Święta Bożego
Narodzenia zbliżały się dużymi krokami. Wielu pracowników Hotelu
Delphi nabrało urlopy na kilka dni, zaś Morena nawet nie myślała
aby skorzystać z wolnego czasu. Nie miała dokąd udać się podczas
świąt. Samuel o tym wiedział, gdyż dziewczyna któryś rok
przebywała w Delfinie świętować ten magiczny czas w restauracji z
niewielką grupą gości hotelowych. Pomimo tego, że pokoje były w
90% pozajmowane, goście udawali się do swoich rodzin na święta,
by już po - wrócić do Hotelu, a później wyjechać. W czasie
świątecznych dni pokoje były tańsze, może nie dużo. Morena w
ten czas zauważała wyraźniejszy spokój. Za dnia krzątało się
niewielu ludzi, którzy byli zajęci zwiedzaniem sklepów Nowego
Jorku za prezentami dla rodzin.
Choć do świąt
pozostało kilka dni, ludzie już świętowali zaczynając od
szaleństw zakupowych, po odwiedziny swoich bliskich. W Nowym Jorku
święta zaczęły się na początku grudnia. Morena miała dość
tych ozdóbek świątecznych, dmuchanych Mikołajów przed niemal
każdym sklepem. Towarzyszył jej czarny humor widząc zakochane
pary, które przechadzały po chodnikach miasta obdarowujące się
uśmiechem, prezentami i komplementami. W niektórych chwilach
chciało jej się płakać. Czuła napływające łzy, oraz ból jaki
towarzyszył w jej sercu. Miała wrażenie, że została wykorzystana
i oszukana. Może wcześniej jakoś się trzymała, gdyż miała
nadzieję, że pisarz po nią wróci. Tak się nie stało. Została
sama … a od września minęło trochę czasu. Mogła zapomnieć o
wyjeździe do Los Angeles. John Cusack zakpił z niej, w końcu
musiał jakoś ją przekonać do zbliżenia, bo w innym razie
odmówiłaby. Blondynka już sama nie wiedziała, czy to była jej
wina, czy jego. Poczuwała się do winy, gdyż miała wrażenie, że
sama tego chciała i wlazła mu do łóżka. Gdyby było inaczej nie
wyszłaby z Delfina, a to był znak, że wiedziała po co idzie do
niego. Miała świadomość, że była głupia, gdyż pisarz nie
zapraszał w celu rozmowy o pogodzie. Chciał ją zdobyć i tyle. Czy
wierzyła, że od czasu odejścia od żony nie miał kobiety? Być
może. Był bardzo nachalny w łóżku, całował z zachłannością
i wchodził bardzo mocno. Morena dobrze wspominała ten czas z nim,
ale dręczyła ją myśl, że mógł ją odebrać za łatwą. A
jeżeli Samuel miał rację? Jeżeli John faktycznie był draniem,
który nie posiadał uczuć? W końcu przeżył tragedię, stracił
córkę, a później żona od niego odeszła. Poprzez te wydarzenia
mógł się zmienić.
Pomimo tego wszystkiego
zbierała o nim informacje. Gdy tylko pojawiał się artykuł w
gazecie o nim, wycinała go i wklejała do swojego zeszytu A4. Miała
już małą kolekcję artykułów o ulubionym pisarzu, z którym
miała „szczęście” pójść jednorazowo do łóżka. Morena w
pewnym sensie czuła euforię, że przez tą chwilę należała do
niego. Ujęło ją to, jak bardzo ją zachęcał do seksu. Te
pocałunki, były prawdziwe, przyjemne. Nie mogła zapomnieć o tym,
nawet nie chciała. Podczas przerwy siedziała na swoim łóżku z
zeszytem w ręce. Patrzyła na zdjęcia Cusacka przypominając o tych
intymnych wspomnieniach. Tak bardzo go pragnęła ujrzeć, wtulić
się w niego. Czuła, że zwariowała. Jednak to chyba go pokochała.
Obawiała się, że te uczucia były jednostronne, a pisarz uznał
spotkanie w łóżku, jako rozrywkę.
Kalendarze wskazywały na
środę – dwudziestego grudnia. Tego dnia Morena pracowała do
południa odczuwając spokój, jaki panował w hotelu. Może na holu
trwały rozmowy między gośćmi, ale nie powstawały tłumy. Niemal
od początku grudnia było znacznie mniej pracy, niż zazwyczaj. Nie
spotkała przy recepcji pani Nortons, która jej nie lubiła z
niewiadomych powodów. Blondynka odetchnęła z ulgą, gdyż Sarah
musiała już pobrać urlop. Za to zobaczyła się z Ronem, który
układał klucze. Pięćdziesięciolatek spojrzał na zasmuconą
pokojówkę, która szła z koszem brudnej pościeli. Zatrzymał ją,
gdy ta miała pójść w stronę pralni.
