Pokój 1408 nie figurował oficjalnie w katalogach o
najstraszniejszych miejscach paranormalnych. Były o wiele ciekawsze
i mroczniejsze miejsca w Nowym Jorku i nie tylko. Hotel Delphi przez
lata starał się utrzymać 1408 z dala od mediów. Oficjalnie
zanotowano niewiele przypadków zgonu w niesławnym pokoju hotelowym.
Reszta była starannie zachowana w tajemnicy przed światem. Każdy
kolejny szef hotelu ściśle chronił tajemnicę i udzielał jak
najmniej informacji na temat 1408. Samuel L. Jackson również nie
wychylał się z tym tematem na światło dzienne. W archiwalnych
gazetach można było wygrzebać niewiele artykułów o zgonach;
zazwyczaj nie wzbudzały ogromnej sensacji. Gdyby czarnoskóry szef
Delfina pokazał obszerną teczkę z wszystkimi danymi na temat ponad
pięćdziesięciu zgonów, mógłby ściągnąć na swój hotel wielu
ciekawskich. Nie tylko fotoreporterów, dziennikarzy, ale i również
ludzi od „paranormalnych rzeczy”. Hotel stałby się prawdziwym
gniazdem hien, a przestraszeni goście nie chcieliby mieć nic
wspólnego z tym miejscem. A może sprawa poszłaby dalej, a policja
zainteresowała częstymi zgonami?
John Cusack był jedynym człowiekiem, który miał wgląd do notatek
i wszelakich informacji o nietypowych zgonach w 1408. Samuel
powierzył mu tajemnicę Delphi w nadziei, że ten nie wejdzie do
piekielnego pokoju. Pomimo obszernych informacji o ogromnej ilości
samobójstw w Delphi, Samuel nie był w stanie zatrzymać Johna.
Zdążył podkreślić, by ten nie zdradzał najgłębszych tajemnic.
Również w książce musiało zostać zaznaczone co nieco, aby nie
ściągnąć na Delfina zbyt mocnej uwagi. Pisarz osiągnął sukces,
a ludzi jakoś nie ubywało w hotelu.
Miał być już tylko spokój. 1408 przez krótki czas wywołał
sensację, ale również okrzyknięto, że został tak po prostu
zmyślony, gdyż ktoś z gości Delfina puścił plotkę, że na
czternastym piętrze wszystko się psuje i nikt nie chce tam nocować.
Samuel pogadał z kilkoma dziennikarzami, ale na samej rozmowie się
zakończyło. John miał już nie wracać w to miejsce, a wszystko
inne miało dalej trwać swoim tempem. Szef Delfina mógł odetchnąć,
ale nie na długo, gdyż jego i Johna drogi się skrzyżowały po raz
kolejny. Już nie chodziło o dziwaczne listy od prześladowcy, a o
pokój 1408. Czarnoskóry nie miał pojęcia, że Cusack włamie się
do piekielnego pokoju, w dodatku z pokojówką.
Dochodziła pierwsza w nocy. John walczył z psychiką Moreny, która
wlepiała się w drzwi wyjściowe próbując je wypchnąć na
korytarz. Musiał ją chwycić i przytulić do siebie, aby poczuła
się przez chwilę bezpiecznie.
- Pomyśl o samych dobrych rzeczach... Gdzie teraz nas widzisz? Gdzie
chciałabyś się ze mną znaleźć? - zapytał.
- W bezpiecznym miejscu – odpowiedziała cicho – W moim pokoju.
- Właśnie. Pomyśl, że tam jesteś. Wyobraź sobie nas, w dobrym
sensie … albo przypomnij sobie miłe chwile ze mną .. – mówił.
Wiedział, że Morenę było stać na dobrą wyobraźnię. Ona
posiadała miłe wspomnienia, potrafiła je odtworzyć z czystym
uczuciem. John miał pojęcie, że sam nie dałby rady nakarmić
pokoju dobrymi rzeczami z głowy. Nadal cierpiał po stracie córki i
nie był wylewny w uczuciach. Nie mógłby myśleć w tej chwili o
tym, co działo się w Los Angeles. Być może dlatego, że wtedy
otulało go uczucie żądzy. Zaspakajał swoje potrzeby mając ją
przy sobie. A Morena mogła swoimi wspomnieniami pokonać pokój.
Jeżeli faktycznie był taki, jak go pisali.
