9 lipca 2017

Chapter 14

Samuel L. Jackson nie krył zdziwienia, ale momentalnie opanował się, by egoistyczny pisarz nie przejrzał go. Szef Hotelu Delphi chciał być krok przed Cusackiem, więc był czujny. Brunet bez zapowiedzi pojawił się z samego rana w jego gabinecie, jakby to miało być już standardem. Wtedy czarnoskóry skupiał się na czytaniu różnych dokumentów, lecz musiał je odstawić.
Cusack z uśmiechem przywitał się z L. Jacksonem. Możliwe, że odczuł chwilowe zwycięstwo zaskakując kierownika swoim przybyciem. Rozsiadł się na skórzanym fotelu patrząc jak Samuel ponownie siada na swoje miejsce odsuwając kilka kartek papieru na bok, tuż obok monitora.
- Przybyłeś odczytać listy? - zapytał.
- Owszem … chociaż nie były przyczyną mojego pojawienia się w tym miejscu – odpowiedział nie spuszczając go ze swojego wzroku.
- Czyli? Co cię tu przyciągnęło? - Samuel nie krył zaciekawienia.
- Mogę zerknąć na te listy? - zmienił szybko temat.
- Jasne, John – wysunął szufladę, z której wyszukał dwie szare prostokątne koperty. Przekazał je pisarzowi, mając ochotę na poruszenie kilka rzeczy. - Nadawca widział ciebie z moją pokojówką w Playa. Wiem, że już o tym rozmawialiśmy, ale tu nie chodzi o ciebie, a o nią. - momentalnie John przekierował swoje spojrzenie z kartki na szefa hotelu.
- Chciała tego – zaczął. - Chyba jest dorosła, prawda? - zapytał. Podrapał się po szyi. - Słuchaj, to moja prywatna sprawa, co robię i z kim – poczuł skrępowanie.
- Nadużywasz swojej sławy, dobrze wiedziałeś, że Morena uwielbia twoje powieści i przewodniki. Twoje pojawienie się w naszym hotelu sprawiło, że zadurzyła się w tobie. Jest jeszcze młoda, a ty wykorzystałeś jej naiwność – wyjaśnił. - Zaciągnąłeś ją do łóżka, być może zasiałeś w niej nadzieję, że faktycznie się nią zainteresowałeś, a ty na drugi dzień podrzucasz ją pod mój hotel i odjeżdżasz, a po prawie czterech miesiącach wracasz, by ponownie ją omotać. - usłyszał śmiech pisarza.
- Nie praw mi kazań, nie jesteśmy na spowiedzi – zakpił. - Morena jest dorosła, czy już o tym nie wspomniałem? Chyba nie będziemy kłócić się o pokojówkę – dodał szybko.
- Nie zapominaj, że to też istota żyjąca, mająca uczucia – Samuel nie wyglądał na zadowolonego tą rozmową. - Posłuchaj, John. Wiem, że sława i przeszłość zrobiła z ciebie egoistycznego fiuta, ale nie masz prawa gnębić innych i poniżać.
- A kto mówi o gnębieniu? - zapytał powracając do czytania listu. Samuel na chwilę zamilkł. Obaj trwali w ciszy, John czytał listy, a L. Jackson próbował wypełniać dokumenty. Pisarz próbował zrobić dobrą minę do złej gry, lecz tak naprawdę był poddenerwowany słowami czarnoskórego. Nikt nie miał prawa mu niczego wytykać, w szczególności nie czuł się winny tym, że prawdopodobnie rozkochał w sobie tamtą blondynkę. Po paru minutach odłożył listy na biurko szefa, tym samym przerywając ciszę – Wiesz co? Ktoś, kto mnie śledził, musiał wiedzieć, że przybyłem do tego parszywego hotelu.
- Parszywego? - Samuel odłożył dokumenty patrząc na Johna dość poważnie. - Parszywego? - powtórzył – Czy ten parszywy hotel nie otworzył ci drzwi do powrotu do kariery? Byłeś jednym z tych perfidnie męczących klientów. Czytałem „Pięć nawiedzonych pokoi hotelowych” i twoje słowa: rudera, paskudne umeblowanie, czy niemal grobowy wystrój gabinetu szczególnie weszły w moją pamięć. A, i nie zapomnę tego cytatu: „szef Delfina zdawał się poudawać psychologa, który próbował nawtykać mi do głowy swoje morały, a tak naprawdę jego szeroka kolekcja trunków sięgała cen niejednego solidnego mieszkania, w którym mógłbym zaszyć się na jakiś czas”.
