10 września 2017

Chapter 20

 Tej nocy John nie mógł zasnąć. Gdy tylko przysypiał, wybudzał się co kilkanaście minut. W pomieszczeniu panował półmrok. Pomimo zasłon na oknie, strugi świateł lamp ulicznych się przedzierały. Pisarz spojrzał na kobietę, którą obejmował. Pozazdrościł jej, że spokojnie spała. Również chciał się wyspać. Nie mógł spamiętać snów, również nie chciał ich sobie przypominać. Pogłaskał ją po włosach patrząc na jej twarz.
Dochodząc do tego, że nie tak szybko uśnie, postanowił wykorzystać sytuację. Wsunął swoją dłoń pod kołdrę dotykając jej tułowia, po czym zatrzymał się na udzie. Kobieta się poruszyła, lecz nie wybudziła. Przez moment nic nie robił, tylko patrzył na jej twarz.
Otulało go przyjemne uczucie posiadania osoby, która obdarowywała go szczerym uczuciem. John miał wrażenie, że Morena nie udawała zakochanej. Jej oczy zdradzały wiele. Już dawno nie zaznał takich odczuć, ale był pewny, że brakowało mu tego. Choćby na chwilę.
Miał zamiar ulżyć sobie zanim dorwie go sen, lecz zrezygnował w ostatniej chwili. Zabrał swoją rękę i objął kobietę, aby przytulić ją do siebie.
🐬
Kolejne dni mijały. Czas powrotu do Nowego Jorku był niemal na wyciągnięcie ręki. Pisarz zdawał się być nieporuszony tym faktem, zaś Morena wyglądała na przejętą ową sytuacją. John starał się nic nie mówić o powrocie do Delfina. Widział w jej oczach smutek, który z kolejnymi godzinami pogłębiał się. Gdyby Morena była taka jak Jennifer, rzuciłaby pracę w Delphi i chętnie zamieszkałaby w tym miejscu, bo przecież nienawidziła związku na odległość. John zaczął się zastanawiać, czy mógłby nazwać to związkiem. Może takim innym, ale jednak. Była żona nie lubiła, gdy wyjeżdżał; spodziewał się, że Morena również. Jej tęsknoty z pewnością były wymalowane na twarzy, gdy ich drogi się rozeszły tuż po spotkaniu w Hotelu Playa.
Pisarz nie potrafił określić, co do niej czuł. Może chciał wystawić tą znajomość na próbę, a może za jakiś czas odpuści sobie.
Gdy siedziała w kuchni jedząc śniadanie, on udał się do łazienki, aby porozmawiać z Norrisem. Facet dobijał się do niego przez kolejne minuty, zanim pisarz postanowił oddzwonić.
- Co masz? - zapytał od razu nie dając Norrisowi się przywitać.
- John, słuchaj. Wczoraj wieczorem mój kolega z dwoma innymi policjantami przejrzeli ruderę, w której kiedyś był klub gothic midnight. Okazało się, że tam nic nie ma. Znaleźli bezdomnego, którego ktoś tak po prostu powiesił. Dodatkowo ściany, oraz śmieci były nasączone łatwopalnymi substancjami. Nie wiem, ale możliwe, że ktoś szykował pułapkę. Sprawę i tak zgłosiłem z tymi e-mailami. Nie pozwolę, aby ktoś ci przeszkadzał w pisaniu, prawda? - opowiedział.
- Nic z tego nie rozumiem – powiedział jakby do siebie – Słuchaj, to wszystko jest za proste .. Gdybym miał tam wejść, on postąpiłby inaczej. Chyba, że mam do czynienia z niedorozwiniętym psychopatą. Skoro mógłby tam zrobić pułapkę, aby mnie spalić, to dlaczego ryzykował mówiąc ciągle o tym klubie?
- Nie wiem … może faktycznie jest zdesperowany, bo mu zależy na twojej śmierci, albo kalectwie. Prawdopodobnie rudera zostanie zburzona, bo jest naruszona konstrukcja. A co do e-maili to nie mam nowych wiadomości – opowiedział.
Pisarz nie zdążył się rozłączyć, gdy do łazienki weszła Morena. Blondynka popatrzyła na niego, po czym zbliżyła się i ucałowała go w usta. Ten pocałunek był krótki, ale zdołał przekonać go do odwdzięczenia się tym samym. Gdy schował telefon do kieszeni, wziął ją w swoje objęcia.
