John szperał w sypialni w poszukiwaniu czegokolwiek, co byłoby
tropem do prawdy o pokoju 1408. Jakoś nie mógł uwierzyć w siły
zła mieszkające w tym miejscu. Jego zdaniem Stefan Drygncz –
pierwszy szef hotelu Delphi – był pospolitym schizofrenikiem, z
ubzduranymi mitami na temat 1408. Jego czarna księga, okazała się
zwykłym notatnikiem przypominającym pamiętnik psychicznie chorego
faceta. W swoich zapiskach zapewniał, że w pokoju zaczęły się
dziać dziwne rzeczy odkąd żona zaszła w ciążę i korzystała z
usług wróżki. Pisarz podejrzewał jeszcze bardziej, że notatnik
był sfałszowany, aby prędzej czy później wejść do 1408. Być
może zło zostało wprowadzone w to miejsce, albo ktoś starał się
przez te wszystkie lata zatuszować prawdę. John nadal nie mógł
wyjaśnić swoich halucynacji, gdy był po raz pierwszy w tym pokoju.
Jednak to próbował odnaleźć na to odpowiedź.
Morena w tym czasie stała przy łóżku, wyglądała na czekającą
na podejście pisarza. Jednak była wpatrzona w obraz ze statkiem w
tle i nie zwracała uwagi na Cusacka, który przeszukiwał
pomieszczenie. A nie mógł niczego znaleźć, co go wprawiało o
wściekłość. Przeklął głośno nie zwracając na siebie uwagi,
po czym zajął się obrazem, który wisiał po przeciwnej stronie
łóżka. Tam były uwiecznione kobiety. Nie bardzo skupiał się na
malowidle, a tak po prostu chciał go zdjąć, aby zajrzeć, czy coś
ukrywa się za nim. Nie małą trudność mu to sprawiło, gdyż
odniósł wrażenie, że obraz był solidnie umocowany do starej
ściany z tandetną tapetą. Gdy stał minimetry od „arcydzieła”
, zauważył, że cienka warstwa kurzu osadziła się na płótnie
oraz ramie. Wtedy przyjrzał się obrazowi z lekką uwagą. Kobiety
miały założone starodawne ubrania. Zdawało się, że między sobą
rozmawiały. Przed nimi siedziała matka z dzieckiem na ręku. Być
może usypiała je, albo chciała nakarmić. Pisarz nie widział w
tym dziele nic atrakcyjnego, ani ciekawego. Próbował zrozumieć
malarza, ale poddał się, gdy przypomniał sobie o Morenie.
Podniecony sytuacją, że przebywał w piekielnym pokoju, spuścił z
oczu pokojówkę, która – jak się okazało – stała przed
łóżkiem obserwując statek namalowany na płótnie. Zaszedł ją
od tyłu obejmując.
- Pomóż mi szukać czegokolwiek, co pomoże mi podtrzymać moją
teorię – niemal wyszeptał jej do ucha. Wyczuł, że spryskała
się ładnymi perfumami, choć i tak dominował zapach
niezamieszkanego pokoju – Dlaczego Samuel nie może zrobić tu
generalnego porządku – powiedział to, gdy odwrócił ją do
siebie.
- Wiesz, że po opuszczeniu tego miejsca nic już nie będzie takie
samo, co wcześniej? - powiedziała bardziej stwierdzając, niż
pytając. I pisarz o tym wiedział, co chodziło jej po głowie. Ich
znajomość przeradzała się w coś więcej niż „koleżeństwo”.
Jednak nie chciał się do tego przyznać. Z żadną kobietą nie
spędzał takich chwil. Nawet Jennifer – jego była żona – nie
wnikała w jego sprawki związane z pisaniem. Gdy gdzieś wyskakiwał,
aby załapać materiał na książkę, tak po prostu pozwalała mu
wyjść bez żadnych pytań sugerujących, że była zaciekawiona.
John nigdy nie dostał od Jennifer propozycji, żeby zabrał ją ze
sobą. Wtedy jeszcze nie pisał grozy, ale również odwiedzał
miejsca, gdzie dostawał natchnienia na ciekawe, przyjemne opowieści.