- Miło, że przeczytałeś mój przewodnik o 1408 – uśmiechnął się blado. - Marnuję czas rozmawiając z tobą. Nie moja wina, że ktoś mnie obserwuje … chociaż twoje obłożenia wzrosły, prawda?
- Może i wzrosły … ale media potraktowały twoją książkę, jak zwyczajny kit, bajeczkę dla dzieci. Na całe szczęście, bo nie zniósłbym reporterów w moim hotelu. Delfin może nie posiada wysokich standardów, co Playa, nieprawdaż? - uśmiechnął się szyderczo – Ale mamy mnóstwo gości i dobrze nam się wiedzie – zdawało się, że zignorował niektóre słowa z ust pisarza.
- Tak poważnie to mam gdzieś, co ten ktoś pisze o mnie do ciebie. Przyszedłem tu w innej sprawie – zaczął inny temat – Chodzi o Morenę.
- Powiesz, że to był błąd, że zaciągnąłeś ją do łóżka? - zapytał nie dając mu odpowiedzieć – A może usłyszę, że mam nawciskać jej jakiś kit, a ty z czystym sumieniem będziesz mógł wrócić do domu. Bo wiem, że te listy cię ruszyły i wiem, że gdybyś wiedział kim jest nadawca, posłałbyś go do sądu.
- Przestań – John się denerwował – Nie jestem chłoptasiem z sąsiedztwa, aby uciekać. Gdybym znał dane tego świra z pewnością bym tak zrobił jak mówisz. A Morenę chcę zabrać do siebie. Daj jej tydzień urlopu.
- Słucham? – Samuel był zaskoczony – Nie rozumiem cię … Chcesz ją na tydzień do siebie, niby w jakim celu? Bo nie wierzę w przyjaźń damsko-męską, w dodatku z tobą – nie krył szczerości.
- Za kogo ty mnie uważasz? - pisarz był zdenerwowany. - Niedługo są święta, powinna odpocząć od tej rudery. Jeżeli chcesz tak bardzo znać powód, dla którego ją zapraszam, przyznam, że obiecałem jej już latem, że zabiorę ją do L.A. i pokażę różne miejsca. W święta nie mam planów, a nie chcę samotnie ich spędzać. To będzie dobry czas, takie spotkanie prywatne. Cholera, czy ja muszę ci się tłumaczyć? - John poczuł zakłopotanie. I tak wiedział, że Samuel mu nie uwierzył, ale w końcu mówił prawdę. Obiecał jej wyjazd, ale to wszystko tak się przedłużyło, że dopiero teraz mógł ją zabrać. O ile L. Jackson nie pokrzyżuje mu planów.
- Tak, musisz mi się tłumaczyć, bo chcesz zabrać do siebie moją pracownicę – rzekł – Słuchaj, Morena od kilku ładnych lat u mnie pracuje. Przez ostatnie lata spędzała święta w tym miejscu, ze swojej woli. Jeżeli mam dać jej ten tydzień urlopu, to muszę znać twoje zamiary, John. Nie mam o tobie dobrego zdania, tuż po tym, jak zabawiłeś się nią w hotelu Playa. Rozmawiałem z nią, ale nie chciała mówić o tobie, broniła cię, co jest całkiem normalnym zachowaniem zauroczonej kobiety. Jednak to widziałem w niej smutek, który próbowała ukrywać. Poza tym … jesteś tak egoistyczny, że brak mi słów na ciebie. Zabierasz ją do L.A., by zaspokoić swoje żądze.
- Kurwa – przeklął. - To moja sprawa jakie mam zamiary wobec niej … na pewno nie złe. Nie jestem psychopatą, Samuelu. Po tygodniu oddam ci ją z powrotem, całą i zdrową. Chyba nie myślisz o mnie w tak zły sposób – John niemal wwiercał swe spojrzenie w niego.
- Przypominasz mi niewyżyte zwierzę … wybacz, nie będę porównywał w ten sposób. Masz już taki nawyk, że jak sobie coś ubzdurasz, to musisz to mieć. Pozwolę ci na zrealizowanie tego planu, bo wiem, że z tobą nie wygram i zaczniesz mnie straszyć adwokatem. W końcu mieliśmy już podobną sytuację z 1408, prawda? Jednak to muszę usłyszeć od Moreny, że chce wyjechać z tobą na tydzień – powiedział. John po chwili wstał patrząc na niego poważnie.