- Jak mam cię znienawidzić? Tak, abym przez pół roku nie tęskniła za tobą? - pytała. John patrzył na nią nieco zaskoczony pytaniami. Jej niebieskie oczy zdawały się być pełne smutku. Ponownie złożył pocałunek na jej ustach, a po chwili klepnął w pośladek.
- Może nie chcę, abyś mnie znienawidziła – zaczął – Może masz na mnie czekać z utęsknieniem, abym wiedział, że twoja miłość nie uleci gdzieś po drodze. A może tak po prostu masz trochę pocierpieć, aby ponownie się ze mną zobaczyć … wszystko jest możliwe – mówił patrząc na nią.
- Jesteś wredny – skomentowała.
- Tak … Jeszcze dodaj, że egoistyczny – posłał szyderczy uśmiech – Możesz się umówić z Samuelem na herbatkę z ciastkiem.
- Dobrze wiesz, że tak się nie stanie – powiedziała – On jest moim szefem. Trzyma się z pracownikami na dystans.
- Zauważyłem – zaśmiał się na moment – Czas najwyższy, aby pogadać o tym, co zamierzam zrobić w zagrzybiałym Delfinie – dodał. Jej mina zdawało się, że gorzej pobladła.
- Jasne – mruknęła nie mając zapewne pomysłu, aby wybić ten pomysł z jego głowy.
🐬
Ten dzień musiał nadejść. Morena nie chętnie pakowała swoje rzeczy do walizki milcząc, jakby zapomniała jakichkolwiek słów. John przyglądał jej się, nie wiedział jak ją pocieszyć. Nie mógł jej niczego obiecać. Nie był pewny, co z nią zrobić tuż po zrealizowaniu planu z pokojem 1408. Prawdopodobnie wróci do Los Angeles i nacieszy się odzyskaną sławą.
John jednak nie był pozbawionym uczuć facetem. Przynajmniej mu się tak zdawało. Być może chciał udowodnić przede wszystkim sobie, że nie stracił w sobie resztek uczuć. Objął kobietę do siebie, gdy ta spoczęła na łóżku gotowa do powrotu. Poczuł coś dziwnego w sercu, gdy widział jej smutek. Pogładził ją po włosach, po czym ucałował w usta.
- Miałaś się nie smucić – odezwał się – Wiesz, że nie lubię tego.
- Dziwisz się? - zapytała. John chwycił ją i zmusił do kontaktu wzrokowego.
- Lecę tam z tobą … Przecież nie odchodzę na zawsze – sam nie by pewny, czy kiedykolwiek się z nią spotka, gdy wróci z Nowego Jorku. Jednak nie mógł jej bardziej dołować. Nie był aż tak pozbawiony wszelakich uczuć, jak niektórym się zdawało. Być może Samuel liczy na to, że dziewczyna wróci sama ze łzami na policzkach. A John tak bardzo chciał go zaskoczyć.
- Nie chcę się z tobą rozstawać – powiedziała patrząc mu w ciemne oczy.
- Chodź tu – szepnął i ucałował ją w usta – Zrobimy coś – pogładził ją, a następnie zdjął jej bluzę – Mamy jeszcze chwilę czasu, kochanie. Będziesz grzeczna, prawda? To będzie przyjemna chwila - nie czekał na odpowiedź, a odpiął jej spodnie. Nie chciał wchodzić z nią w rozmowy. Wolał nie obiecywać jej niczego, a najlepiej nie dawać złudnych nadziei.
Blondynka leżała już pod nim w samej bieliźnie najwidoczniej zasmucona końcem wspólnych dni. Być może wolała jeszcze ten jeden raz się oddać, aby czuć jego zapach przez kolejne dni.
- Kochanie – wyszeptał. Pocałował ją w usta, po czym spojrzał w oczy. To trwało zupełnie chwilę, pisarz dłonią przejechał wzdłuż jej ciała powodując przyjemne dreszcze. Widział jak podnieciła się jego dotykiem, więc kontynuował. Jego palce wsunęły się pod cienki materiał jej majtek, po czym szybkim ruchem ściągnął je do kolan. Dłonią powrócił do tamtego miejsca, które tak nagle zrobiło się wilgotne. John próbował nie spuszczać z niej spojrzenia. Zauważył jak bardzo ją to krępowało, jednak nie przejął się tym za bardzo.