- Co taka smutna?
Niedługo święta – powiedział, jakby to miało zmienić.
- Zamyśliłam się –
rzekła. Nie chciała rozmowy, dobrze jej było skupić się na
pracy, by czas szybciej zleciał i mogą wtulić twarz w swoją
poduszkę.
- Czyżby? Wiem, że
trzeci, czy czwarty rok z rzędu spędzasz Boże Narodzenie w tym
miejscu, może zechciałabyś w tym roku spędzić święta razem z
nami? - zaproponował. Morena obdarzyła go szczerym uśmiechem, nie
spodziewała się, że Stachury zechce ją przyjąć na święta do
siebie. Już wyobraziła sobie, jak jego żona przygotowuje wszystko
na stół zamartwiając się, czy to, co upiekła, jest faktycznie
dobre. Morena ją znała, przypominała jej matkę, która również
wkładała dużo serca w to, co robiła. Żona Stachury piekła
ciasta na zamówienie, co przynosiło dodatkowe zyski w ich
małżeńskim koncie.
- Dzięki, Ron … ale
święta spędza się z rodziną, prawda? Ja mam już plany, odwiedzę
grób rodziców, a później wrócę tu, by spędzić święta z
pozostałymi, którzy nie nabrali urlopu – nie chciała się
wpraszać. Już i tak zaplanowała sobie ten czas. Samotnie.
- Poważnie? - zapytał.
- Wiem, że nie chcesz się wpraszać – znał ją dobrze. -
Pamiętaj, że zaproszenie jest nadal aktualne – uśmiechnął się
do niej.
Odeszła w stronę pralni
czując się na zmęczoną. Zastanawiała się nad tym, co robił
John i jak planował święta w Los Angeles. Morena wiedziała, że
tam zazwyczaj śnieg nie padał, a słońce nadal ogrzewało, choć
już nie tak upalnie, co w lato. Mogła pozazdrościć pisarzowi
dobrych widoków na plażę, czy też ciepłego klimatu. Jednak to,
co to za święta bez śniegu? Chociaż i tak miała już dosyć
marznięcia.
W pralni jedna z
pracownic pozwoliła sobie na włączenie świątecznych piosenek z
telefonu. Wyjmowała suche prześcieradła z pralki i układała je
estetycznie, co niektóre pozostawiała do wyprasowania. Morena
minęła ją bez słowa, nie znała jej za dobrze, być może była
nową pracownicą, albo i z wymiany. Brudne pościele i poszewki
wrzuciła do ogromnego bębna, po czym nastawiła pralkę. Miała
dość słuchania świątecznych przebojów z lat osiemdziesiątych i
dziewięćdziesiątych, lecz musiała przeżyć tę dłuższą chwilę
w pralni z fanatyczką takiej muzyki.
Wychodząc na hol
zauważyła, że śnieg zaczął prószyć za oknami Hotelu.
Momentalnie spojrzała na Samuela, który podpisywał zapewne jakiś
dokument, który przyniósł mu nieznany jej facet. Odwróciła się
i udała w stronę wind, aby szef nie zauważył jej i nie zaczął
tematu o pisarzu, choć od ostatniej rozmowy minęło trochę czasu,
a szef więcej jej nie wypytywał.
🐬
Los Angeles.
Pisarz nie był dobry w
sprzątaniu, od kiedy został sam, ograniczał się z porządkami.
Jednak teraz było zupełnie inaczej. Święta nadchodziły bardzo
szybko, a on miał do zrealizowania jeden ważny plan. Może nie
przyłożył się do zadania jakie sobie postawił, ale odświeżył
łóżko, pozmiatał trochę i wywiózł ciuchy do pralni. Jeszcze po
drodze wskoczył po świeże jedzenie i uzupełnił lodówkę, która
od jakiegoś czasu świeciła pustkami. Do torby powrzucał
najpotrzebniejsze rzeczy, w tym laptop, który zabierał wszędzie ze
sobą, oraz dyktafon. Jego celem był wyjazd do Nowego Jorku. Czuł,
że to był odpowiedni moment. Miał sporo czasu, by przemyśleć to
wszystko i wiedział już jak zaplanować świąteczny czas. Nie
krył, że postanowił zrealizować ważny – według niego –
plan, gdy Norris wysłał mu na pocztę kilka zdjęć byłej żony
Jennifer ze swoim nowym mężem. Oboje załapali się na zdjęcia w
Dniu Dziękczynienia, gdzie w Nowym Jorku trwał z tej okazji bal.