- Planuję jeszcze tego dnia udać się z nią na lotnisko – poinformował.
🐬
Znalazł ją na trzecim piętrze, gdzie zbierała brudne talerze, sztućce i szklanki z pokoi hotelowych. Wyglądała na nieobecną. Podszedł, by nie ukryła się w jakimś pokoju w celu sprzątania. Chwycił ją za ramię i przyciągnął do siebie. Wtedy ich spojrzenia się spotkały. Morena nie wyglądała na szczęśliwą, być może martwiła się, że usłyszy z ust pisarza, że znowu odchodzi.
- Nie interesuje mnie to, ale dziś wylatujemy do L.A. i tam spędzimy święta razem. Nikt nie przeszkodzi nam i nie zmusi do samotności – powiedział dość poważnie. Tymi słowami nieco uspokoił pracownicę hotelu Delphi. Morena posłała mu delikatny uśmiech – Tak, możesz mnie uścisnąć – szybko dodał widząc w niej rosnącą radość. To tak, jakby tamta smutna osóbka odeszła, a pojawiła się całkiem wesoła. Blondynka niemal uwiesiła się mu na szyi. John zdążył pocałować ją w policzek, gdy za sobą usłyszeli Samuela, który poważnym wzrokiem ich obserwował. Para musiała się rozłączyć.
- John, nie przeszkadzaj jej w pracy – zaczął. - Dopiero po, możesz ją zabrać.
- Samuel, dogadajmy się, ok? Zwolnij ją szybciej, wypisz ten urlop od poniedziałku. Miejmy to z głowy. Nie chcę po nocach wracać do domu. Zrozum – John próbował wynegocjować co nieco.
- Ty poważnie mówisz? - Samuel nie był zadowolony z tych słów – Jesteś bezczelny. Nie mogę tak po prostu ją zwolnić szybciej. Mamy i tak niewielu pracowników przez okres świąteczny. Ciesz się, że zgodziłem się na ten twój egoistyczny pomysł. I dziwię się samemu sobie, że patrzę na to, a nie reaguję.
- Och, nie przejmuj się, poważnie. Nikt się nie dowie, o tym, że masz złote serce – John najwidoczniej zażartował z niego. L. Jackson spojrzał na pokojówkę, która miała chęć wejść do jednego z pokoi, by kontynuować pracę.
- Moreno – zawołał ją, niebieskooka spojrzała na szefa. - Czy na pewno chcesz zmarnować urlop na tego egoistę? - zapytał.
- Tak – odrzekła.
- Mam nadzieję, że przemyślałaś to – powiedział. - O piętnastej będziesz wolna – dodał i odszedł w stronę windy. John nie krył zdenerwowania. Nie chciał do piętnastej siedzieć w tym miejscu, więc postanowił wybyć na ten czas gdzieś na miasto. Zanim wyszedł z Delfina ucałował swoją fankę i pozwolił jej powrócić do obowiązków.
🐬
Wydawnictwo.
Norris nie mógł uwierzyć, że przed sobą widział pisarza. Z tego, co było mu wiadomo, pisarz miał zjawić się dopiero po nowym roku. Obaj zamknęli się w biurze Norrisa, John miał wiele czasu, więc nigdzie mu się nie spieszyło. Przysiedli na fotelach, wtedy szef wydawnictwa poinformował sekretarkę telefonicznie, aby nie przeszkadzano mu przez najbliższą godzinę.
- Co cię tu sprowadza? - zapytał. - Wszystko jest w idealnym porządku. Zbierasz zyski ze sprzedaży książek i nie tylko – poinformował. John westchnął mając pojęcie o tym, co działo się w jego karierze.
- Jestem w trakcie pisania powieści … nie przewodnika – powiedział, na co Norris lekko zbladł. Spojrzał na niego zastanawiająco. Być może nie spodziewał się takiej informacji.
- Cóż – rzekł – Wcześniej coś wspominałeś, ale sądziłem, że dopadł cię słomiany zapał i powrócisz do grozy … Ale … co to ma znaczyć, że piszesz powieść, a nie przewodnik? Dobrze wiesz, że teraz masz szansę wybić się wyżej, jeżeli odwiedzisz kolejne nawiedzone miejsce.
- Przestań tyle gadać! - John poczuł zdenerwowanie. - Piszę powieść i przygotuj się na to, że przyniosę ci po nowym roku z solidną ilością stron opowiadanie. Duchy zostawiam w spokoju, uwierz, że na tym nie ucierpi moja kariera – powiedział.
