Minęło kilka dni, zanim Morena opuściła szpital. Prześladowca
nadal przebywał, gdyż jego stan zdrowia się nie poprawił tuż po
operacji. John obawiał się, że zostanie winny za atak na Normana,
który chciał go zabić. Więc w tej sprawie musiał pojawić się
na komendzie.
W ten czas Morena odpoczywała w pokoju hotelowym. W odwiedzinach był
u niej Ron – recepcjonista. On również dowiedział się z gazet o
tym, że 26 – latka została uznana za zwykłą kochankę pisarza.
Jednak nie prawił jej kazań, ani nie docinał w słowach. Starał
się ją zrozumieć, jak i wesprzeć. Pomimo dobrych intencji dał
swojej koleżance do zrozumienia, że nie powinna łudzić się tym,
że pisarz zwiąże się z nią na poważnie. Widział jej smutek w
oczach, ale pomimo okrutnej prawdy chciał być szczery wobec niej.
Ron miał już pięćdziesiąt lat, wiele przeszedł i patrzył na
świat nieco inaczej. Był realistą i nie chował przed Moreną
swojego zdania na temat Cusacka. Pomimo braku wiary w miłość
między pokojówką, a pisarzem – Ron życzył jej szczęścia u
boku tamtego faceta.
Zanim dzień się skończył, dziewczyna odwiedziła również szefa
hotelu, w celu by pozwolił jej następnego dnia zacząć pracę.
Miała już dość leżenia i nic nie robienia. W dodatku chciała
porozmawiać z Johnem, ale on nie pojawił się jeszcze w hotelu.
Zasiadła na skórzanym fotelu niepewnie patrząc na L. Jacksona.
Obawiała się, że usłyszy kilka niemiłych słów. On również
czytał gazety i z pewnością wiedział już o wszystkim. No
właśnie, wiedział, bo John z nim już rozmawiał.
Szef hotelu dopalał cygaro obserwując swoją pracownicę. Widział,
że się krępowała, a jej niepewność była wymalowana na twarzy.
- Jesteś tego pewna, że chcesz od jutra kontynuować pracę? -
zapytał.
- Tak … kilka dni w szpitalu były męczące … poza tym nie chcę
ciągle siedzieć. Muszę coś robić – wyjaśniła.
- Tak, aby przede wszystkim nie myśleć o artykule? - nie musiał
zgadywać. Morena z pewnością chciała uciszyć myśli pracą.
Zrobiła się purpurowa, a Samuel chciał o tym pogadać, pomimo
otulającego ją wstydu.
- Tak, wolałam, aby to co działo się między mną, a Johnem
zostało tylko dla nas – powiedziała z ogromnym trudem. Nie
chciała na takie tematy rozmawiać z szefem – Nie jestem jego
kochanką – szybko dodała, jakby miała za chwilę usłyszeć same
gorsze słowa na swój temat.
- Dla nich jesteś … Posłuchaj: a jak ty uważasz? Kim dla niego
jesteś? - zapytał. Przez chwilę trwała cisza. Morena zastanawiała
się, ale i też drżała, bo przed sobą nie miała byle kogo.
- Jesteśmy przyjaciółmi – odpowiedziała – Dał mi to do
zrozumienia.
- Albo uciszył cię na pewny czas – powiedział – John ma ciężki
charakter. Nie możesz oczekiwać od niego choćby przyjaźni. Jemu
obojętne, co stanie się z tobą. Myślisz, że czemu cię odwiedzał
w szpitalu? Nie chciał zostać współwinny, bo to przez niego tam
trafiłaś. I ta sprawa z gazetą.
- Ale ja to wiem, że on jest szczery wobec mnie … Pan nie widział
jego zachowania, gdy mnie ratował z rąk oprawcy – w jej oczach
pojawiły się łzy – Gdybym nie była jego przyjaciółką, z
pewnością nie zabrałby mnie do Los Angeles, nie dał
nieopublikowanego opowiadania, czy zdjęć.