Zbierano pieniądze dla ubogich.
Zanim jeszcze wyruszył z
„pracowni” postanowił skomentować to, więc włączył
dyktafon: „Skoro Jennifer świetnie się bawi z tamtym nadętym
dupkiem, to i ja mogę również co nieco zmienić w swoim życiu.
Już na to nie pozwolę, by wspomnienia o Jennifer sparaliżowały
moje plany, jakie już dawno powinienem realizować. Moja była
najwidoczniej ma w głębokim poważaniu mnie i to, co robię .
Wystarczającym dowodem jest to, że nawet nie pogratulowała mojego
sukcesu, a Norrisowi kazała zamknąć gębę”. Skończył
nagrywanie i ukrył dyktafon w kieszeni.
Lot do Nowego Jorku trwał
około pięciu godzin. Zegary wskazywały na dwudziestą trzecią
piętnaście. John nie czuł zmęczenia, pomimo późnej pory. Zwykle
wolał korzystać z transportu samolotem, niż samochodem. Nie tylko
liczył się czas, ale i wygoda. John nie wyobrażał sobie jechać
samochodem z Los Angeles do Nowego Jorku. Nie czuł stresu lecąc,
choć widział już, jak niejeden pasażer trząsł się ze strachu
modląc zapewne w duszy, gdy samolot startował.
Będąc na lotnisku
zamówił taksówkę. Musiał zastanowić się, jak wejść
niespostrzeżenie do Hotelu, postanowił wykorzystać do tego
taksówkarza.
Wsiadł do samochodu, gdy
tylko auto zatrzymało się tuż pod lotniskiem. Jego celem okazał
się Hotel Delphi, oraz wtargnięcie. Taksówkarz słuchał nużącej
muzyki, którą ściszył już po chwili. Światła lamp, neony, czy
migoczące ozdoby świąteczne męczyły wzrok. Pisarz zauważył, że
Nowy Jork tętnił nie tylko życiem, ale i przepychem świątecznym.
Cusack nie lubił Bożego Narodzenia, gdyby mógł, spędziłby
świąteczny wieczór na pisaniu powieści, jednak to wolał przez
kilka dni zrobić wolne od pisania, w końcu miał już przygotowane
wiele stron, a książka miała być pokaźnej grubości. 1408 miało
symbolizować pożegnanie z pisaniem o duchach. John był już pewny,
co chciałby zrobić.
Pół godziny zajęło
dojechanie na miejsce, po czym obaj wysiedli. Pisarz zapłacił
więcej, niż powinien, a to tylko po to, by taksówkarz wszedł z
nim do środka i zajął się recepcjonistą. John założył czapkę
oraz ciemne okulary, miał nadzieję, że nikt go nie rozpozna. Gdy
obaj weszli, na holu zauważyli niewielu ludzi. Większość z nich
miało przy sobie psa, z którym byli, bądź mieli wyjść na
spacer. Taksówkarz podszedł do recepcji, by zagadać, a John
rozejrzał się dookoła. Gdzieniegdzie przechadzała się ochrona, a
pisarz mia wrażenie, że nie uda mu się wtargnąć. Musiał minąć
kilkoro ludzi, przejść obok recepcji, po czym udać się w stronę
wind, gdyż korytarzem dalej znajdowały się pokoje dla pracowników.
Poczuł, że się poci, ogromnie bał się, że zostanie przyłapany.
Nagle poczuł czyjąś rękę na swoim ramieniu. A jednak się nie
udało.
- A pan do kogo? -
ochroniarz uniemożliwił mu dojście do celu.
- Do znajomej, miała
czekać na mnie przy windzie – powiedział. Po chwili zaczął
żałować, gdyż jego kłamstewko było małoprawdopodobne.
- Mam w to uwierzyć? -
zapytał. John już mógł dopisać do książki, że Delfin miał
dobrą ochronę, ale nie wtedy, gdy taką potrzeba. Zdjął czapkę i
okulary.
- Jestem John Cusack,
przyszedłem do szefa hotelu Samuela L. Jacksona – powiedział
poważnie, na co ochroniarz go skojarzył. Puścił go wolno, wtedy
mógł odetchnąć z ulgą. Gdyby nie był znany, mógłby się
pożegnać ze swoim planem. Przez chwilę czuł jego spojrzenie na
swoich plecach.