- Rób jak uważasz – wycofał się – Ale później nie miej do mnie pretensji.
🐬
Nie chciała rozmawiać z szefem o urlopie z pisarzem. Ten temat nieco ją irytował. Czuła się delikatnie skompromitowana tym, iż Samuel wiedział, że poszła do łóżka z Johnem. A to wszystko przez anonima, który uwziął się na Cusacka tym samym wrabiając ją w cichą aferę. Gdybała, że czarnoskóry mógł o niej pomyśleć, jak o łatwej, albo co gorsza – że jest łasa na pieniądze, jakie posiadał pisarz. Domyślała się, że L. Jackson spodziewał się, że pobrała urlop tylko po to, by wykorzystać sytuację i być blisko pisarza. A może się myliła?
Tak, czy inaczej, musiała tuż po pracy zjeść obiad i udać się do gabinetu szefa. Z jedzeniem poszło jej w miarę szybko. I tak była głodna, więc za długo nie siedziała w restauracji. Samuel czekał na nią w swoim biurze z papierami do podpisu. Niepewnie weszła do pomieszczenia, gdzie ujrzała go siedzącego przy swoim eleganckim biurku. Nie popijał żadnego trunku, obok nie leżało niedopalone cygaro, nawet nie stał ozdobny kielich. Samuel być może nie popijał o tej porze. Morena mogła zgadywać.
- Usiądź – wskazał na fotel. Uczyniła to, gdy podeszła bliżej – Podpiszesz to, że wzięłaś urlop. Obowiązuje od poniedziałku, bo i tak weekendy masz wolne – podsunął dokument. Morena chwyciła długopis, jaki leżał tuż obok i bez wahania podpisała, by czarnoskóry miał dowód, że pracownica wykorzystała dodatkowe przysługujące wolne dni. Klamka już zapadła, nie mogła wycofać się, a nawet nie chciała. Pisarz przyjechał po nią, nie mogła tego przegapić. Tak bardzo chciała polecieć w cieplejsze miejsce, jak Los Angeles. L. Jackson zabrał dokument i spojrzał na nią – Wiesz, że rozmowa zostaje między nami, więc możesz mi zaufać … Muszę wiedzieć, czy z własnej woli lecisz z nim do L.A., czy może zmusił cię swoim urokiem osobistym.
- Chcę – odpowiedziała krótko. Jak nigdy była mniej rozmowna. Usłyszała jego westchnienie, być może nie uwierzył.
- Zdaje mi się, że nie przemyślałaś tego wcale – zaczął – Zauroczył cię, to widać. On jakoś zachowuje się normalnie jak na swój charakter, zabiera cię, jak jakiś przedmiot w wiadomych celach, a ty patrzysz na to z całkiem innego punktu. Nie dochodzi do ciebie, że on nigdy nie będzie z tobą na poważnie. Zabiera cię, bo samolubstwo i egoizm to jego cechy naturalne. Nie chce być sam na święta, być może wykorzysta cię, by nie poczuć się samotnym w łóżku. Moreno, wiem, że to, co ci mówię, jest straszne, ale nie chcę, byś się rozczarowała nim.
- On nie jest zły – rzekła. - Nie wiem jak mam to wytłumaczyć, ale …
- Spokojnie – wyczuł, że była skrępowana – Jesteś dorosła, ale młodsza od niego o parę ładnych lat, prawda? Wiesz co robisz, ale tak naprawdę wydaje ci się, że wiesz. Nie będę ci bronił niczego, to twoje życie. Tylko później nie rozpaczaj za nim. On nie będzie się przejmował tobą. Zatraci się w pisaniu kolejnych książek by zarobić. Jemu zależy na karierze.
- Ale ja mogę się z nim przyjaźnić, prawda? Nie muszę, wcale … – chyba wyczuła od siebie naiwność.
- Nie istnieje przyjaźń między facetem, a kobietą. Przespał się z tobą i co dalej? Nic, nawet nie potrafi być dla ciebie miły. Dobra, możesz już iść się pakować. Nie zabieram ci więcej czasu. Mogę ci życzyć udanego pobytu – skończył temat.



🐬  Chapter 14 napisany z mojej wyobraźni.