🐬
Zauważył po jej wyrazie twarzy, że była skrępowana. Zanim wyszła z łazienki odziana w cieplejsze ubrania minęła dłuższa chwila. Nie czuł się winny, że tuż przed lotem postanowił skorzystać z kilku minut, aby uprawiać seks z kobietą zakochaną w nim. Czy mógłby uznać to za wykorzystywanie? Według niego to było całkowicie ludzkie i normalne. Czuł do niej chemię, ona odwzajemniała to. Tyle wystarczyło, aby pozwolić sobie na więcej.
Taksówka czekała już pod mieszkaniem kilka minut, jednak John nie próbował popędzać Moreny. Sprawdził, czy wziął ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy.
Blondynka chwyciła z wieszaka swoją kurtkę, tuż przed wyjściem zabrała walizkę, po czym jako pierwsza opuściła mieszkanie pisarza. Taksówkarz powrzucał do bagażnika rzeczy, a następnie zasiadł za kierownicą oczekując na nich. Morena długo wsiadała. Obserwowała Cusacka, który sprawdzał, czy dobrze zamknął drzwi. Wsiadła z tyłu w milczeniu, czekając aż pisarz dołączy do niej.
Po nie dłuższej chwili dosiadł się do niej Cusack, który poinformował taksówkarza, by dojechał na lotnisko.
Droga trwała w milczeniu. Na zewnątrz robiło się szaro. John obserwował drogę, ale nie pozwolił spędzić krótkiej trasy w milczeniu. Spojrzał na blondynkę, która zamyśliła się patrząc w szybę. Dotknął jej dłoni, którą pogłaskał przez chwilę. Nie spojrzała na niego.
- Morena, już ci mówiłem coś na pewien temat – nie chciał się z nią kłócić w obecności taksówkarza. Kobieta skierowała swoje spojrzenie na pisarza, który wpatrywał się w nią od dłuższego czasu. Nie puścił jej dłoni.
- Rozumiem – tyle powiedziała.
- To nie koniec świata – rzekł – Dobrze wiesz.
- Tak – znowu odpowiedziała krótko, jakby nie zależało jej na rozmowie. John już się nie odezwał, lecz objął ją w pasie i przybliżył do siebie. Zdawało się, że odczuł iż była nieco sztywna. Patrzyła w szybę zapewne ignorując to, że pisarz wziął ją w swoje ramiona.
🐬
Nowy Jork.
Była to już noc, znacznie chłodniejsza temperatura, niż w Los Angeles. W dodatku gdzieniegdzie leżał śnieg, który nie zdążył się stopić. Świąteczne ozdóbki wisiały na szyldach sklepowych przypominając o Bożym Narodzeniu, które było całkiem niedawno. Wyczuwalny był również mróz. John i Morena właśnie podjechali taksówką pod Hotel Delphi. Gdy tylko wysiedli, blondynka wtuliła się w pisarza zapewne myśląc iż już go nie ujrzy. Było jej zimno, a w cienkiej kurtce nie była w stanie ogrzać swojego ciała. Taksówkarz wyjął z bagażnika rzeczy należące do pisarza i pokojówki, po czym wsiadł z powrotem do swojego auta. John przez chwilę pozwolił Morenie, aby wtulała się w niego. W pewnym sensie poczuł, że coś dla niej znaczył. I znalazła się choć jedna osoba, dla której moje istnienie jest bardzo ważne. Jestem jej potrzebny, bardziej niż komukolwiek mogło się zdawać – pomyślał.
- Moreno, może już wejdziemy do tego hotelu – zaproponował – Zmarzniesz – szybko dodał. Blondynka odsunęła się od niego, o czym chwyciła walizkę i zaczęła iść w kierunku wejścia do Delphi. Za nią udał się pisarz. Oboje weszli przez obrotowe drzwi, po czym znaleźli się na holu. Niemal od razu poczuli przyjemne ciepło, które otuliło ich ciała. Morena mogła wreszcie poczuć ulgę. W pomieszczeniu przechadzało się kilkoro ludzi, ale nie było tłoku, co za dnia. Blondynka przywitała się z recepcjonistą, po czym udała się w kierunku swojego pokoju zostawiając pisarza na holu.
John nie miał zamiaru iść za dziewczyną, postanowił zameldować się w jakimś pokoju. Przez pewną chwilę zastanawiał się nad piętrem. Jednak to odrzucił pomysł meldowania się na czternastym – pierwotnie trzynastym – piętrze. Otrzymał klucz do jednego z pokoi znajdujących się na trzecim piętrze.