- Zauroczył cię … i ciekawi mnie na jak długo. Nie rozumiem
twojego toku myślenia pod tym względem, że on traktuje cię jak
przedmiot, a ty pozwalasz mu na to. A z drugiej strony rozumiem, bo
cię omotał i manipuluje tobą w dość profesjonalny sposób.
Zabrał cię do Los Angeles, abyś nie pomyślała, że wykorzystał
cię w Hotelu Playa. Zauważył, że ciągnie cię do niego,
postanowił wykorzystać to, że byłaś zafascynowana jego
książkami, jak i nim samym. Tu nie ma nad czym się rozmyślać, to
widać, że tobą steruje. Gdybyś się w nim nie zakochała, po
pewnym czasie doszłoby do ciebie, że chciał cię wykorzystać, aby
zaspokoić swoją potrzebę. John jest na tyle cwany, że postanowił
cię później zabrać do L.A., abyś nie prawiła mu kazań, że
jest zimnym draniem. Tam też się tobą bawił, a później
przyleciał tu razem z tobą. Myślisz, że on odwzajemnia twoje
uczucia? - zapytał na koniec. Widział, jak łzy zbierają się w
jej oczach, ale musiał być bezwzględny. Tak bardzo chciał ją
obudzić, ale wiedział, że była na tyle mocno zakochana, że nie
weźmie tych słów do serca.
- On nie mógłby mi tego zrobić – zaczęła – Już wcześniej
mi proponował wyjazd, zanim się z nim spotkałam w Playa. Nie wiem,
czy odwzajemnia moje uczucia, ale wiem, że mną nie gardzi i w
pewnym sensie jest mną zainteresowany. Wiem, że nie jest zły, a
musi sprawiać wrażenie cynicznego drania, aby nikt mu z butami w
życie nie wchodził. Rozumiem go lepiej, niż wszyscy dookoła –
Samuelowi się wydawało, że rozmawia z naiwnym dzieckiem. Morena
już nie mogła się zrobić bardziej purpurowa. Szef hotelu miał
pojęcie, że ten temat ją mocno zawstydzał. Pragnął wylać na
nią zimną wodę z kubła, aby się przebudziła ze snu o pięknej
bajce miłosnej.
- Szkoda mi ciebie … jesteś dobrą pracownicą. Moja siostrzenica
jest w podobnym wieku, co ty. Również zakochała się w pewnym
facecie, a on to wykorzystał. Nie mogłem jej pomóc, bo jak wiesz,
większość czasu spędzam tu, w Delphi. Ale za to poznałem twojego
Johna i wiem, że nie jest warty ani jednej łzy, jaką wylejesz
przez niego – opowiedział – Oczywiście, możesz wrócić do
pracy i przemyśl na spokojnie to wszystko.