A gdy ich córeczka zaczęła chorować, John stawał się zimny w
uczuciach, a jego tematyka powieści zmieniła się w przewodniki po
nawiedzonych miejscach. Jennifer całkowicie przestała się nim
interesować, skupiając uwagę na Katie. John pragnął, aby córka
walczyła, ale ona tak po prostu któregoś dnia oznajmiła: „tato,
przecież wszyscy kiedyś umrą”. Pomimo siedmiu lat, zachowała
się dojrzale, choć nie chciała odchodzić sama. Zostawiła Johna i
Jennifer pogrążonych w żałobie. Zamiast się zbliżyć do siebie,
obwiniali się nawzajem o odejście Katie. Ona nie wytrzymała i
stało się. John musiał się wyprowadzić.
Patrzył Morenie w oczy. Ona była znacznie inna od Jennifer.
Interesowała się wszystkim, co przychodziło Johnowi do głowy.
Udowodniła nieraz, że zależało jej mocno. Ale pomimo takich
dowodów, nie potrafił jeszcze zamknąć przeszłości, aby móc
zbudować nową, lepszą przyszłość z inną kobietą.
- Bierzmy się do pracy – odpowiedział wymijająco. Morena nie
bardzo wiedziała, co ma robić, ale spróbowała coś zadziałać.
Nie oddalała się od Johna zaglądając w zakamarki sypialni.
Raczyła odkryć dziwnie pachnącą kołdrę, ale tam również nie
dostrzegła niczego ważnego. Sypialnia zdawała się być „czysta”
względem jakiś ukrytych pułapek.
Para ponownie pojawiła się w przedpokoju. Pisarz jak i pokojówka
automatycznie spojrzeli w stronę otwartych drzwi. Na korytarzu nadal
paliło się światło, ale nikogo nie było słychać. Blondynka
chwyciła swojego ulubieńca za rękę pociągając ku wyjściu, ale
on na to nie pozwolił. Ponownie zjawiła się w jego ramionach,
słysząc, że nie ma się czego obawiać. Zdążyła uronić kilka
kropel łez, tak bardzo chciała pokazać Johnowi, żeby się poddał
i wyszedł z nią na korytarz. Przez pewną chwilę próbowała
przyciągnąć go na korytarz, ale facet był silniejszy. Nie ukrywał
lekkiego poddenerwowania zachowaniem pokojówki. Szarpnął Morenę
uświadamiając jej, że nie miał zamiaru opuszczać tego miejsca.
Jeszcze nie teraz.
Minęło już więcej, niż dziesięć minut. John wiedział, że
Morenie zapaliła się czerwona lampka, gdyż Samuel ostrzegał swoje
pracownice, aby sprzątały w 1408 nie dłużej, niż dziesięć
minut. Cusack pilnował ją, aby nie wpadała na coraz dziwniejsze
pomysły. Mógł pozwolić jej wyjść z 1408, ale nie chciał
pozostawać sam. Nie odczuwał strachu, ale obecność tej kobiety
dodawała mu w pewien sposób większą pewność siebie. Mógł w
książce zamieścić wiele ciekawych fragmentów dotyczących
Moreny, która była mocno wystraszona. Możliwe, że jej obecność
była bardzo potrzebna do ciekawych wątków opowiadania, którego
jeszcze nie dokończył. Ponownie jej przypomniał, aby zaczęła
razem z nim dogłębnie przeszukiwać pomieszczenie. Pokój musiał
skrywać tajemnice, a pisarz pragnął je odkryć. Tak bardzo chciał
ujrzeć minę L. Jacksona, któremu wstyd wymalowałby się na
twarzy. Johna ciekawiło, w jaki sposób wybroniłby się. Ponad
pięćdziesiąt zgonów, to sporo jak na jeden pokój, a Samuel
musiałby się gęsto tłumaczyć. Cusack był inteligentny i
podejrzewał, że Hotel Delphi musiał być niezbyt pożądanym
miejscem do noclegu, więc skonstruowano straszak, tyle, że kosztem
niewinnych osób. Chyba, że samobójcy sami się zgłaszali na
ochotników, ale o tym John mógł nie mieć pojęcia. Spodziewał
się, że Stefan Drygncz wymyślił idealny plan, aby jego królestwo
„dożyło” do dzisiejszego dnia. A jeśli Samuel nie miał o
niczym pojęcia? John nie potrafił go uznać za oszusta, ale i też
nie mógł wątpić, że był spryciarzem. Czarnoskóry nie wyglądał
na kata, który celowo podprowadzał samobójców do 1408, aby Hotel
w jakimś stopniu zyskał na cenie.