🐬
Szczęściem okazało się
to, że drzwi do pokoju były otwarte. Wszedł do niemal ciemnego
pomieszczenia cicho, jakby za chwilę miał okraść właściciela.
Zdawało mu się, że nikogo nie było, jednak, gdy zamknął za sobą
drzwi zauważył przedzierające się światło lamp ulicznych zza
okna. Zasłonki nie były skuteczne, gdyż pisarz widział swoje
przeszkody, jakie miał przed sobą. Torbę położył tuż niedaleko
łóżka, w którym – jak się okazało – spała Morena. Była
okryta niemal pod szyję, leżąc na lewym boku. Zdjął buty, by za
chwilę wejść pod kołdrę i niekoniecznie od razu usnąć przy
niej. Jego oczy błyszczały, poczuł w pewnym sensie radość, że
udało mu się tu wejść bez problemów. Obszedł łóżko i
wślizgnął się pod ciepłą kołdrę obejmując kobietę.
Niemal krzyknęła w
głos, gdy poczuła na sobie ciężar faceta. Szybko włączyła
lampkę nocną, wtedy ujrzała twarz Cusacka. Leżała pod nim
trzęsąc się ze strachu, mógł to być każdy. Doszło do niej, że
musiała zapomnieć o zamknięciu drzwi na klucz.
- Spokojnie – zaczął
ją głaskać po twarzy. - Wróciłem po ciebie – dodał szybko.
- To wszystko mi się śni
– mówiła do siebie patrząc dziko na niego. Po chwili zszedł z
niej i zaczął się rozbierać. Morena leżała w bezruchu czując
nie tylko strach, jaki jeszcze się nie ulotnił, ale i niepewność.
Miała wrażenie, że śniła na jawie. Gdy poczuła obok siebie
faceta, wtedy dojrzała, że to nie był sen. Cusack przylgnął do
jej ciała i po chwili wysunął rękę, by wyłączyć lampkę
nocną. Zapadła niemalże ciemność. Za oknem przedzierały się
smugi światła, ale to nie przeszkadzało im obojgu. Morena
odwróciła się do pisarza, który najwidoczniej spoglądał na jej
twarz. Musnął jej usta i delikatnie przejechał opuszkiem palca po
jej wargach.
- Nic nie mów – rzekł
spokojnie. Chwycił jej koszulkę, pod którym skrywała nagi biust.
Ściągnął kawałek materiału z niej, po czym zajął się
koronkowymi majtkami, które zakrywały idealnie wygoloną strefę.
Wreszcie mógł poczuć, że ma ją wyłącznie dla siebie. Blondynka
spokojnie leżała w jego objęciach przyjmując pocałunki z ogromną
namiętnością. Odwzajemniała je pomrukując, zatęskniona za
każdym dotykiem, jakim wcześniej ją obdarował. John wiedział co
robił. Nie żałował tej chwili, a gdyby miał to powtórzyć, nie
zawahałby się. Morena była posłuszniejsza, niż mogło mu się
zdawać. Nie protestowała, a również zaczęła go dotykać.
Nie jesteś Jennifer -
powtarzał sobie w myślach. Już po chwili zapomniał o byłej
żonie, gdy pod sobą miał słodką kobietę, która zrobiłaby
wszystko dla niego. Usłyszał cichy odgłos jej oddechu, nagły
bezruch, a jej chude ręce opadły z jego ramion. Już nie reagowała
na dotyk, nie uśmiechała się. Spała, leżąc pod nim
najwidoczniej zmęczona pracą w hotelu. Być może nie sypiała za
dobrze od czasu, gdy po raz ostatni się widzieli. Może tęsknota
dawała o sobie znać i dziewczyna nie mogła zasnąć o normalnej
porze. Popatrzył na jej twarz, po czym złożył pocałunek na
czole. Nic straconego – przeszło przez jego myśl. W końcu
miał ją zabrać do siebie, teraz pozostało mu zasnąć obok niej.
Zszedł kładąc się tuż obok, wziął ją w swoje objęcia nie
martwiąc się, że wybudzi ze snu. Wyglądała na mocno zmęczoną,
mogła być w głębokim śnie. Pogładził ją po włosach próbując
zasnąć, choć miał ogromną chęć na ugaszenie swego pragnienia.