🐬
Postawiła walizkę tuż przy biurku. Z torebki wyjęła zdjęcie, na którym była z Johnem i postawiła je na stoliku nocnym. Jutrzejszego dnia miała zamiar je oprawić w ramkę, aby lepiej się prezentowało. Opowieść jaką dostała od Cusacka, również wyjęła i położyła na biurku. Postanowiła do niej zajrzeć tuż po wyjeździe pisarza. Teraz wolała korzystać z jego obecności, więc zaplanowała sobie, że do niego zajrzy, o ile pozwoli jej na to. Morena nie miała sił, aby się wykąpać. Nadal czuła jego zapach, nie chciała się go pozbywać. Myślami sięgnęła do chwili, w której kochała się z nim. Tak bardzo pragnęła jego bliskości, ale nie mogła w tej chwili iść do niego. Nie wiedziała, w jakim pokoju się zameldował. Wtuliła się do poduszki opatulając kołdrą. Raz jeszcze spojrzała na fotografię, na której całowała się z pisarzem, po czym zgasiła lampkę nocną. Usnęła.
John w tym samym czasie również kładł się spać, choć nie obyło się bez oględzin pokoju. Mógł śmiało stwierdzić, że to pomieszczenie nie przypominało tamtego z 1408 i 1407. Było z wyglądu nieco nowocześniejsze, chociaż i tak dużo brakowało do Hotelu Playa.
John był na tyle zmęczony, że postanowił się położyć. Mógł wkraść się do pokoju Moreny, ale darował sobie. Czuł zmęczenie, musiał się wyspać. Jednak to, zanim usnął pomyślał o niej.
🐬
Samuel L. Jackson patrzył na niego dość poważnie. Być może poczuł powtórkę z rozrywki. Niespodziewane deja vu. Obaj faceci spotkali się w na korytarzu trzeciego piętra, choć to czarnoskóry wydawał się bardziej zaskoczony nieplanowanym pojawieniem się pisarza.
- Spodziewałem się, że ujrzę cię w gabinecie ze szkocką w ręce – odezwał się pisarz. Być może zawiało sarkazmem, ale nie dbał o to. Samuel obserwował go stojąc tuż przy windzie na chwilę zapominając, że miał jeszcze gdzieś pójść.
- Jest dziewiąta rano – zaczął – O tej porze mam inne zajęcia – odpowiedział dość spokojnie – Nie spodziewałem się ciebie w moim hotelu tuż po tym, jak zabrałeś moją pracownicę na krótkie wakacje – Johnowi się wydawało, że Samuel chciał jeszcze coś dopowiedzieć. Być może chciał ubliżyć mu słowami, że był na tyle samolubny i egoistyczny, ale najwidoczniej ugryzł się w język.
- Wiem, że liczyłeś na to, że podrzucę ją jak psa pod twój pałacyk – mruknął – Jak widzisz, nie jestem taki, za jakiego mnie uważasz.
- Skąd możesz wiedzieć, za jakiego cię uważam? - zapytał szef hotelu – Nadal cię dziwi, że uważam cię za egoistę? Nawet to, że bezpiecznie ją tu przywiozłeś nie czyni z ciebie bohatera – zakpił – Chociaż … spodziewałem się, że wróci tu sama. Ale co najbardziej mnie zastanawia, to twoja obecność. Chyba nie przyjechałeś tu dla Moreny, prawda? - dociekał posyłając szyderczy uśmiech. Johnowi się zdawało, że Samuel znał jego kolejne kroki. A może czarnoskóry miał swojego szpiega, a może był dobry z psychologii i znał się po prostu na ludziach. Ale Cusack nie był słaby psychicznie i nie poddawał się przy takich rozmowach. Być może to spotkanie przypominało rozmowę między dwoma odwiecznymi wrogami, ale przecież Samuel lubił czytać jego książki.
- A jeżeli przyjechałem tu dla niej? - spojrzał na niego pytająco. Samuel zaśmiał się krótko.
- Poważnie? To tak zabrzmiało nienaturalnie z twoich ust, jakbyś wypytywał mnie, czy możesz pojąć ją za żonę – Samuel nie uwierzył w ani jedno słowo. John domyślił się, że nie łatwo mu będzie zmylić szefa hotelu.