🐬
John natknął się na dziennikarkę, która wypatrzyła go niedaleko
hotelu Delphi. Pisarz nie był zadowolony z zaczepki, ale i również
nie zignorował kobiety łudząco podobnej do Evy Mendez. Jak się
okazało, nie była nią; nazywała się Salma Becker i pracowała
dla jednego z modnych magazynów. Była odziana w kurtkę, oraz
czapkę, miała mocny makijaż, oraz latynoską urodę. John jednak
nie skupiał się na jej wyglądzie, a na tym, do czego jej były
potrzebne wywiady. Ciemnooka była zwyczajną hieną (jak zwał
każdego dziennikarza, czy fotoreportera), ale na tyle ucywilizowaną,
że zapytała o pozowanie do zdjęć, oraz ekskluzywny wywiad. Nie
miało to nastąpić na ulicach Nowego Jorku, a w przytulnym
pomieszczeniu jednej z całkiem prestiżowych czasopism. Cusack długo
się zastanawiał, ale przyjął propozycję, aby nieco zmylić
plotkarskich fotoreporterów, którzy nie zawahali się zrobić z
Moreny zwykłą kochankę do łóżka. Mógł pozostawić sprawę tak
jak jest, ale przez myśl mu przeszła alternatywna niechciana
sytuacja. Gdyby paparazzi podstawili pod ścianę Morenę, mogłoby
to się dla niego skończyć nieciekawie. Pokojówka ze stresów,
oraz nacisku mogłaby opowiedzieć coś, co skompromitowałoby nie
tylko ją, ale i samego pisarza. W dodatku nie chciał, aby ona sama
myślała, że jest mu potrzebna tyko do łóżka. W tej chwili John
na szybkiego przemyślał sytuację i umówił się z dziennikarką
na konkretny termin. Gdy już miał się z nią żegnać, zaskoczyła
go pytaniem o sesję z pokojówką. To nieco zadziwiło pisarza, ale
rzucił na odchodne, że się zastanowi. Wróciwszy do Delphi musiał
najpierw zaszyć się w pokoju i przemyśleć to wszystko. A za
wywiad oraz sesję miał dostać całkiem solidną kwotę.
Spotkał ją na korytarzach parteru Delfina. Szła niosąc kilka
dokumentów, jakie otrzymała od L. Jacksona. Była to między innymi
nowa umowa o pracę, na kolejne cztery lata. Ubrana w różową bluzę
oraz dżinsowe spodnie rurki szła w kierunku swojego pokoju. Co
jakąś chwilę zakrywała rękawem bandaż pod którym miała
okropną, ledwo zagojoną ranę po nacięciu. Gdyby ktoś nie znał
sytuacji, pomyślałby, że pokojówka chciała popełnić
samobójstwo. I tak psycholog męczył ją niewygodnymi pytaniami
odnośnie stanu psychicznego. Być może chciał wykluczyć u niej
„pojawienie się” masochizmu.
John musiał ją chwycić za ramię, gdyż pogrążona w swoich
myślach nie zauważyła go. Nieco podskoczyła czując jego ucisk na
swojej ręce. Zdezorientowana skierowała spojrzenie na niego. Jednak
po chwili na jej twarzy wymalował się uśmiech, a chwilowe
przygnębienie odeszło w cień. Pisarz zauważył, że nadal była
blada.
- Jesteś – rzekła na początek, po czym wtuliła się w niego nie
patrząc, że gdzieniegdzie przechadzali się ludzie. Objął ją po
chwili, odczuł, że musiała za nim tęsknić, choć tak niedawno
się widzieli. Gdyby był zimnym draniem, z pewnością odepchnąłby
ją i pouczył, aby nie afiszowała się z czułościami do niego.
Jednak było inaczej. John polubił, jak lgnęła do niego. Wiedział,
że była mu potrzebna. Tak bardzo odzwyczaił się od samotności, a
ta młoda kobieta uzupełniała pustki. Musiał zrealizować plan z
wywiadem, ale wahał się, czy zabrać ze sobą pokojówkę. Nie
chciał, aby stała się „nowinką” na wszelakich plotkarskich
stronach internetowych i nie tylko. Gazeta wydała artykuł, na
których były zdjęcia Johna i Moreny. Ale oboje stali na tyle dość
daleko, aby dokładnie zidentyfikować o którą kobietę chodziło,
pomimo dobrej jakości zdjęć. Gdyby paparazzi przyszli do Delfina,
nie wiedzieliby o którą pokojówkę chodziło. Norman do końca nie
wypełnił swojego diabelnego planu, gdyż nie znał imienia
blondynki, a nawet, jak znał, to nie podał do gazety, a jak
zwyczajny tchórz wysłał fotografie i podpisał „pisarz ma dziwkę
z hotelu Delphi do łóżka”. Może i zdjęcia nie były zamazane.
