30 listopada 2017

Chapter 28

 Pokój 1408 nie figurował oficjalnie w katalogach o najstraszniejszych miejscach paranormalnych. Były o wiele ciekawsze i mroczniejsze miejsca w Nowym Jorku i nie tylko. Hotel Delphi przez lata starał się utrzymać 1408 z dala od mediów. Oficjalnie zanotowano niewiele przypadków zgonu w niesławnym pokoju hotelowym. Reszta była starannie zachowana w tajemnicy przed światem. Każdy kolejny szef hotelu ściśle chronił tajemnicę i udzielał jak najmniej informacji na temat 1408. Samuel L. Jackson również nie wychylał się z tym tematem na światło dzienne. W archiwalnych gazetach można było wygrzebać niewiele artykułów o zgonach; zazwyczaj nie wzbudzały ogromnej sensacji. Gdyby czarnoskóry szef Delfina pokazał obszerną teczkę z wszystkimi danymi na temat ponad pięćdziesięciu zgonów, mógłby ściągnąć na swój hotel wielu ciekawskich. Nie tylko fotoreporterów, dziennikarzy, ale i również ludzi od „paranormalnych rzeczy”. Hotel stałby się prawdziwym gniazdem hien, a przestraszeni goście nie chcieliby mieć nic wspólnego z tym miejscem. A może sprawa poszłaby dalej, a policja zainteresowała częstymi zgonami?
John Cusack był jedynym człowiekiem, który miał wgląd do notatek i wszelakich informacji o nietypowych zgonach w 1408. Samuel powierzył mu tajemnicę Delphi w nadziei, że ten nie wejdzie do piekielnego pokoju. Pomimo obszernych informacji o ogromnej ilości samobójstw w Delphi, Samuel nie był w stanie zatrzymać Johna. Zdążył podkreślić, by ten nie zdradzał najgłębszych tajemnic. Również w książce musiało zostać zaznaczone co nieco, aby nie ściągnąć na Delfina zbyt mocnej uwagi. Pisarz osiągnął sukces, a ludzi jakoś nie ubywało w hotelu.
Miał być już tylko spokój. 1408 przez krótki czas wywołał sensację, ale również okrzyknięto, że został tak po prostu zmyślony, gdyż ktoś z gości Delfina puścił plotkę, że na czternastym piętrze wszystko się psuje i nikt nie chce tam nocować. Samuel pogadał z kilkoma dziennikarzami, ale na samej rozmowie się zakończyło. John miał już nie wracać w to miejsce, a wszystko inne miało dalej trwać swoim tempem. Szef Delfina mógł odetchnąć, ale nie na długo, gdyż jego i Johna drogi się skrzyżowały po raz kolejny. Już nie chodziło o dziwaczne listy od prześladowcy, a o pokój 1408. Czarnoskóry nie miał pojęcia, że Cusack włamie się do piekielnego pokoju, w dodatku z pokojówką.

Dochodziła pierwsza w nocy. John walczył z psychiką Moreny, która wlepiała się w drzwi wyjściowe próbując je wypchnąć na korytarz. Musiał ją chwycić i przytulić do siebie, aby poczuła się przez chwilę bezpiecznie.
- Pomyśl o samych dobrych rzeczach... Gdzie teraz nas widzisz? Gdzie chciałabyś się ze mną znaleźć? - zapytał.
- W bezpiecznym miejscu – odpowiedziała cicho – W moim pokoju.
- Właśnie. Pomyśl, że tam jesteś. Wyobraź sobie nas, w dobrym sensie … albo przypomnij sobie miłe chwile ze mną .. – mówił. Wiedział, że Morenę było stać na dobrą wyobraźnię. Ona posiadała miłe wspomnienia, potrafiła je odtworzyć z czystym uczuciem. John miał pojęcie, że sam nie dałby rady nakarmić pokoju dobrymi rzeczami z głowy. Nadal cierpiał po stracie córki i nie był wylewny w uczuciach. Nie mógłby myśleć w tej chwili o tym, co działo się w Los Angeles. Być może dlatego, że wtedy otulało go uczucie żądzy. Zaspakajał swoje potrzeby mając ją przy sobie. A Morena mogła swoimi wspomnieniami pokonać pokój. Jeżeli faktycznie był taki, jak go pisali.
W momencie ból głowy opuścił go, a pokojówka odsunęła się od niego uprzednio chwytając za poranioną dłoń. Oboje wstali rozglądając się dookoła. Czy podziałało, John nie był pewny. Ale na chwilę pokój ustąpił.
Poczuł jak blondynka przejechała ręką po jego skroni.