W momencie ból głowy opuścił go, a pokojówka odsunęła się od
niego uprzednio chwytając za poranioną dłoń. Oboje wstali
rozglądając się dookoła. Czy podziałało, John nie był pewny.
Ale na chwilę pokój ustąpił.
Poczuł jak blondynka przejechała ręką po jego skroni.
- Gdy wracałam wspomnieniami do dnia, w którym całowaliśmy się,
wchodziły fałszywe wspomnienia, w których śmiałeś się ze mnie,
ale nie poddałam się, bo wiem, że ten pokój jest cholernie zły.
Znajdźmy powód, dla którego to wstrętne miejsce nadal tu istnieje
– pociągnęła go w stronę sypialni. John był zaskoczony jej
zachowaniem, ale nie myślał, by jej w tym przeszkodzić. Próbowała
rozwalić stolik, który wcześniej przetrzymywał drzwi. Pisarz
pomógł jej roztrzaskując go o ścianę. Podniosła drewnianą nogę
od poniszczonego mebla, po czym udała się do sypialni i wskoczyła
na łóżko. Zamachnęła się, po czym z całej siły uderzyła
kawałkiem polakierowanego drewna w stary obraz przedstawiający
statek. Zniszczyła go przy kolejnych uderzeniach. Płaty płótna
zwisały z ramy uwydatniając jaśniejszy fragment ściany.
Zeskoczyła z łóżka rzucając się w ramiona pisarza.
- Tu można się odstresować … wiesz, jaka ulga jak zniszczyłam
ten obraz? - przekazała mu nogę od stolika – Twoja kolej.
Morena również była nadpobudliwa. Z jej twarzy spływały krople
potu, a oczy okazywały zmęczenie. Pokój mógł tak na nią
zadziałać. Blondynka podsunęła pomysł pisarzowi, aby zdemolować
1408 na tyle, ile to będzie możliwe.
Obraz kobiety w wampirzym uśmiechu również został zdemolowany.
Kolejnym obrazem okazały się kobiety rozmawiające ze sobą, oraz
jedna z dzieckiem. To dzieło szczególnie zostało znienawidzone
przez Cusacka, gdyż było mocno przymocowane do ściany. W ten czas,
gdy John niszczył ostatni obraz, Morena powyrzucała z łóżka
kołdrę, poduszki, prześcieradło. Zdawało się, że sypialnia nie
posiadała nic nadzwyczajnego. Oboje wrócili do przedpokoju
odczuwając ulgę, że obrazy zostały doszczętnie zniszczone.
Euforia nie trwała zbyt długo. John musiał zmierzyć się z
demonami przeszłości, gdy pokojówka ochoczo zdzierała tapetę ze
ściany. Pisarz zatrzymał się przy wejściu do sypialni widząc
przed sobą salę szpitalną, a w niej niewielkie łóżko, na którym
umierała córka Katie. To było tak rzeczywiste, jakby właśnie
przeżywał to w tej chwili. Gdyby mógł, uratowałby ją, ale
niestety, to było zwyczajne wspomnienie. Zobaczył też siebie i
Jennifer, siedzących przy córce. Oboje wpajali jej różne rzeczy o
Bogu. Wtedy John jeszcze w niego wierzył. Dziś już nie.
Słyszał dialog między nim samym, Jennifer, a Katie. Mówił jej,
że tam będzie na nią czekał sam Bóg. Jennifer również twardo
potwierdzała słowa pisarza. Oboje patrzyli na córkę, która
powoli odchodziła z tego świata. Oboje byli wycieńczeni,
poddenerwowani, ale nie okazywali tego przy jedynym dziecku, jakie
posiadali, jakie Bóg postanowił odebrać. Nagle wszystko zniknęło,
a on sam sterczał patrząc w zdemolowane wnętrze sypialni. Odwrócił
się, a wtedy ujrzał blondynkę, która z jego rzeczy wyjęła
zapałki. Podpalała stertę tapety, jaka leżała tuż przy barku z
podejrzanymi napojami. Zdążył odebrać jej zapałki zanim
doprowadziłaby do katastrofy.
- Co byś zrobił, gdybym była w ciąży? - zapytała patrząc mu w
ciemnobrązowe oczy. Nie zważała na to, że jeszcze chwilę temu
chciała spalić siebie i pisarza żywcem. Chwilowo nie kontaktowała,
jej spojrzenie było zagubione. Nie zastanawiała się nad słowami.