Samuel od razu domyślił się, że tam jest jego pracownica, ale on
miał ułatwione zadanie, gdyż wiedział o romansie pisarza z
pokojówką. Tak, czy owak, już jeden fotograf odwiedził Delfina,
ale bez pożądanych dla niego efektów.
- Musimy działać z planem pokoju 1408 – wyszeptał jej do ucha.
- Jutro zaczynam pracę – wymamrotała z wtuloną twarzą w jego
garnitur.
- Pieprzyć klucz … przemyślałem to i tamto – powiedział.
Odsunął blondynkę od siebie i chwycił ją za ramię
podprowadzając w stronę jej pokoju.
🐬
Zanim John przeszedł do sedna, rozejrzał się po pokoju. Zauważył
fotografię oprawioną w ramkę, która stała na stoliku nocnym. Na
zdjęciu był on, całujący dziewczynę. Chwycił ramkę i popatrzył
to na zdjęcie, to na pokojówkę. Przypomniał tą chwilę w
ogrodzie, gdzie spacerowali przebierańcy, a ozdoby świąteczne, aż
mdliły. Całkiem spodobało mu się podejście 26 – latki do
świąt. Oboje ich nienawidzili i mieli w głębokim poważaniu. A
teraz kalendarz odliczał kolejne dni stycznia, 2018 roku. Wiedział,
że Morena za miesiąc będzie świętowała swoje urodziny.
Oprócz fotografii zauważył dwie identyczne książki „Pięć
nawiedzonych pokoi hotelowych”, które sam napisał.
Przewodniki stały na półce, obok innych, które on sam stworzył.
Już nie chciał się zagłębiać w swoje dzieła, a spojrzał raz
jeszcze na fotografię oprawioną w zwykłą ramkę. Cieszył się,
że nie wpadła na pomysł poprzyklejania tandetnych serduszek na
ramkach – jak to w zwyczaju robiły zakochane dziewczęta. Usiadł
obok blondynki, która trzymała terminarz zwany przez Normana „
czarną księgą”. Harper zapewne nie miał pojęcia, że Morena
zdążyła odkryć księgę. Pisarza zastanawiało, w jaki sposób
udało jej się znaleźć ją. Nie miał wcześniej okazji, aby z nią
porozmawiać o znalezisku. Ponadto zamartwiał się, że zostanie
niesłusznie oskarżony o atak na Harpera.
Pocałował ją w policzek, po czym chwycił za podbródek i
skierował jej twarz w swoją stronę, aby ucałować ją w usta.
Morena nie walczyła z nim, lubiła to. Mógł w tej chwili rozebrać
ją i zrobić swoje – również by nie zaprotestowała. W jej
oczach ujrzał wiele ciepła, ale i też smutku. Z pewnością
obawiała się, że ich drogi wkrótce się rozejdą. Od pożegnania
dzielił jedynie pokój 1408. Musnął ją w wargi, a następnie
spojrzał w jej niebieskie oczy. Zapatrzona trzymała terminarz w
żelaznym ścisku, ale pisarz nie chciał jej celowo zabrać. Jego
ręka spoczęła na jej kolanie.
- Możesz zdradzić, jak ci się udało odnaleźć księgę? -
zapytał.
- Nie – odrzekła – Ale powiem ci w innym czasie, gdy ponownie
się spotkamy.
- Kombinujesz – posłał jej uśmiech. John mógł stwierdzić, że
Morena chciała się ubezpieczyć. Wolała na razie zachować dla
siebie w jaki sposób odkryła terminarz, by móc ujrzeć pisarza w
przyszłości.
- Wiem, że ciekawość nie da ci żyć i wrócisz tu, aby się
dowiedzieć – powiedziała – A ja będę mogła się nacieszyć
tobą – była jak najbardziej szczera. Facet pogładził ją po
włosach.
- Martwisz się, że nie wrócę? - zapytał nie odrywając od niej
spojrzenia.
