarzem.
Dlaczego więc myślał o
niej? Zastanawiał się nad tym kolejne minuty. Morena była
zwyczajną pokojówką, bez przyszłości. Mogła kolejne pięć lat
robić u Samuela, a nawet i dziesięć. Pamiętał rozmowę, w której
mówiła, że nie wyprowadzi się z Delfina. Może i to go nie
dziwiło, gdyż nie zarabiała za wiele. A co by się stało, gdyby
zobaczyła świat poza hotelem? Chciał pokazać jej uroki Los
Angeles, był pewny, że wtedy otworzy jej oczy i dziewczyna zobaczy,
że Hotel Delphi nie jest jedyny na świecie. John nie mógł przez
dłuższą chwilę wyjąć jej ze swoich myśli. Przyznać mógł, że
pomimo zwyczajności, miała to coś w sobie. Nie żałował, że
przespał się z nią, że zaciągnął ją do łóżka. Bardzo
dokładnie zaplanował ten dzień, wiedział, ze poprzez fragmenty w
książce Morena zjawi się na spotkaniu w Book N.Y. , by z nim
pogadać, a on później mógł ją zabrać do Playa i zachęcić do
miłosnych igraszek. Nie bez powodu ukrył prezerwatywę pod
poduszką, wiedział, że ją użyje.
Szczególnie w pamięć
wszedł mu moment, w którym dotykał ją w różnych miejscach. Była
wrażliwa, i reagowała na to, co jej robił. Wiedział, że nie
udawała. Jej realistyczne odruchy mówiły same za siebie. Pragnęła
go i czerpała samą przyjemność ze spotkania w łóżku. Gdyby
była obok, pocałowałby ją i ponownie zaciągnął do swojego
gniazdka.
🐬 Chapter 12 napisany z mojej wyobraźni.
Hojlaaa :P 12 czerwca obejrzałam "Kontrakt na zabijanie", ale szczerze mówiąc niedokładnie, bo późno puścili na szóstce i sen mnie zwalał z nóg. Soo ... obejrzę na spokojnie jak uda mi się za parę zł kupić owy film, bo przyznam, że wart obejrzenia. Jak widzicie - trochę oddaliłam się od wątku 1408, ale powrócę już całkiem niedługo. Jestem na etapie pisania co nieco o samym pokoju, wiec ... Po prostu nie chcę jak King skończyć za szybko z opowieścią. Obecnie mam niewiele więcej stron od niego :) Co do 1408 mam już pewną dość logiczną teorię, jaką prawdopodobnie "włożę" w opowiadanie. To na tyle ....
gif pobrany z google.com search j cusack gif |
W przeciwieństwie do opka Frozen, nie mam tu kompletnej fabuły. Nadal skupiam się na tym, by ją podprowadzić do samego końca, co jest niełatwym zadaniem dla mnie. Mogę śmiało stwierdzić, że opowiadanie 1408 nie osiągnęło jeszcze połowy, a spodziewam się, że będzie miało co najwięcej 50 rozdziałów xD Na Frozen dobiłam 40 rozdziałów i mam delikatnie mówiąc połowę opowiadania, co stwierdzam, że może posiadać około 100 rozdziałów z Epilogiem. Nie wiem czy się śmiać, czy płakać. Trzymajcie za mnie kciuki, bo Frozen chcę dokończyć już do końca lipca, by zająć się nową opowieścią :) Oczywistością jest to, że mam niemały bałagan w treści i tu i na The Frozen Blood. Powodem jest tez stary program worda ;/ który nie chce ze mną współpracować (nie robi takich myślników itp. jak powinien). Pracuję na małym notebooku, który potrafi sie zawiesić, a mam dać do naprawy aż dwa laptopy, którym dyski trachnęły (nie poczuwam się do winy :) ) Więc z poprawką Pokoju jak i Frozen zajmę się później - na pewno po ich ukończeniu ... O kurka ... ale się rozpisałam :)
Hej:)
OdpowiedzUsuńTrochę się naczekałam na rozdział, ale to nic:)
Nieźle. Robi się coraz bardziej intrygująco. Może i bohater nie przebywa w 1408, ale to nie znaczy, że 1408 z nim skończył.
Ciekawa i budząca strach historia o tej parze... I jeszcze ten nagły brak światła i męski głos w windzie. Biedna Morena. Jakby nie było, miała prawo się przestraszyć... W końcu już jeden powod do niepokoju w tym hotelu się znajdował.
Ciekawi mnie, jakie jeszcze tajemncie kryje w sobie pokoj 1408:)
Pozdrawiam i czekam nn!
Zycze weny i czasu, oraz mam nadzieje, ze szybko zobacze kontynuacje;)
opowiadaniebyjasminelovelace.blogspot.com
Znowu mi się kasuje komentarz!
UsuńNiedopuszczalne!
Niebieska tapeta w srebrzyste wzorki? Ja to, gdyby możliwe to było, zamieściłabym tam jakąś mgławicę. Pięknie się prezentują.
Haha, przez chwilę pomyślałam, że nie ma w tym pokoju też i łóżka - a poprzedni lokator dawno temu je zniszczył, podpalił i zrzucił komuś na głowę. Nie zapominajmy przy tym, że był mistrzem kuchni i kochał zimę.
A w tej łazience... potłuczone gary!
Numerkach? Haha. ;D
Znowu Asfalcik... xD Ciekawe, czego chce. {złośliwy uśmiech niczym u demona}
Haha, bo Asfalcik wszystko widzi. Zaskoczyło mnie to, że chce mu wyjawić parę rzeczy, no i coś mi ta historia zaczęła przypominać. Ewidentnie "Asfalcik" {chyba już przy tym zostanę, haha} chce uczynić Cusacka sławnym nie bez powodu. Nie wierzę w szczere jego intencje.