Ponownie pokój bawił się nią, a John o tym wiedział. Blondynka
zachowywała się dziwacznie; posyłała tajemniczy uśmiech, po czym
tak po prostu powróciła do „normalności” jakby to, co działo
się przed chwilą nie miało miejsca.
- Czy to odpowiedni moment na takie pytania? - zapytał wymijająco.
Usłyszał jej westchnienie. Chyba nie zrozumiała go.
- Miałeś haluny, co? - zapytała, ale szybko zaczęła mówić
dalej – Słyszałam jak mamrotałeś imię swojej córeczki …
widziałeś ją, prawda? - momentalnie chwycił ją za ramiona, ale
nic nie zrobił. Patrzył w jej oczy dość poważnie, jakby miała
urazić kogokolwiek z jego już nieistniejącej rodziny. John
zastanawiał się nad jej słowami jeszcze przez chwilę.
- Nie wiem, co bym zrobił – odrzekł po dłuższej ciszy – Nie
zastanawiałem się nad tym.
- Nie możesz o niej zapomnieć … a pokój to wykorzystuje … Nie
mówię, abyś o niej nie myślał, ale ty się nie pogodziłeś z
jej śmiercią – zinterpretowała. Mógł jej przywalić za
ględzenie na temat Katie, ale Morena miała rację. John często
wracał wspomnieniami o Katie i Jennifer. Może poprzez ostatnie
momenty, jakie spędził z Moreną uwolniły go od myśli o
niekochającej go żonie, która sprezentowała rozwód. Od rozstania
minęły dwa lata. Pamiętał jak w czerwcu, 2015 roku stał się
rozwodnikiem. A jeszcze kilka miesięcy wcześniej pochował własną
córkę. Dobrze mu się żyło nie myśląc o Jennifer. Ale o Katie
nie zapomniał.
Nie zapomniał i nie pogodził się z myślą, że już jej nie ma.
- To chyba normalne, że jako ojciec nie mogę pogodzić się ze
śmiercią swojego dziecka, prawda? Minęło tak niewiele czasu …
sama wiesz, bo interesujesz się mną i moim życiem – odpowiedział
– I przestań już gadać o Katie, ok?
- Może potrzebujesz rozmowy o niej, co? - nie zważała na to, że
mogła go wyprowadzić z równowagi – Może, jak wreszcie się
wygadasz, to zrzucisz ten ciężar – dopowiedziała.
- Udajesz Samuela? - zapytał, po czym zaśmiał się ironicznie.
- Nie udaję nikogo, John – powiedziała – Chcę ci pomóc … bo
mi zależy na tobie.
- Może powinniśmy już stąd wyjść – zaproponował – Jestem
zmęczony.
Oboje zbliżyli się do wyjścia, ale drzwi nadal nie chciały się
otworzyć. Pokój nadal bawił się w swoja grę, a pisarz i
pokojówka byli psychicznie zmęczeni. Jednak determinacja ich obojga
sprawiała, że się nie poddawali. Ucieczka poprzez szyb
wentylacyjny był niestety złym pomysłem. Zdawało się, że
tamtędy przechadzało wiele szczurów. Oboje kontynuowali demolkę.
Morena skupiała się na dobrych wspomnieniach, a nawet wyobraziła
sobie jak szykuje się do ślubu. Pisarz niestety nie mógł wyrzucić
z myśli dnia, w którym lekarz oznajmił, że Katie zmarła. Z jego
oczu wypłynęły kolejne łzy, gdy usłyszał wołanie swojej
córeczki.
- Tatusiu, tu jestem … nie zostawiaj mnie samej – wołała go z
sypialni. John podążył za głosem, aż doszedł do łazienki, w
której stała mała dziewczynka o ciemnych, długich włosach.
Odziana w szpitalną piżamkę, patrzyła na Johna smutnymi oczkami.
- Katie – powiedział jej imię klęcząc. Otworzył ramiona, aby
mogła podejść i się przytulić – Nie pozwolę ci odejść –
patrzył na nią. Dziewczynka podchodziła coraz bliżej, gdy nagle
zniknęła z jego oczu. Pisarza przepełniła złość. Doszło do
niego, że pokój bawił się jego uczuciami, bo Katie, którą
widział nie mogła być prawdziwa. A jednak po raz kolejny dał się
oszukać. Uderzył pięścią w lustro, które rozbił na kawałeczki.