- Sądzisz, że jest inaczej? Może mi się podoba i chcę ją odwiedzać – pisarz próbował zmylić L. Jacksona. Cusack nie mógł wtajemniczyć go w swoje plany. Wtedy na pewno nie dowiedziałby się całkowitej prawdy o 1408. Miał wrażenie, że Samuel nadal nie pałał do niego zaufaniem. Jego spojrzenie wiele mówiło za siebie.
- John, bądźmy poważni, bo mam wrażenie, że okłamujesz samego siebie – Samuel miał dość gierek, ale Cusack nie mógł tak po prostu wyznać prawdy, choć mógł stwierdzić, że Morena faktycznie mu się podobała. Nie uprawiałby seksu z kobietą, która nie byłaby w jego guście. Nie czuł się źle z tym, że wykorzystywał ją do swoich celów – Może i faktycznie ci się podoba … ale nie uwierzę, że chcesz marnować swój cenny czas na odwiedzanie pokojówki. Może i nie widzę was razem w przyszłości, bo jesteś zbyt arogancki, ale … jeżeli przybyłeś tu po to, aby dalej jej mieszać w głowie, to odradzam. Nie chcę, aby cierpiała. To też źle wpłynie na pracę, jaką tu wykonuje. Widziałem już ją, gdy była w stanie załamania. Zerżnąłeś ją w Playa, a później porzuciłeś na cztery miesiące, po których ją zabrałeś do siebie. Może i nie zdajesz sobie sprawy z powagi sytuacji, ale dajesz jej jasne oznaki, że jesteś nią zainteresowany na poważnie. A jeżeli znów odejdziesz na długie miesiące, możesz ją porządnie skrzywdzić. Mówię ci to teraz dopóki nie zrobiłeś gorszych głupot, choć i tak już zaszedłeś daleko. Tak czy owak, Morena jest zakochana w tobie na poważnie, a ty dosłownie używasz ją jak przedmiotu, którym masz coś wykonać i za chwilę odłożyć. Niech cię szlag jasny! - Samuel na koniec się zdenerwował – Nie mogę zbagatelizować tego, choć Morena nie jest moją córką. Ale za to pracuje u mnie i nie mogę zignorować problemów moich pracowników, bo nie traktuję ich rzeczowo! - wyjaśnił. John patrzył na niego ciemnymi oczami. Miał wrażenie, że nie stał na korytarzu trzeciego piętra, a w gabinecie psychologa, który próbuje mu wybić coś nierealnego z głowy. Pisarz miał pojęcie, że i tak zaszedł już daleko ze znajomością z Moreną, ale nie martwił się tym.
- Przestań pierdolić! - Cusack podniósł głos – To moja sprawa, czy ją rżnę, czy nie. Oddawała się dobrowolnie, więc nie popełniłem przestępstwa. Pieprzysz mi jakieś morały. To moja sprawa, po co tu przyleciałem. Skoro nie wierzysz w moje słowa, to może darujemy sobie tą rozmowę? - John miał ochotę jak najszybciej stąd wyjść, ale czarnoskóry nie chciał się poddawać.
- Widzę, że nadal lubisz krzyczeć – zauważył – Może w końcu zauważysz, że źle traktujesz tą kobietę. Stań przed lustrem, spójrz sobie w oczy i spróbuj powiedzieć, po co ją zabrałeś do Los Angeles. Słowa ci same wyjdą z ust. Wiesz jakie – Samuel odwrócił się tak nagle i zbliżył do windy. Cusack spoglądał na niego nie mówiąc już nic. Widział jak szef hotelu wchodzi do windy.





______________

Chapter 20 napisany z własnej wyobraźni. 

pobrane z google.com xD
Heja, co tam? Obejrzałam Pakt Krwi i daję 5/10. Warum? Dałabym sześć, no, ale po pierwsze: kiczowaty wygląd Cage'a. Po drugie: za mało Cusacka. Po trzecie: przesadnie tryskająca krew na wszystkie strony. Po czwarte: czegoś mi brakowało w tym filmie. Po piąte: może powinnam dać słabą czwórkę. Poza tym? Ogólnie początek nudnawy ... później coś tam się działo, no, ale mogłoby byc lepiej, gdyż Cusack jak i Cage są zdolnymi aktorami. Chociaż ... jeśli mieli ch*jowy scenariusz to niewiele mogli zdziałać ... Ale ogólnie nie daję tego filmu na stracenie jak co niektórzy. 