Hojla. Dziś tak bez zdjęć, bo nie chce mi sie wrzucać, poza tym jakoś nie mam humoru. Yghhh... mam już Paperboy, ale nie mam chęci na oglądanie czegokolwiek. W dodatku nie mogę doczekać się naprawy laptopa(ów), gdyż na notebooku nie idzie mi najlepiej z kilkoma rzeczami. Nawet nie mogę przerabiać zdjęć, bo nie mam programów graficznych ;/ Mam nadzieje, że rozdział znośny, bo jak nie, to coż xD Kolejny pojawi się, za półtora tygodnia ... chyba. Byeee. 

4 komentarze:

  1. Witaj!
    Wreszcie Kosmitka zawitała, jak zwykle nieco po czasie, bo Kosmitka zajęta wieloma rzeczami. (Haha, ,,ET dzwonić dom” normalnie.)
    Rozwaliło mnie to niczym asteroida planetę (to w ogóle wykonalne? ;D), kiedy Samuel powiedział Cusackowi, żeby nie przeszkadzał Morenie w pracy. Każdy ma prawo uściskać drugą osobę, czyż nie? Podobnie zadziałał na mnie opis Delphi oraz to, że John napisał, że Samuel udawał psychologa. I kiedy ten Samuel stwierdził, że Cusack przypomina mu niewyżyte zwierzę. Teraz mi się przypomniała piosenka IAMX - Animal Impulses.
    ,,Moreno, czy na pewno chcesz zmarnować urlop na tego egoistę?” - definitywnie jedno z lepszych pytań. Definitywnie także to: ,,Czy z własnej woli lecisz z nim do L.A., czy może zmusił cię swoim urokiem osobistym?” Spadłam z dachu, kiedy to przeczytałam. (Wiadomo, że nie, jednak doświadczenie było podobne. ;D)
    To, że ktoś wykorzystuje innych ludzi, nie oznacza, że jest złym człowiekiem. Można przecież wykorzystywać ludzi także do dobrych celów. (;
    Pewnie, że istnieje coś takiego jak przyjaźń między mężczyzną, a kobietą, tylko może nie w przypadku Johna i Moreny.
    Ciekawa jestem, co się stanie podczas wspólnych świąt naszej pary i czy szef Delphi nieco im je popsuje. Kto wie, może nie osobiście, ale mógłby kogoś wynająć, hahahaha. Widzę, że Johna nie lubi. Muszę ci pogratulować wypowiedzi Samuela. Mają taki interesujący wydźwięk.
    Mam nadzieję, że masz humor chociaż teraz, bo jak nie, przyjdę do Ciebie i z mocą Bliźniaka Ci go wlepię... niczym mandat!
    Czasami człowiek nie ma chęci na oglądanie, czytanie i tak dalej, głównie dlatego, że ostatnio robił te rzeczy w stopniu intensywnym, a od takiego poziomu intensyfikacji czasami trzeba odpocząć. I doładować turbopaliwo!
    Nigdy nie korzystałam z netbooka. To taki mniejszy laptop, nie? Zresztą, zaraz to sobie w Google sprawdzę.
    Programy graficzne możesz przecież zawsze ściągnąć, nie?
    Znośny? Kolejny dowód, że obiektywnie nie jesteśmy w stanie ocenić swojej pracy. Rozdział jest na równi z innymi, ale wyróżniają go wypowiedzi szefa Delphi. Jak wspomniałam, podobają mi się te jego wypowiedzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, notebook jest mniejszy.
      I czy ten rozdział jest tak krótki czy mi się wydaje?

      Usuń
  2. ...taaa, rozmowa między Samuelem a Cusackiem była rozbrajająca :D no i ten epitet w stronę Johna że jest "tępym fiutem" ha ha no niezłe, w sumie zbyt wiele się nie działo poza dwoma wymieniającymi poglądy samcami i zakochanej pokojówki:D no ale do czegoś to w końcu zmierza prawda?Wydaje mi się że faktycznie te twoje rozdziały to coraz dłuższe są,ale dobrze się je czyta a to najważniejsze, wszystko tak opisujesz, że bez problemu można sobie wyobrazić każdą sytuację z rozdziału,czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. CZyli jednak można Johna nie lubić bardziej.
    Cholera, mógł ją już zostawić. Nie mieszać jej w głowie. Jakoś kurde nie wierzę, że naprawdę mu zależy. I nawet nie było by w tym wszystkim nic złego. No bo obiecał jej wycieczkę, to się wywiązuje.. ale ... on wie co ona czuje i doskonale wie, że to ponownie rozbudzi w niej nadzieję... to nie w porządku z jego strony...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz, który motywuje mnie do dalszego pisania. :)))