- W szpitalu poczułam, że w pewnym sensie przygotowujesz mnie do
takiej ewentualności. Chcesz dokończyć opowieść o 1408. Z
pewnością pochłoną cię obowiązki pisarza, muszę mieć pewność,
że wrócisz. A ciekawość nie da ci spokoju i wrócisz, jak nie dla
mnie to dla informacji, jak udało mi się ją znaleźć – posłała
blady uśmiech – Nie czytałam jej, bo zwyczajnie nie miałam
czasu. Przejrzyj – przekazała mu terminarz. John postanowił go
przejrzeć w obecności pokojówki. Wiedział, że mógł w pewnym
sensie zaufać Morenie. I ona mogła wiedzieć więcej, niż
ktokolwiek inny. Mógł być też pod wrażeniem jej zachowania.
Druga na jej miejscu nie dałaby tego przedmiotu, a użyła szantażu
emocjonalnego.
John otworzył pierwsze strony. Pożółknięte, poplamione, ale
jeszcze czytelne miejscami. Notatnik nie przypominał czarnej księgi
z filmów; był zwyczajnym pierwotnie terminarzem z nadrukowanymi
datami, lecz mocno się różnił od współczesnych. Narysowana
czaszka na okładce nie robiła wrażenia. John nie obawiał się
niczego złego, nie odczuwał strachu. Spodziewał się, że mógłby
pracować w kryminalistyce i bez entuzjazmu spoglądać na trupy.
Na pierwszej stronie nie widniało nic istotnego, notatnik nie został
podpisany czyimś – choćby – imieniem. Narysowana czaszka była
nieco rozmazana. John zauważył, że pierwsze zdania zostały
napisane starym piórem. Przeczytał w myślach kilka pierwszych
wersów nie dowiadując się niczego ciekawego. Przekartkował strony
w poszukiwaniu istotnych informacji, gdy natknął się na opis
pokoju 1408. Według właściciela notatnika (nie miał dowodów, czy
nim był pierwszy szef hotelu Delphi, czy ktokolwiek inny) pokój
wchłaniał złe emocje. Za każdym razem, gdy kłócił się z
ciężarną żoną, odczuwał dziwną aurę. Być może na początku
niczego nie dostrzegał, ale później było już coraz gorzej.
Właściciel „księgi” cierpiał na bóle głowy, ale nic
poważnego się nie działo. Natomiast jego żonę nachodziły
koszmarne sny. Pewnej nocy dostała mocnego bólu brzucha, gdy on
śpiąc obok niej nie usłyszał jej wydzierającego okrzyku bólu.
Męczyła się całą noc, aż nad ranem urodziła martwe dziecko.
Wykrwawiała się w męczarniach, gdy noworodek leżąc między jej
nogami tracił życie z każdą sekundą. I wyrwał go z twardego snu
okropny hałas przypominający przewracające się na podłogę
meble. Widząc martwą żonę oraz dziecko przeszedł szok, po którym
zaczął wierzyć, że 1408 jest nawiedzony, ale nie przez duchy –
a złą aurę. Według niego, pokój karmił się ludzkimi
problemami, wspomnieniami – tymi smutnymi, złymi. Wysysał z
człowieka wszystko, co negatywne i atakował tym samym z podwójną
siłą.
John na chwilę przerwał czytanie zastanawiając się nad tym
wszystkim.
- Dziwne – rzekł – Nie wierzę w te bzdury – przekartkował
kolejne strony, aż natknął się na inną informację. Właściciel
notatnika zapisywał dawki leku, jaki musiał przyjmować. John był
pewny, że schizofrenik wymyślił bajeczkę o 1408, aby innych
straszyć.
- To jak wyjaśnisz ponad 50 zgonów? - odezwała się. Pisarz
spojrzał na nią.
- Większa połowa była stara, schorowana. Nie wiem jak ty, ale
sądzę, że w tym pokoju nie straszy … i trzymam się tego. Nie ma
żadnych paranormalnych zjawisk. Może bym uwierzył w te brednie,
gdybym natrafił na ducha w poprzednich miejscach, które zwiedzałem
w celu napisania przewodników. Ty może wierzysz, ale mnie nie
przekonasz do zmiany decyzji – wypowiedział się.