Wchłonął pokój biżuterię? Rany, rany....
"Ten pokój już więcej nie dostanie dusz" - haha, podoba mi się to zdanie. (;
Babcine perfumy? Ile ja o nich słyszałam... (;
Modlitwa po hiszpańsku? Ciekawe. Ja z takiego stresu to chyba wszystko bym zapomniała.
Ten głos jest intrygujący - jak i sytuacja, w której Morena się znalazła ogólnie.
Ooo... tak, miał żyłę. (;
Najlepsze miejsce na samobójstwo... brzmi to nieźle i logicznie.
Haha, chyba coś będzie z charakterku Cusacka. ;)
Ten rozdział jest lepszy - znacznie ciekawszy - od poprzedniego, tyle Ci powiem. Hah, gdy wszystko jest dobrze, rozwodzić się nie ma nad czym.
(;
Haha, miałam szczęście, że ten komentarz się skasował na początku pisania. Inaczej miałabym kłopoty, hvehah.
UsuńBędę, jak ogarnę inne :D
OdpowiedzUsuńon jest wredny wykorzystuje swoją urodę i sławę aby pobawić się Moreną a ona naiwna jeszcze tego nie widzi
OdpowiedzUsuńJezus Matka Maria Częstochowska Krakowska Biedroniecka I Cokolwiek, Co Jest Matką, jak ja późno tu jestem. Dobra, czas przestać się dziwić.
OdpowiedzUsuńCzemu przeczuwam, że niedługo anonim dręczący Cusacka spotka się z nim w genialnej akcji? Ciekawa jestem, kto to jest i czy przypnie się także do Moreny, skoro spędziła noc z Johnem w hotelu Playa (szkoda, że nie mieli piasku gratis plus od razu całego Playa, od telefonów). Możliwe, że jego planem jest zepsucie życia pisarza, co oznaczałoby także zajęcie się Moreną. Najlepiej, jakby to była kobieta, która sądzi, że John się nią nie zainteresuje i dlatego tak cuduje - jednak nie jest to moja teoria.
Załóżmy, że jakiś psychol śledzi Cusacka (no bo nie mamy pojęcia, kto to jest). Sam fakt, że go śledzi, każe mi myśleć, że ma powód - chociażby taki, że próbuje sprawdzić, jak daleko jest w stanie się posunąć zanim go ktoś zatrzyma. Może też czerpie satysfakcję z tego, że obserwuje znaną osobę, a mimo to jest nieuchwytny. Może sam chce, aby o nim rozmawiano.
Samuel ma oczywiście rację. Cusack nie jest najodpowiedniejszym facetem dla Moreny. Blondynka może się surowo zawieść, chociaż odniosłam wrażenie, że pisarzowi jednak trochę na niej zależy, skoro teraz by nie poszedł do łóżka z inną... albo mu się tak wydaje.
I Samuel, nie myśl, że nie pamiętam, że nie poczęstowałeś Moreny szkocką. Niegrzeczny jesteś, oj, niegrzeczny...
Ja tam lubię ponurą atmosferę plus włączony telewizor (w ciemności).
Czemu mam wrażenie, że prędzej ktoś tutaj umrze zanim Ty ujawnisz, kim jest anonim? Aaarggg. (Ta, nie jestem szczurem lądowym. ;P)
I co ja mam rzec na temat tego rozdziału? Jest interesujący, na pewno nie jest nudny. Szkoda tylko, że nikt nie sprawdza Twoich tekstów. Znalazłam kilka (a raczej dość sporo) drobnych błędów, co znowu nie jest takim dziwnym zjawiskiem.
Mam sprzeczne myśli odnośnie anonima. Jakie dziwy, jakie dziwy... Nic dziwnego, że dziwy, skoro za dużo myśli kłębi się w mojej głowie. Ale hej! Może być na przykład genialna scena z anonimem w masce versus Cusack.
UsuńI chyba muszę popracować nad komentowaniem. Nie umiem prawić komplementów. 0.0
Usuń...no wreszcie tu jestem:)
OdpowiedzUsuńnasz pisarzyk zaczyna bić się z własnymi myślami,raz budzi się w nim romantyk a za chwilę nieczuły drań, ale jedno jest pewne, Morena nie zniknie z jego życia i wydaje mi się że to dopiero początek ich wspólnych przygód, nie koniecznie miłosnych ha ha....
Postać anonima jest nad wyraz ciekawa, któż mógłby mu chcieć zaszkodzić i dlaczego?Czyżby John zalazł komuś za skórę?No i jeszcze ten fragment wyrwany z tekstu że
gadka Samuela wwierca się w nią jak gwóźdź w stopę...,ja bym go raczej wbiła ha ha,ale to tak żartobliwie z mojej strony...No i rozdział dłuższy niż zawsze co cieszy mnie niezmiernie:*
No to narobiłam sobie gigantycznych zaległości... masakra...
OdpowiedzUsuńAle nadrabiam, juz nadrabiam.
Moreny mi trochę szkoda. Nie lubię Johna...i nie jestem pewna czy kiedykolwiek polubię.. i to chyba zwłaszcza za to jak traktuje Morenę...
Choć mam też wrażenie.. po jej rozmowie z Samuelem, że ona sama nie do końca wie, czego chce...I w sumie to nie tak, że jestem przeciwna ich relacji. Nawet nie, ale Morena musi w tym wszystkim myśleć o sobie, bo przy Johnie traci głowę.. a jemu przydałby się ktoś, kto trochę by go poustawiał..