Z jego już poranionej ręki sączyła się krew ze świeżych ran.
Bandamka niewiele pomogła w zatamowaniu krwi, ale Johnowi nie groził
krwotok. Ponownie zjawił się w przedpokoju, gdzie Morena leżała
na podłodze wpatrując się w sufit. I ją musiało dopaść jakieś
wspomnienie.
- Nie, panie L. Jackson – wymamrotała – On nie jest zły! Nie! -
pisarz nie czekał, aż halucynacja pochłonie ją mocno. Chwycił ją
za ręce i pociągnął do siebie. Opadła w jego ramionach.
- Co tu się kurwa dzieje? - niemal się wydarł. Morena podskoczyła,
zapewne wybudziła z kolejnego „snu”. Była wyczerpana, ale nadal
dzielnie się trzymała.
- Kochanie – szepnęła patrząc na niego. Otarła palcem jego
krew, która spływała z nosa. On też zauważył, że z jej ucha
wypłynęła cieniutka stróżka krwi – Gdybyś mnie ostatnio nie
nafaszerował tabletkami, byłabym w ciąży – wymamrotała patrząc
mu w twarz.
- Przestań – mruknął – Masz znowu jakieś zejście. Nie możesz
dać się omotać temu miejscu. Pamiętasz, co zaplanowaliśmy? Chcę
cię zabrać do swojego łóżka! - mówił poważnie próbując ją
otrzeźwić.
- Nie uwolnimy się stąd, dopóki nie pogodzimy się z przeszłością
i nie zaczniemy żyć teraźniejszością – wyznała. Odsunęła
się od pisarza, a z jego rzeczy wyjęła terminarz należący
prawdopodobnie do Stefana – Drygncz to schizofrenik, ale miał
rację, co do pokoju. On sam w sobie jest zły i nie ma to nic
wspólnego z praktykami satanizmu. Tu zmarła jego żona z dzieckiem.
Tu wcześniej musiało się coś zdarzyć. Uwierz w końcu w to! -
podeszła do barku, wyjęła małe metalowe wiaderko służące do
chłodzenia szampana. Wrzuciła terminarz i wyrwała pisarzowi z rąk
pudełko zapałek. Gdy tylko podpaliła terminarz, John niemal rzucił
się w stronę płomieni wydobywających z wiaderka.
- Co ty wyprawiasz? - krzyczał. Nie odważył się wyciągnąć
palącego się notatnika. Płomienie ognia pochłaniały kartki
papieru. Przyparł blondynkę do zdartej z tapety ściany krzycząc
na nią. Miał furię w oczach, ale z ledwością powstrzymał się,
by uderzyć ją za to, co zrobiła. Jednak musiał w coś walnąć.
Pięścią uderzył w ścianę tuż obok jej głowy powodując, że
na chwilę dziewczyna przymknęła oczy. Musiała się przestraszyć.
Nagle poczuł niezbyt mocne, lecz efektowne kopnięcie w krocze.
Klęknął przy niej wijąc się z bólu – Ty wariatko! Zaraz cię
spiorę!
- Nie będziesz na mnie krzyczał! Choć raz mnie wysłuchaj! -
podniosła głos – Ten cały Norman Harper zadrwił z nas! -
wykrzyczała i klęknęła tuż przy nim. John starał się jakoś
opanować, gdyż ból był ogromny.
- Przegięłaś! Obiecuję, że gdy stąd wyjdziemy, rozprawię się
z tobą – zagroził. Poczuł jak 26 – latka go obejmuje. Chwycił
ją więc za włosy, ale nie pociągnął.
- Zrobisz, co uznasz za stosowne – zdawało się, że nie wzruszyło
ją to – A co do tego notatnika, to czysty fałsz … nie
zauważyłeś? - zapytała.
- Masz szczęście, że porobiłem zdjęcia – powiedział. Oboje
usiedli pod obdrapaną ścianą, choć pisarz jeszcze odczuwał ból
i miał za złe swojej kochance, że wyrządziła mu taką krzywdę.
Mógłby jej oddać, ale nie chciał w tej chwili odwracać uwagi od
pokoju. Przynajmniej wiedział, że przy nim siedziała prawdziwa
Marena, a nie złudzenie.