Poza tym .... ech... nie wiem.
Kolejny rozdział w przyszłym tygodniu, może w niedzielę - w zależności od pisania rozdziałów. Jutro chyba nie będę miała czasu zbytnio ...
Ok!
Aha - i we wrześniu (chyba dwudziestego) będzie Con Air: Lot skazańców gdzie zobaczymy Cusacka i Cage'a. Na TVN-ie.
No to byeee ... 

3 komentarze:

  1. Już jestem tu, popijając cappuccino (zastanawiam się, czemu ludzie uwielbiają wymawiać ten wyraz przez jedno ,,p”) i po wrażeniach dzisiejszego dnia. Napiszę Ci o nich w e-mailu, bez obaw. ;) Rozdział już przeczytałam, zatem spróbuję niczego ważnego nie ominąć. Wiesz, Martyną z dzisiejszego odcinka ,,Genialnego umysłu” to ja nie jestem (ta, co miała zapamiętać numer osoby, płeć oraz tatuaż) albo Danielem (jak on te cyfry policzył i spamiętał? 0.0) lub... dobra, jestem w stanie wymienić wszystkich uczestników dzisiejszego odcinka. ;P Zdziwiło mnie, że nic interesującego nie ma w miejscu, gdzie powinien być klub Gothic Midnight. Byłam przekonana, że coś tam jest. Chyba że chodzi o miejsce, w którym znajdował się Gothic Midnight. Kuuurde, dawać mi tu czarną księgę z zapiskami pierwszego szefa hotelu Delphi! Żeby było pikantnie, hihi.
    Jasne, ktoś tak sobie powiesił bezdomnego, ponieważ bezdomny baardzo mu przeszkadzał. Mścił się na ścianach, wieszał psy, lizał podłogi, nie chciano go jako świadka zbrodni. ;D
    I jakiś człowieczek tak po prostu nasączył śmieci i ściany substancjami łatwopalnymi. Ciekawe, jak dokonał tego drugiego. Pokrył ściany ś̶m̶i̶e̶c̶i̶a̶m̶i̶ gazetami, a potem je nasączył?
    I oczywiście żadne czarne księgi nie mogą łazić po oczach Cusacka oprócz książek, które musi napisać. Jak to jest, że mężczyzna widzi coś, co zostanie napisane, ale jeszcze nie zostało napisane - enigma multiwersum.
    Ciekawa jestem, jak by zareagował Samuel, gdyby John mu powiedział, że wszyscy jesteśmy egoistami. Nie no, niektórzy pewnie nie są, ale są to raczej ludzie, którym należy współczuć. Przecież żeby myśleć o innych, trzeba myśleć najpierw o sobie. (;
    Skoro o końcach świata mowa, dlaczego wszyscy nawijają o asteroidach i nikt o Yellowstone? Nie no, na bank ktoś gada o Yellowstone w sieci, ale nie jest to znane szerszej publice, w tym mnie, bo czasem mi się takich rzeczy nie chce słuchać.
    Troska Jacksona o Morenę jest dziwna i niepokoi, a jego ostatnie słowa... W.O.W! Można by uwierzyć, że mężczyzna doskonale wie, o co chodzi.
    Rozdział dający nadzieję na absorbującą akcję. (:

    OdpowiedzUsuń
  2. John dalej traktuje Morenę źle... naprawdę mi jej szkoda..a jednocześnie denerwuje mnie jej bierność. Kurde..czuje się nie dobrze,to nie ogarniam dlaczego mu na to wszystko pozwala... tak jak ten seks na do widzenia. Nie miała jakoś specjalnie na to ochoty.. była smutna..a jednak.. Cusack znowu dostał to, co chciał. bo w jednym ma rację, ona mu pozwala.. nie ma tu gwałtu...

    OdpowiedzUsuń
  3. ...Wszystko ok,ale Morena jest tu pokazana bardziej przedmiotowo...bardziej wolałabym ją w ostrzejszym wydaniu.Myślę ze John miałby niezłe wyzwanie żeby zakręcić w głowie takiej hardcorowej dziewczynie a nie uległej i cichej na wszystko godzącej się kobiety...może Morena w kolejnych rozdziałach przejdzie przemianę??

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz, który motywuje mnie do dalszego pisania. :)))