Jackson i tak był dość zdenerwowany, gdy pisarz po raz pierwszy go
odwiedził po klucz do złego pokoju. Już wtedy szef hotelu mógłby
przyznać się do prawdy, ale tego nie zrobił. Może się bał, że
Cusack pobiegnie z tym do sądu? Możliwe. On z tego słynął. Za
czasów Samuela, doszło do czterech zgonów -oficjalnie. Gdyby mu
tak zależało, mógłby dalej praktykować łapanki samobójców i
wpychanie ich do złego pokoju, aby każdy myślał, że
nieszczęśnicy zostali zamordowani przez siły nieznane. Jednak i
tak coś Johnowi nie pasowało. Podczas przeszukiwań nie natrafił
na nic, a jedynie na atrapę kontaktu. Postanowił oderwać
plastikowy kwadracik, aby zajrzeć co tam było. Spodziewał się
kabli, ale zamiast kilku drucików wystających z dziury, był
jedynie obklejona rurka jakąś substancją i kurzem. Poczuł
dziwaczny zapach, po którym nieco zakręciło się w jego głowie.
Oprócz rurki, wystawał kawałek zaschniętego pyska małego
szczura.
Gdy Cusack mocował się z kablem przypominającym wężyk do
odprowadzania paliwa z baku samochodu, Morena stała naprzeciwko
wejścia do sypialni. Jej oczy były szeroko otwarte, a usta lekko
rozchylone. Zdawało się, że zesztywniała. Przed nią nie było
niczego niepokojącego, przynajmniej pisarz nie zauważyłby nic,
oprócz jej wpatrzonego wzroku w tło sypialni.
A Morena widziała coś innego, coś co ją zaniepokoiło. Sypialnia
zniknęła, a jej oczom ukazała się scenka z pobytu w Los Angeles.
Przed sobą widziała siebie i Johna leżących na łóżku w
pracowni. Podeszła niepewnie całkiem blisko łóżka, jakby
wiedziała, że pisarz jak i ona sama nie zauważą ją sterczącą w
pomieszczeniu. Oni oboje leżeli wtuleni w siebie, a raczej ona
spała. John głaskał ją po bladym policzku patrząc jak spokojnie
śniła. Uśmiechał się do niej, przez co Morena poczuła się
dobrze.
- On mnie bardzo lubi – powiedziała do siebie widząc, jak wtedy
ją głaskał. Jednak przyjemne odczucie skończyło się, gdy pisarz
sięgnął po swój dyktafon, który służył mu do zapamiętywania
cennych informacji do późniejszego napisania w książce. Nacisnął
przycisk patrząc na śpiącą pokojówkę.
- Kolejny przyjemny poranek … leżę obok niej. Śpi. Jest moją
dziwką, której nie muszę płacić za seks. Może nie jest wyuzdana
jak większość szmat z burdeli, czy spod latarni, ale wszystko
przede mną. Nauczę ją wiele, byleby zaspokoiła moje pragnienia.
Bo na co mi ona? Nie nadaje się na żonę. Jest zwykła, nudna i
oddana hotelowi Delphi. Będę ją pieprzył tyle ile będę mógł,
a później zostawię, bo nie nadaje się na moją partnerkę na całe
życie. To zwykła dziwka – zakończył nagrywanie. Zaśmiał
się szyderczo chwytając ją za włosy. Morena stała jak wryta
patrząc co wyprawiał jej, leżącej przy nim. Nagle przed jej
oczami obraz się zamazał, wróciła do 1408. Nogi odmówiły
posłuszeństwa, niemal z hukiem opadła na podłogę przyciągając
uwagę Johna, który trzymał w ręce kilka metrów rurki. Podszedł
do niej biorąc ją w ramiona. Morena była w szoku, nie potrafiła
wymówić ani jednego słowa. Zatrzęsła się, a z jej oczu zaczęły
wypływać słone łzy.