- To nieistotne … zdjęcia na nic ci się przydadzą – zaczęła.
Patrzyli sobie w oczy – Posłuchaj mnie … to nie jest prawdziwy
terminarz tamtego szefa hotelu. Harper sobie z nas zadrwił. Chciał,
abyś wpadł w pułapkę. Sam wykonał ten notatnik. Użył jakiegoś
pióra, z pewnością wysilał się, aby coś mądrego napisać. O
Stefanie każdy zna historię, że jego żona się wykrwawiła rodząc
martwe dziecko. Wykorzystał ten fakt. Sama z początku uwierzyłam,
ale później zauważyłam, że pismo raz jest takie, a raz inne.
Poza tym zdemolowanie pokoju nic nie da. Tu po prostu straszy … bo
prawda taka, że tamten szef hotelu zabił swoją żonę wywołując
wczesny poród.
- Jednak czytałaś przede mną te notatki? - zapytał z pretensją.
A był pewny, że Morena nie zagłębiała się w czytanie. Mylił
się. I zaczął się zastanawiać, dlaczego pozwoliła mu tu wejść,
skoro znała prawdę.
- Czytałam? Raczej przejrzałam … Przekartkowałam parę stron,
ale nie korciło mnie, aby przeczytać cokolwiek. Na początku pismo
było jednolite, a później jakieś krzywe – opowiedziała. Poczuł
ulgę, że nie okłamała go z tym – I te błędy ortograficzne.
- Skoro wiedziałaś, że to Harper napisał, to dlaczego tu
jesteśmy? - zapytał.
- Podejrzewałam, a to całkiem inna sprawa – powiedziała –
Terminarz leżał w dostępnym miejscu, że aż zdumiewało mnie …
Harper go napisał, podłożył i udawał, że o niczym nie wie.
Zabezpieczył się: jeżeli przeżyłeś starcie z nim, to za to
wejdziesz do 1408 i umrzesz w nim. Zanim do tego doszłam, byliśmy
już w tym miejscu. Nie zastanawiałeś się nad pewnymi rzeczami
czytając tą księgę? - zapytała na koniec. Zanim John się ruszył
z miejsca, minęło trochę czasu. Gdy ból ustąpił, wstał, po
czym chwycił blondynkę i pchnął przed siebie.
- Jesteś bystrzejsza, niż mi się zdawało. Skoro Harper wymyślił
tą bajeczkę z księgą, można mu pogratulować pomysłów. Też mi
się kilka rzeczy nie zgadzało, było napisane o śmierci żony
Drygncza i o lekach dla schizofreników. Nic poza tym. Skoro Stefan
zamordował żonę, coś musi siedzieć w tym pokoju – powiedział.
- Już wierzysz, że to duchy? - zapytała, na co pisarz się
zaśmiał. Nie chodziło mu o te duchy. A o coś bardziej
przyziemnego.
- Nie, to nie duchy – powiedział – Drygncz był schizofrenikiem,
mordował. A co za tym idzie? Miał na sumieniu wiele osób. Później
musiał coś zrobić, aby zmechanizować ten pokój. Innej opcji nie
ma.
Chapter 28 napisany z mojej wyobraźni.
👻
Hej! Na dobry początek song, jaki znalazłam niedawno.
Kto oglądał "Say Anything" to skojarzy o co chodzi xD
Ogólnie u mnie z ang krucho, a nie znalazłam spolszczenia tekstu. Pojedyncze słówka "łapię", ale nie sklecę tego w całość xD
DCF - "John Cusack"
||
\/
Kto oglądał "Say Anything" to skojarzy o co chodzi xD
Ogólnie u mnie z ang krucho, a nie znalazłam spolszczenia tekstu. Pojedyncze słówka "łapię", ale nie sklecę tego w całość xD
DCF - "John Cusack"
||
\/
A poniżej jakby parodia fragmentu filmu 1408 :) Gangnam Style :)))
Jeśli chodzi o ten rozdział... Nawet jeśli spieprzyłam co nieco i tak się tym nie zamartwiam, gdyż i tak będę poprawiała pod koniec. Wiem, to samo mówiłam o The frozen blood, no ale nie mam jakoś czasu i weny do tego, aby poprawiać ...
kadr z filmu "Blood Money" ooo |
Wchodzę, a tu taka niespodzianka. Dwa rozdziały. (:
OdpowiedzUsuńMechanizacja pokoju to logiczne rozwiązanie, aczkolwiek to nie wyjaśnia, dlaczego Morena i John mieli halucynacje. Siła sugestii nie jest aż tak silna. Jeszcze nie zdziwiłabym się, gdyby jedna osoba miała zwidy, ale dwie to już przesada. Co więcej, te zwidy były silne. No i jak wytłumaczyć to, że Morena o mało nie spaliłaby siebie i pisarza żywcem? Owszem, chciała się pozbyć tapety, ale jednak nigdy nie uważałam jej za idiotkę. Może jest nią w stosunku do Johna, ale bez przesady – to idiotyzm innego pokroju.