- A jeśli coś nas tam zaatakuje? - zapytała.
- Nikt nie wie, że tam idziemy … Zrobimy to w nocy, tak? -
pogłaskał ją po policzku – A później zabiorę cię do mojego
pokoju i tam się zrelaksujemy – zdradził swoje plany. Morena
odstawiła notatnik gdzieś na bok, po czym usadowiła się na
kolanach pisarza.
- Jestem w stanie zrobić dla ciebie wiele, ale chcę mieć pewność,
że przy tobie mi się nic nie wydarzy … nawet, gdyby tamten pokój
miał coś złego zrobić – powiedziała patrząc w jego
ciemnobrązowe oczy. Zauważyła jego delikatny uśmiech.
- Mówiłem, że nie pozwolę ci odejść – rzekł. Objął ją i
przycisnął do siebie. Wiedział, że 26 – latka obawiała się, a
strach wymalował na jej twarzy. Jednak to udowadniała, że była mu
oddana i szła na całość, niemal wbrew sobie.
- Napijemy się po wszystkim czerwonego wina? - zapytała gładząc
jego włosy, które w tej chwili były w lekkim nieładzie.
- Tak, mała – odrzekł – Wyleję wino na twój biust i go
wyliżę, co ty na to? - nie spuszczał z niej spojrzenia, natomiast
Morena zaczerwieniła się nie mogąc już wypowiedzieć ani jednego
słowa. John ją zaskoczył, zwykle nie rozmawiała z nim o takich
rzeczach. Cusack się zaśmiał triumfalnie zauważając, że ją
zawstydził. Aby przerwać niepożądaną ciszę ucałował ją w
usta, a następnie zrzucił ze swoich kolan na łóżko. Wszedł na
nią całując po szyi. Słyszał jej niegłośny krótki śmiech.
- Kocham cię – wyznała, gdy składał pocałunki po niemal całej
jej twarzy. Nawet nie spojrzał w jej oczy, nie odpowiedział.
Kontynuował to, co robił, gdy poczuł jak jej ciało zadrżało.
Chwycił ją za biust, gdy jego ręka znalazła się pod jej
koszulką. Jednak to nie chciał w tej chwili ugaszać pragnień
erotycznych. To łóżko trochę skrzypiało, i nie było wygodne.
Wolał zabrać swoją wybrankę do swojego pokoju, ale postanowił
tak uczynić, gdy będą już po wyprawie do 1408.
Po chwili zszedł z niej, ale pociągnął za ramię. Usłyszał jej
cichy jęk sugerujący, że coś ją zabolało. Przypomniało mu się,
że Morena miała ogromnego siniaka na brzuchu, bardziej po prawej
stronie. Ponownie ją położył, na co zauważył jej
zdezorientowanie. Podwinął bluzę z koszulką aż pod stanik
odkrywając płaski brzuch, który nigdy nie był opalany przez
słoneczne promienie. Kolczyk nadal był na swoim miejscu, a tuż
niedaleko pępka, bardziej niżej po prawej stronie widniał siniak.
Przejechał opuszkami palców po zasinionej części, na co 26 –
latka odruchowo wciągnęła brzuch, który i tak był chudy, a
biodra odznaczały się. Powtórzył tę czynność wiedząc, że jej
nie krzywdził. Inaczej, gdyby w pewnej chwili ścisnął palcami
obolałe miejsce, albo poprawił swoim uderzeniem. Wtedy być może
ona zemdlałaby, albo z bólu nie mogła wymówić ani jednego słowa.