Od dawna nie czuł tej
przyjemności sypiania z kobietą. Ostatnim razem spotkał się z nią
we wrześniu po podpisywaniu książek. Może wtedy jeszcze nie okrył
się euforią, ale tym razem było zupełnie inaczej. Nie
przypuszczał, że zwykła pokojówka znajdzie się w kręgu
zainteresowań. Nie miała nic, co przypominałoby mu Jennifer, a
wręcz totalne przeciwieństwo, jak woda i ogień. Może nawet i
lepiej? Pomimo wszystkiego nie mógł nazwać tej znajomości czymś
więcej. Prawdopodobnie nie czuł do niej miłości, ani przyjaźni …
lecz być może przywiązanie. Pisarz nie potrafił określić tego,
ale podobało mu się to, że należała do niego. Wyczuwał od niej
coś w rodzaju akceptacji, zauroczenia, czy pożądania. Korzystał z
tego, że była zapatrzona w niego. Nigdy wcześniej nie spotkał
żadnej, która z oddaniem w oczach wskoczyłaby za nim w ogień.
Nastała szósta rano.
Morena przygotowywała się do pracy, a John leżał w łóżku
spoglądając na nią. Czuł się na wyspanego, choć wolał jeszcze
poleżeć, oczywiście z nią. Z jednej strony żałował, że nie
postanowił przylecieć tego dnia, gdyż jutrzejszego miałaby wolne.
Gdy znikła w łazience, wstał z łóżka i zajął się wkładaniem
na siebie ubrań, które nocą pozostawił na podłodze.
Pomimo wczesnego ranka,
czuł się bardzo dobrze. Miał wrażenie, że ogarniało go
szczęście, choć to mogłoby być złudzeniem.
Wszedł do łazienki
widząc blondynkę, która już uporała się z uczesaniem włosów w
kitkę. Nakładała delikatny makijaż przy lustrze wiszącym na
ścianie. John stanął za nią spoglądając na swoje odbicie jak i
jej, przeczesywał swe włosy palcami, gdyż były w lekkim
nieładzie. Morena wyglądała na niedobudzoną do końca. Być może
pragnęła godziny leżenia w łóżku, ale musiała o tym zapomnieć.
Wolała odpuścić sobie śniadanie, na dłuższe spędzenie czasu z
pisarzem. Niby te piętnaście minut to nic, ale jednak coś dawało.
Odwróciła się do
niego, wtedy zamknął ją w swoich objęciach. Przez chwilę poczuła
się dobrze, ale w żołądku czuła mocny ścisk. Nie chciała tuż
po pracy dowiedzieć się, że zniknął. Pomimo tego, ze w nocy do
niczego nie doszło, mogła się spodziewać, że on znów
niespodziewanie odjedzie. Nie miała pojęcia, w jakim celu tu
przyjechał. Mógł tak po prostu za chwilę poinformować, że
jedzie odwiedzić Jennifer, która mieszkała po drugiej stronie
miasta.
🐬 Chapter 13 napisany z mojej wyobraźni.
Wiem, że coś szybko napisałam, bo minął tydzień od ostatniego rozdziału xD Przedwczoraj oglądałam dodatki Serendipity i przyznam, że są fajne xD Dużo ciekawych rzeczy można było się dowiedzieć, choćby to, że akcja działa się w święta, był śnieg, a tak naprawdę kręcono film w lipcu i musieli po prostu te ozdoby, sztuczny śnieg itp. powstawiać. Film obejrzę w jakiś wieczór xD nie planuję :) I czekam na Paperboy, bo zamówiłam :D
gif: http://cinemamonamour.tumblr.com/ |
Oglądaliście Cell (Komórka)? Bo ja nie ... Poniżej gif tyczący filmu xD
gif: http://do-not-sit-next-to-dennis.tumblr.com |
Jestem pierwsza? Kurde, belek mi brakuje, aż nie mogę uwierzyć. I teraz pamiętam do pisania jakiego rozdziału doszłaś przed skasowaniem poprzedniej wersji bloga, chociaż technicznie to nie pamiętam. Oszuuustwo! ;P
OdpowiedzUsuńLot z Miasta Aniołów do Nowego Jorka (musiałam!) trwa pięć godzin? Nie wiedziałam tego. Mam nadzieję, że to nie wstyd. ;D
Stachury? Czyżby to reinkarnowany Stachurski? ;D Dawać mi tu chór!
Szkoda, że nie opisałaś bliżej tych świątecznych piosenek. Podanie nazwy pomaga wczuć się w klimat, chociaż ja i tak za świętami nie przepadam, najbardziej za towarzyszącym im sprzątaniu.