- Gdy wracałam wspomnieniami do dnia, w którym całowaliśmy się, wchodziły fałszywe wspomnienia, w których śmiałeś się ze mnie, ale nie poddałam się, bo wiem, że ten pokój jest cholernie zły. Znajdźmy powód, dla którego to wstrętne miejsce nadal tu istnieje – pociągnęła go w stronę sypialni. John był zaskoczony jej zachowaniem, ale nie myślał, by jej w tym przeszkodzić. Próbowała rozwalić stolik, który wcześniej przetrzymywał drzwi. Pisarz pomógł jej roztrzaskując go o ścianę. Podniosła drewnianą nogę od poniszczonego mebla, po czym udała się do sypialni i wskoczyła na łóżko. Zamachnęła się, po czym z całej siły uderzyła kawałkiem polakierowanego drewna w stary obraz przedstawiający statek. Zniszczyła go przy kolejnych uderzeniach. Płaty płótna zwisały z ramy uwydatniając jaśniejszy fragment ściany. Zeskoczyła z łóżka rzucając się w ramiona pisarza.
- Tu można się odstresować … wiesz, jaka ulga jak zniszczyłam ten obraz? - przekazała mu nogę od stolika – Twoja kolej.
Morena również była nadpobudliwa. Z jej twarzy spływały krople potu, a oczy okazywały zmęczenie. Pokój mógł tak na nią zadziałać. Blondynka podsunęła pomysł pisarzowi, aby zdemolować 1408 na tyle, ile to będzie możliwe.
Obraz kobiety w wampirzym uśmiechu również został zdemolowany. Kolejnym obrazem okazały się kobiety rozmawiające ze sobą, oraz jedna z dzieckiem. To dzieło szczególnie zostało znienawidzone przez Cusacka, gdyż było mocno przymocowane do ściany. W ten czas, gdy John niszczył ostatni obraz, Morena powyrzucała z łóżka kołdrę, poduszki, prześcieradło. Zdawało się, że sypialnia nie posiadała nic nadzwyczajnego. Oboje wrócili do przedpokoju odczuwając ulgę, że obrazy zostały doszczętnie zniszczone.
Euforia nie trwała zbyt długo. John musiał zmierzyć się z demonami przeszłości, gdy pokojówka ochoczo zdzierała tapetę ze ściany. Pisarz zatrzymał się przy wejściu do sypialni widząc przed sobą salę szpitalną, a w niej niewielkie łóżko, na którym umierała córka Katie. To było tak rzeczywiste, jakby właśnie przeżywał to w tej chwili. Gdyby mógł, uratowałby ją, ale niestety, to było zwyczajne wspomnienie. Zobaczył też siebie i Jennifer, siedzących przy córce. Oboje wpajali jej różne rzeczy o Bogu. Wtedy John jeszcze w niego wierzył. Dziś już nie.
Słyszał dialog między nim samym, Jennifer, a Katie. Mówił jej, że tam będzie na nią czekał sam Bóg. Jennifer również twardo potwierdzała słowa pisarza. Oboje patrzyli na córkę, która powoli odchodziła z tego świata. Oboje byli wycieńczeni, poddenerwowani, ale nie okazywali tego przy jedynym dziecku, jakie posiadali, jakie Bóg postanowił odebrać. Nagle wszystko zniknęło, a on sam sterczał patrząc w zdemolowane wnętrze sypialni. Odwrócił się, a wtedy ujrzał blondynkę, która z jego rzeczy wyjęła zapałki. Podpalała stertę tapety, jaka leżała tuż przy barku z podejrzanymi napojami. Zdążył odebrać jej zapałki zanim doprowadziłaby do katastrofy.
- Co byś zrobił, gdybym była w ciąży? - zapytała patrząc mu w ciemnobrązowe oczy. Nie zważała na to, że jeszcze chwilę temu chciała spalić siebie i pisarza żywcem. Chwilowo nie kontaktowała, jej spojrzenie było zagubione. Nie zastanawiała się nad słowami. Ponownie pokój bawił się nią, a John o tym wiedział. Blondynka zachowywała się dziwacznie; posyłała tajemniczy uśmiech, po czym tak po prostu powróciła do „normalności” jakby to, co działo się przed chwilą nie miało miejsca.
- Czy to odpowiedni moment na takie pytania? - zapytał wymijająco. Usłyszał jej westchnienie. Chyba nie zrozumiała go.
- Miałeś haluny, co? - zapytała, ale szybko zaczęła mówić dalej – Słyszałam jak mamrotałeś imię swojej córeczki … widziałeś ją, prawda? - momentalnie chwycił ją za ramiona, ale nic nie zrobił. Patrzył w jej oczy dość poważnie, jakby miała urazić kogokolwiek z jego już nieistniejącej rodziny. John zastanawiał się nad jej słowami jeszcze przez chwilę.
- Nie wiem, co bym zrobił – odrzekł po dłuższej ciszy – Nie zastanawiałem się nad tym.
- Nie możesz o niej zapomnieć … a pokój to wykorzystuje … Nie mówię, abyś o niej nie myślał, ale ty się nie pogodziłeś z jej śmiercią – zinterpretowała. Mógł jej przywalić za ględzenie na temat Katie, ale Morena miała rację. John często wracał wspomnieniami o Katie i Jennifer. Może poprzez ostatnie momenty, jakie spędził z Moreną uwolniły go od myśli o niekochającej go żonie, która sprezentowała rozwód. Od rozstania minęły dwa lata. Pamiętał jak w czerwcu, 2015 roku stał się rozwodnikiem. A jeszcze kilka miesięcy wcześniej pochował własną córkę. Dobrze mu się żyło nie myśląc o Jennifer. Ale o Katie nie zapomniał.