- Co się dzieje? - zapytała go niemal drżącym głosem, zanim on
zapytał o cokolwiek – Widziałam nas – wskazała na sypialnię.
- Cholera – mruknął – Nie myśl o tym … miałaś halucynacje
– radził. Pomógł jej wstać – Spójrz, co znalazłem –
wskazał na kilka metrów rurki, która dochodziła z dziury, gdzie
powinno być gniazdko z prądem. John nie chciał wysłuchiwać o
halucynacjach, sam je przeżył będąc w tym miejscu. Nawet w tej
chwili usłyszał śmiech Jacksona, który tylko czekał na kolejne
potknięcia pisarza.
Oboje zbliżyli się do znaleziska. Jednak nie potrafili
zidentyfikować, co to mogło być i do czego służyć. Jednak
Morena po dłuższym zastanowieniu stwierdziła, że być może tą
rurką było podprowadzane powietrze, aby pokój nie pokrył się
wilgocią. John jednak w to nie uwierzył. Spojrzał na blondynkę
raz jeszcze, gdy zaczął go męczyć ból głowy. Przez chwilę
przycisnął ją do siebie i ukrył twarz w jej dekolcie. Odczekał
kilka chwil wtulając się w nią. Czuł, że coś było nie tak.
Pomimo otwartych drzwi, miał wrażenie, że siedział w pułapce bez
wyjścia. Morena niemal zastygła w bezruchu. Objęła pisarza
czując, że miał mokre plecy. Temperatura w pomieszczeniu wzrosła,
niż na początku. Oboje nie odczuwali zimna, a coś w rodzaju
duchoty. Okna były pozamykane, a ogrzewanie wyłączone. John znowu
poczuł się dziwnie. Odsunął się od blondynki patrząc w jej
twarz.
- Byłabyś dobrą żoną? - zapytał. Chyba tracił chwilowo
kontrolę nad swoim rozumem.
- Nie rozumiem – odrzekła. Jeszcze zapewne nie doszła po
halucynacji. Facet niemal wskoczył na nią, przez co razem znaleźli
się na podłodze. Morena musiała odczuć ciężar na sobie, oraz
ból brzucha. Jęknęła robiąc kwaśną minę, a John obserwował
ją uważnie. Pocił się, nie mógł pohamować swoich odruchów.
Jednak to zszedł z niej, jakby doszło do niego, co właściwie się
dzieje. Zbliżył się do okna, aby je otworzyć. Nie mógł
wytrzymać z gorąca, a nie chciał za szybko opuszczać pokoju.
Dotychczas nic nie znalazł, co sugerowałoby, że straszydła nie
istnieją. Przez chwilę nie interesował się obolałą blondynką,
duchota męczyła go. Żeby otworzyć stare okno, musiał użyć
nieco większej siły. Wysunął dolny element ku górze słysząc
skrzypnięcie. Poczuł nagły powiew zimnego wiatru. Na zewnątrz
musiała panować minusowa temperatura. Wychylił się na chwilę,
aby zobaczyć widoki z trzynastego piętra. Na ulicy Lexington Street
nadal panowały odgłosy samochodów; auta co chwile przejeżdżały.
Zdawało się, że wiatr przeczesywał jego włosy, wszystko
wyglądało tak normalnie, a jednak coś się zaczęło dziać.
Skupiony na podziwianiu zwyczajnych widoków z okna hotelowego niemal
uderzył się w głowę, o dolną część okna wysuniętego do góry.
Z radia wydobywała się piosenka z lat sześćdziesiątych; na
początku spodziewał się, że to Morena, ale gdy tylko o niej
przypomniał, miał zamiar odskoczyć od okna. Pulsujący ból go
przeszył, gdy nagle dolna część okna osunęła się z całą siłą
przytrzaskując prawą rękę. Pisarz krzyknął w głos, w panice
wyciągnął swoją dłoń, z której kapała krew. Klął w myślach
Jacksona i Delphi. Postanowił tuż po opuszczeniu tego miejsca
nasłać kontrolę, aby dogłębnie sprawdzili Delfina i w najlepszym
przypadku zamknęli go, aby już nikt nie korzystał z wiecznie
psującego się hotelu. Widząc Morenę przylgniętą do ściany,
zrozumiał, że to nie ona włączyła radio. Z torby wyjął
bandamkę, którą owinął poranioną dłoń. Wtedy wszedł do
sypialni i wyłączył radio z kontaktu. Wracając do przedpokoju
chwycił swoją partnerkę za rękę i na chwilę opuścili 1408
wychodząc na korytarz. Morena była nadal biała na twarzy.