Już nie wiem, co myśleć. Dochodzę do jednej jedynej konkluzji: ten pokój to ZŁO. Nie mam pojęcia, jak to inaczej wytłumaczyć. A potem patrzymy i się okazuje, że rozwiązanie zagadki jest proste jak jedzenie pierogów z grzybami – kiedy się je zaczyna jeść, bo potem może być trudno. ;P
Rozbroiła mnie ta demolka w wykonaniu Moreny – i nie mam na myśli wyłącznie sceny z ogniem. Na początku, kiedy chciała rozwalić stolik, zaczęłam uśmiechać się jak głupia do sera, a przez mój mózg przepływał jeden wyraz: ,,co?” Tylko szkoda, że Morena nie zabrała się za demolowanie łóżka wraz z Cusackiem. Byłby to doprawdy interesujący spektakl. (: Obrazów bym nie niszczyła. Po co, skoro można je wynieść i zachować jako pamiątkę? Poza tym, lubię obrazy. Jaja by były, gdyby pokój zabronił ich wyniesienia. Już wyobrażam sobie, jak pokój spycha Morenę i Cusacka w głąb siebie, a obrazy lewitują.
Hahaha, wiesz, jaka była moja pierwsza myśl, kiedy Morena próbowała rozwalić ten stolik? ,,To na bank wina pokoju. Albo dostała patelnią po czole. Nie, patelnia by nie poprzestawiała jej myśli. Pewnie pokój chce ją zamordować.”
Skoro mowa o Bogu, przypomniała mi się pewna scena z drugiego sezonu ,,Hannibala”. Wydarzyło się to na bank w drugim odcinku. Chodzi o cytat ,,Podoba mi się twoje dzieło“, gdy Hannibal zobaczył ten żywy obraz. Kiedy został dodany ostatni ,,składnik”, nazwał go ,,Okiem Boga”. Jak długo tarzałam się ze śmiechu! (Jestem Tarzanem, hahhahahahah.) Oczywiście chodzi mi o cytat, nie o nazwę. ;)
Boże. Jaki ja mam pomysł! A co, gdyby napisać rozdział alternatywny, w którym Morena wstępuje w ciało Samuela? Jej dzień w pracy mógłby interesująco wyglądać. (:
Gdyby mnie coś chciało zabić, to i tak wyszłabym szybem wentylacyjnym pomimo obecności szczurów. Małe ryzyko, że coś mi zrobią, no i w Polsce nie ma jakiejś zarazy.
Co mówisz osobie, która jest w złej kondycji zarówno fizycznej, jak i psychicznej? ,,Chcę cię zabrać do swojego łóżka.” Hahahae, dziwne mam konotacje. Ciekawe, o co chodzi z ciążą Moreny. Nie pamiętam, żeby Cusack podawał jej tabletki antykoncepcyjne. Albo to wina mojej pamięci, albo naszej drogiej Morenie wszystko się w łepetynie poprzewracało – czy raczej, pokój wywrócił całą zawartość jej umysłu do góry nogami. No – może nie całą. Przecież Johna pamięta, hahahahahahahjaha.
Jak na moje oko nic nie spieprzyłaś – oczywiście fabularnie. (: W tekstach zawsze zdarzają się jakieś dziwne błędy. Czasami przeraża mnie, co znajduję u siebie.
Ojeju, ile tych parodii z ”Gangam Style” powstało! Multum. Ciekawe, ile czasu zajęłoby dokopanie się do wszystkich.
No ja Ci nie powiem, co to za pojazd, hhahahah. Definitywnie.
Jeśli chodzi o kolejny rozdział, pewnie przeczytam go we wtorek. Na wtorek mam dużo do zrobienia, a na środę nie. (:
Usuń