John wyobraził sobie, jak zadaje jej ból. Ale to nie podnieciło go
na tyle, by spełniać to w realnym świecie. Przynajmniej na razie
nie odczuwał chęci. Spodziewał się, że blondynka ze strachu nie
powiedziałaby o tym incydencie szefowi. Pogładził ją ponownie, a
następnie pochylił się i złożył kilka pocałunków.
Chapter 25 napisany z mojej wyobraźni.
__________________________
credit: google.com search: twitter johncusack |
I tak oto zaczynam mowę pod rozdziałem ... Bywały takowe sytuacje, w których byłam "świadkiem" owych poczynań :D
A już miałam wrażenie, że w tym rozdziale zbliżymy się do drzwi pokoju 1408 ale myliłam się - wybaczcie. W następnym będzie coś więcej ...
Przeczytałam już książkę "Ława Przysięgłych". Nie pamiętam, czy o tym wspominałam. Teraz poluję na niższą cenę filmu "Ława Przysięgłych", bo nie mam go w swojej kolekcji. Chyba, że ktoś mi sprezentuje - hahaha - liczył dziad xd
Byeee
A już miałam wrażenie, że w tym rozdziale zbliżymy się do drzwi pokoju 1408 ale myliłam się - wybaczcie. W następnym będzie coś więcej ...
kadr z filmu "Dragon Blade" |
Byeee
Witam ponownie!!!
OdpowiedzUsuńPewnie się nie spodziewałaś drugiej wizyty w ciągu tego samego dnia, zatem... niespodzianka!!!
Już ja wiem, co znaczy pogrążyć się w myślach i czegoś nie zauważyć, hahahae. Jestem od tego ekspertem. Moja nowa znajoma ze szkoły, Aneta, śmiała się z tego, że zeszłam schodami w zamyśleniu i zauważyłam słup w ostatniej chwili. Pytała się, czy faktycznie zauważyłam ten słup, czy może obudził się we mnie instynkt. I eh, wybacz za te moje dygresje, ale mój tekst o Saturnie, który dostał nóżek i sobie poszedł, też był niezły, no i wiadomość ze zdjęciem (wyślę Ci je za chwilę, jeśli je odnajdę w gąszczu krzaków buszu ;p) - ja: dlaczego śmieszy mnie to zdjęcie? Odpowiedź: bo jesteś psycho, Hanni. Zdjęcie było z Willem, to w sumie pasowało. ;D
,,Spodziewał się, że mógłby pracować w kryminalistyce i bez entuzjazmu spoglądać na trupy.” To zdanie mnie powaliło na łopatki. Niepokojące byłoby to, gdyby John oglądał zwłoki z entuzjazmem. (;
Nuga, uga, w końcu zaglądamy do czarnej księgi!
Wiem, nie powinnam się czepiać, ale skoro żona właściciela czarnej księgi urodziła martwe dziecko, to jakim cudem traciło ono życie z każdą sekundą?
Ciekawa jestem, odkąd zdarzają się ataki w pokoju 1408. Pewnie podałaś datę, ale ja i daty to beznadziejna mikstura. Zastanawiam się, czy to możliwe, by ktoś ,,straszył” specjalnie. To może nawet nie być jedna osoba. Kiedy ma się popaprane dzieci albo rodzeństwo, które zgodzi się kontynuować ,,misję”. Zaraz, nie wspominałam już o tej teorii?...
John, to, że przez twoją głowę przepłynęła myśl, że czyiś ból może być podniecający, jest nieco niepokojące. A teraz czekamy na lanie, no bo Cusack musi sobie ulżyć, czyż nie? ;P
Nie mogę się doczekać wyprawy głównych bohaterów do mrooocznego pokoju. A co, jeżeli będą ofiary śmiertelne? Albo znikąd Morena i John ujrzą jakieś szkielety? Buahahuaha... Interesujące.
Kiedy planujesz publikację nowego rozdziału? Tak jak zwykle?
Twoje pomyłki przypominają mi moje. To się miało skończyć, a się nie kończy. To żyje własnym życiem! TO ŻYJE!