Nie mam pojęcia, co się dzieje z moim mózgiem. Gapię się na słowo ,,prószyć” i nie wiedzieć czemu, to ,,ó” dziwnie wygląda. Też tak masz czasem?
Chyba czegoś nie jarzę. Cusack nie mógł po prostu wejść do Delphi... normalnie? I taa... okulary i czapka niewiele dają. I trochę dziwne, że go ochroniarz wpuścił bez żądania wyjaśnień, dlaczego skłamał. Ja bym nie wpuściła, tym bardziej wiedząc, że pisarz nie jest na tyle niebezpieczny, by mnie zabić.
Ja się pytam, kto, do jasnej cholery, nie zamyka drzwi pokojowych w hotelu? Dobra, w domu to jeszcze, ale w hotelu? Gdy jesteśmy na wakacjach, to nawet gdy jesteśmy w mieszkaniu drzwi są cały czas zamknięte. Nikt niepowołany tam nie wejdzie. Zresztą, po co miałby to robić? Żyły złota nie znajdzie, no chyba że cały dom zlikwiduje... w płynie do naczyń! (Znowu mi odbija, to dobry znak. Witaj w moim uniwersum!)
,,Za oknem przedzierały się smugi światła, ale to nie przeszkadzało im obojgu.” Ale Morena była przerażona? To zdanie mnie rozłożyło, dzięki!
I chwilunia! Skoro Morena się obudziła, to jakim cudem później spała odwzajemniając pocałunki Johna? Rozumiem, mózg działa na autopilocie, ale kurde, wszystkie znaki na białym ekranie wskazywały, że blondynka się jednak obudziła, kiedy Cusack wlazł do jej łóżka. ‡Oto fragment: Morena leżała w bezruchu czując nie tylko strach, jaki jeszcze się nie ulotnił, ale i niepewność. Miała wrażenie, że śniła na jawie. Gdy poczuła obok siebie faceta, wtedy dojrzała, że to nie był sen.‡
W ogień to Morena by za pisarzem nie skoczyła, ale może w szambo - pod warunkiem, że potrafi pływać. Potrafi? Skleroza daje o sobie znać. Nie przypominam sobie nic dotyczącego pływania, co mogło i pojawiło się na tym blogu.
Kur..., żeby nie było przeklinania, nie rozumiem Moreny. Nie, nie, nie. Nie. NIe. NIE. Dlaczego rano nie panikowała i nie wyrzuciła Cusacka z łóżka? A jeśli bała się, że ten coś jej zrobi, dlaczego nic o tym nie ma? Owszem, scena wtargnięcia pisarza do pokoju pokojówki podobała mi się najbardziej - oraz to, co działo się potem - ale końcówka nie ma sensu. Rzecz jasna, działania Moreny nie mają sensu, nie twoje. Przecież ja mogłabym napisać opowiadanie o jednym z najgłupszych ludzi na Ziemi, co wcale nie oznacza, że nim jestem. W zasadzie ocenienie, co jest głupie, wymaga pewnej dawki inteligencji, chociaż gdyby bardziej się zastanowić, głupki mogą uznać mądre rzeczy za głupie. Jaki z tego wniosek? Wszyscy jesteśmy idiotami! (Dobra myśl, muszę ją pewnego razu wykorzystać. (;)
Serendipity - jedno z najładniejszych słów w języku angielskim.
Ten ostatni gif jest.... hahaha, grawitacja nawaliła! Te oczy...
..John jak w romantycznej komedii pędzi do swej ukochanej by...no właśnie ...zaspokoić swoje pragnienie ha ha...no ale cóż,zasnęła:D No ale ten myk że skradał się zakamuflowany do hotelu, ha na pewno w czapce i okularach był nie do rozpoznania:D Zastanawia mnie zachowanie Moreny,poddaje mu się całkowicie ale jednocześnie jest powściągliwa i ograniczona co do uczuć jakie do Johna żywi, możliwe że dlatego, bo myśli że ten się nią tylko bawi,ale jestem ciekawa jak długo jeszcze będzie taka uległą ha ha...zupełnie jak seksualna niewolnica :p Ale cały czas nie rozumiem dlaczego listy od psycho fana, który ma obsesje na punkcie pisarza przychodzą do Samuela, to wszystko wydaje się mieć jakby drugie dno ale ok, jestem cierpliwa,poczekam na rozwinięcie akcji ...:)
OdpowiedzUsuń