Potrząsnął nią, by cokolwiek przemówiła.
- Zostaniesz tu, poczekasz na mnie – powiedział.
- Nie – odrzekła – Wejdę tam z tobą – pisarzowi się
zdawało, że pokojówka zmuszała się do przebywania w tym miejscu.
John nie mógł wymusić na niej, aby nie podążyła za nim. Sam
czuł się dziwacznie, ale nadal upierał się na tym, że Samuel
skrywa prawdziwe tajemnice pokoju 1408. Mógłby ją mocno uderzyć i
nieprzytomną wywlec na korytarz, byleby już nie przeżywała.
Jednak nie myślał, aby wyrządzać jej krzywdę dla jej dobra.
Oboje wrócili z powrotem do piekielnego pokoju, gdzie John zauważył
nadal włączone radio, tyle, że nie wydobywała się z niego
melodia. Czerwone cyferki wskazywały późną porę. Odkąd John i
Morena zjawili się w 1408, minęło pół godziny. Oboje mogli
szczycić się, że wytrzymali w tym miejscu trzydzieści minut.
Jednak to szczęście długo nie trwało, gdy Morena po raz kolejny
poddała się halucynacjom. John obserwował poczynania blondynki.
Dziewczyna klęczała naprzeciwko wyjścia z pokoju, wpatrzona w
otwarte na oścież drzwi. Czy coś tam widziała? Pisarz pozwolił
jej chwilowo trwać w innym świecie, spodziewając się, że nie
powinno się nic jej wydarzyć. Powrócił do oględzin oddalając
się od pokojówki. Trafił do łazienki, która zdawała się być
najczystszym pomieszczeniem w 1408. Rozejrzał się odczuwając
zawroty głowy, a wtedy spojrzał na swoje odbicie w lustrze, gdy
nagle niekształtny cień osunął się po kafelkowanej ścianie w
odbiciu lustrzanym. Pisarz momentalnie spojrzał za siebie odczuwając
mocne bicie serca. Zaczął sobie tłumaczyć, że poprzez ponury
klimat wyobrażał sobie tak wiele nierealnych rzeczy. Ponownie
utkwił spojrzenie w lustrze, gdy nagły chłód otulił jego ciało.
Otarł czoło, a wtedy lustro zaparowało, a na nim pojawiły się
słowa „wszyscy kiedyś umrą” jakby ktoś napisał palcem.
- Tato – usłyszał znajomy głos dobiegający znikąd.
- To nie może być prawda – powiedział sam do siebie. Rozejrzał
się dookoła, gdy kątem oka ujrzał dziewczynkę w szpitalnej
piżamie. Stała przy wejściu do łazienki. John odwrócił się w
jej stronę. Nikogo jednak nie było. Wybiegł z pomieszczenia udając
się do przedpokoju, gdzie niemal doznał szoku. Wyjął z torby nóż
i podbiegł do pokojówki, która próbowała się powiesić za
pomocą zasłony. Węzeł materiału mocno zacisnął się na szyi 26
– latki, która nawet nie próbowała się bronić. John musiał
przeciąć zasłonę tuż nad głową dziewczyny, aby zaciśnięta
pętla poluzowała się i przestała dusić kobietę. Jej ciało
opadłoby na podłogę, gdyby nie to, że ją chwycił. Morena żyła,
ale była bladsza, niż mógł się tego spodziewać. Złapała kilka
szybkich oddechów, po czy chwyciła się za obolałą szyję.
Patrzyła z dzikim spojrzeniem na pisarza, jakby to on był tym,
który zacisnął pętlę na jej szyi. Postanowił ją wyprowadzić z
1408, nawet siłą. Wziął ją na ręce mając w planach pozostawić
na korytarzu, gdy nagle samoistnie stolik przesunął się z ogromnym
hukiem, a drzwi momentalnie zatrzasnęły się. John stojąc tuż
przed drzwiami nie mógł wypowiedzieć ani jednego słowa.
Bezradność wymalowała się na jego twarzy. To co odczuł mieszało
się ze strachem jak i wściekłością. Pokój musiał być
nawiedzony. Nie przez duchy, a nieznane siły zła. Cusack wiedział,
że 1408 wymęczy psychicznie słabszą osobę, aby później zająć
się tą silniejszą. I wiedział, że Morena była na tyle słaba,
aby móc odebrać sobie życie. Usadził ją na krześle, a sam
zaczął mocować się z drzwiami. Walił w nie pięściami
pozostawiając plamy krwi. Nawet kopnął kilkakrotnie, ale na nic.
Wydzierał się, co tylko wywołał bóle głowy. Raz jeszcze
spojrzał na Morenę, niemal cały mokry od wysiłku. Z jej łuku
brwiowego sączyła się stróżka krwi, a plaster powoli zabarwiał
na kolor czerwieni.
- Nie poddawaj się – szarpnął ją za ramiona. Jej niebieskie
oczy przepełniły się łzami.
- Co mam zrobić, aby tamte obrazy nie dopadały mnie tak nagle? -
chodziło jej o halucynacje, które były bardzo rzeczywiste. John
nie wiedział jak jej pomóc, ale musiał ją wesprzeć, żeby nie
zwariowała.
- Ktoś tu wmontował jakieś rurki, przez które doprowadzane są
nieznane nam substancje, co powodują omamy – chwilowo spojrzał na
dolną część ściany, gdzie powinno leżeć kilka metrów wężyka,
ale jak się okazało, niczego tam nie było. Nawet kontaktu – To
niemożliwe – odsunął się od pokojówki podążając w tamto
miejsce.
- Ten pokój naprawdę straszy – usłyszał jej głos – Widziałam
nas … nie wiem jak mam to wytłumaczyć, ale miałam przed sobą
ten obraz. Byłeś taki zimny wobec mnie … Mówiłeś tyle złego …
Tak jakbym była zwykłą rzeczą – opowiedziała. John odwrócił
się do niej.
- Nie masz złych wspomnień, prawda? - zbliżył się do niej, a po
chwili klęknął i dotknął jej twarzy. Morena była osłabiona.
- Chyba nie … Ale dopadają mnie lęki niepewności. Boję się, że
w przyszłości będę sama – zdradziła.
- No właśnie – powiedział jakby do siebie – 1408 nie może
torturować cię wspomnieniami, bo zwyczajnie nie przeżyłaś nic
strasznego, co w teraźniejszości cię może jeszcze zadręczać. Za
to w twojej głowie jest wiele strachu na temat przyszłości … Nie
możesz wierzyć w to, co ujrzysz. Nic złego o tobie nigdy nie
powiedziałem. O to się nie martw. Musisz zebrać w sobie siły i
walczyć z tym – próbował jej dodać otuchy. John był w o wiele
trudniejszej sytuacji. Nadal żył przeszłością. Jeszcze nie
pogodził się ze śmiercią córki, także rozwód wpłynął na
niego emocjonalnie. Pokój 1408 wyciągał wszystko co złe, i
atakował tym złem. 1408 budziło demony wewnątrz ludzkiego umysłu,
które atakowały wspomnieniami, żalem, niepewnością, strachem.
John chyba zaczął rozumieć, o co właściwie tu chodziło.
Chapter 27 napisany z mojej wyobraźni.
____________________
Hejo! Miałam na początku miesiąca wstawić post, ale byłam zajęta innymi sprawami. Dosłownie.
Chociaż, może nawet i lepiej ...
Mam nowe info dotyczące Cusacka. W październiku była premiera filmu Blood Money - jak już wiecie z poprzednich postów, a dość niedawno dowiedziałam się, że była również premiera filmu Singularity dokładnie trzeciego listopada - jak informują internety ... Cusack jednak nie stoi w miejscu, a cały czas gdzies występuje. Trailer Blood Money przekonuje mnie w 100 procentach do pójścia do kina na owy film, jeżeli takowy pojawi się w naszym kinie! Co do Singularity to mam nieco mieszane uczucia ... to gatunek sci-fi, w którym Cusack raczej mi nie przypasował. Podobnie co w katastroficznym 2012. Po prostu ten facet jakoś nie pasuje do takich klimatów, no ale nie przekreślam tego filmu, choć trailer jakoś mi nie podszedł. Jednak to na Singularity również pójdę, o ile będę miała możliwość. Poniżej fotosy:
pobrane z google com search: singularity movie |
kadr z filmu Singularity |
Na razie nie znam fabuły/opisu tego filmu, ale postaram się poszukać więcej info. Również co jakiś czas sprawdzam, czy będzie polska premiera Blood Money, bo na Singularity równiez będę musiala poczekać jakieś 3-4 miesiące.
Co do mojego opowiadania: cieszę się, że "układacie" sobie, jak może się wszystko dalej potoczyć, ale niestety ja nieco mam inne plany co do pokoju, jak i Johna oraz Moreny. Ale dzięki za komentarze :))) Byeee
Witam z podłogi!
OdpowiedzUsuńHaha, nie, tak nisko nie upadłam, spokojnie. ;D
Pysk szczura w miejscu, gdzie powinien być kontakt? Dobra, to było dziwne.
Wyobraziłam sobie, jak przyszli samobójcy planują swoje zabójstwo. ,,Zabiję się w pokoju 1408 i przy okazji komuś pomogę w straszeniu ludzi” pewnie sobie myśleli. A potem wyobraziłam sobie, jak szef hotelu Delphi zamieszcza ogłoszenia w gazetach – ,,Samobójcy pilnie poszukiwani!” Hahae, to brzmi dwuznacznie. Zupełnie jak ,,Szatan ucieka z piekła”. (;
A jeszcze później wyobraziłam sobie Jacksona umawiającego się z ludźmi z ulicy, żeby ich wepchnąć do felernego hotelu, a potem zabić. Jak widać, nawet podczas kataru lasy deszczowe mojej imaginacji nie szwankują. (; Tak. Od dwóch nocy przesypiam około trzech godzin.
Ciekawa jestem, skąd się wzięły te halucynacje. Ktoś tam rozpylił jakąś substancję? Ale nawet jeśli, nie przyszłoby mi do głowy, że Morena spróbuje się powiesić, chociaż gdyby się zastanowić, to mogło nie zdarzyć się naprawdę, a być wytworem wyobraźni Cusacka.
Ciekawa jestem, co by się wydarzyło, gdyby Morena i John zaczęli odmawiać modlitwy. Może w pokoju nie ma żadnych duchów, a demony.
Pokój 1408 powinna badać jakaś grupa. Gdyby składała się z dziesięciu osób, trudniej byłoby o incydenty zagrażające życiu.
Rozdział ciekawy. Trzymał w napięciu – jak na moje standardy. Wiadomo przecież, że mnie nie da się przestraszyć. No dobra, możesz, ale żeby osiągnąć cel, musiałabyś mi grozić śmiercią. I tak gdybyś zrobiła to w e-mailu, prędzej byś mnie rozweseliła.
Zastrzeżeń nie mam, a wiesz przecież, że masz pracować nad budową zdań. (:
Bojowe pytanie numer jeden: czy według Ciebie lepiej, żeby duchy istniały, czy nie?
Bojowe pytanie numer dwa: gdybyś wiedziała, że przyjęcie pewnych substancji halucynogennych nie spowoduje żadnych zniszczeń w Twoim organizmie i że się nie zabijesz podczas doświadczania halucynacji (ktoś byłby z Tobą, ,,trzeźwy”, zaufana osoba), zażyłabyś te substancje?
Muszę zebrać więcej informacji na temat ”Singularity”. Gdy tylko zobaczyłam ten tytuł, od razu pomyślałam, że to będzie film science fiction. Problem w tym, że w owym gatunku łatwo o gnioty. Mam nadzieję, że nie wydarzy się tak, że obejrzę ”Singularity” i tego pożałuję. A jeśli pożałuję, to mam nadzieję, że przyjdą do mnie faceci w czerni i wymażą mi pamięć o tym zdarzeniu, hahahahse.
Aha, czyli na Filmwebie już ktoś napisał, że ”Singularity” to badziewie. Czytam dalej.
Usuń