Nie zapomniał i nie pogodził się z myślą, że już jej nie ma.
- To chyba normalne, że jako ojciec nie mogę pogodzić się ze śmiercią swojego dziecka, prawda? Minęło tak niewiele czasu … sama wiesz, bo interesujesz się mną i moim życiem – odpowiedział – I przestań już gadać o Katie, ok?
- Może potrzebujesz rozmowy o niej, co? - nie zważała na to, że mogła go wyprowadzić z równowagi – Może, jak wreszcie się wygadasz, to zrzucisz ten ciężar – dopowiedziała.
- Udajesz Samuela? - zapytał, po czym zaśmiał się ironicznie.
- Nie udaję nikogo, John – powiedziała – Chcę ci pomóc … bo mi zależy na tobie.
- Może powinniśmy już stąd wyjść – zaproponował – Jestem zmęczony.
Oboje zbliżyli się do wyjścia, ale drzwi nadal nie chciały się otworzyć. Pokój nadal bawił się w swoja grę, a pisarz i pokojówka byli psychicznie zmęczeni. Jednak determinacja ich obojga sprawiała, że się nie poddawali. Ucieczka poprzez szyb wentylacyjny był niestety złym pomysłem. Zdawało się, że tamtędy przechadzało wiele szczurów. Oboje kontynuowali demolkę. Morena skupiała się na dobrych wspomnieniach, a nawet wyobraziła sobie jak szykuje się do ślubu. Pisarz niestety nie mógł wyrzucić z myśli dnia, w którym lekarz oznajmił, że Katie zmarła. Z jego oczu wypłynęły kolejne łzy, gdy usłyszał wołanie swojej córeczki.
- Tatusiu, tu jestem … nie zostawiaj mnie samej – wołała go z sypialni. John podążył za głosem, aż doszedł do łazienki, w której stała mała dziewczynka o ciemnych, długich włosach. Odziana w szpitalną piżamkę, patrzyła na Johna smutnymi oczkami.
- Katie – powiedział jej imię klęcząc. Otworzył ramiona, aby mogła podejść i się przytulić – Nie pozwolę ci odejść – patrzył na nią. Dziewczynka podchodziła coraz bliżej, gdy nagle zniknęła z jego oczu. Pisarza przepełniła złość. Doszło do niego, że pokój bawił się jego uczuciami, bo Katie, którą widział nie mogła być prawdziwa. A jednak po raz kolejny dał się oszukać. Uderzył pięścią w lustro, które rozbił na kawałeczki. Z jego już poranionej ręki sączyła się krew ze świeżych ran. Bandamka niewiele pomogła w zatamowaniu krwi, ale Johnowi nie groził krwotok. Ponownie zjawił się w przedpokoju, gdzie Morena leżała na podłodze wpatrując się w sufit. I ją musiało dopaść jakieś wspomnienie.
- Nie, panie L. Jackson – wymamrotała – On nie jest zły! Nie! - pisarz nie czekał, aż halucynacja pochłonie ją mocno. Chwycił ją za ręce i pociągnął do siebie. Opadła w jego ramionach.
- Co tu się kurwa dzieje? - niemal się wydarł. Morena podskoczyła, zapewne wybudziła z kolejnego „snu”. Była wyczerpana, ale nadal dzielnie się trzymała.
- Kochanie – szepnęła patrząc na niego. Otarła palcem jego krew, która spływała z nosa. On też zauważył, że z jej ucha wypłynęła cieniutka stróżka krwi – Gdybyś mnie ostatnio nie nafaszerował tabletkami, byłabym w ciąży – wymamrotała patrząc mu w twarz.
- Przestań – mruknął – Masz znowu jakieś zejście. Nie możesz dać się omotać temu miejscu. Pamiętasz, co zaplanowaliśmy? Chcę cię zabrać do swojego łóżka! - mówił poważnie próbując ją otrzeźwić.
- Nie uwolnimy się stąd, dopóki nie pogodzimy się z przeszłością i nie zaczniemy żyć teraźniejszością – wyznała. Odsunęła się od pisarza, a z jego rzeczy wyjęła terminarz należący prawdopodobnie do Stefana – Drygncz to schizofrenik, ale miał rację, co do pokoju. On sam w sobie jest zły i nie ma to nic wspólnego z praktykami satanizmu. Tu zmarła jego żona z dzieckiem. Tu wcześniej musiało się coś zdarzyć. Uwierz w końcu w to! - podeszła do barku, wyjęła małe metalowe wiaderko służące do chłodzenia szampana. Wrzuciła terminarz i wyrwała pisarzowi z rąk pudełko zapałek. Gdy tylko podpaliła terminarz, John niemal rzucił się w stronę płomieni wydobywających z wiaderka.
- Co ty wyprawiasz? - krzyczał. Nie odważył się wyciągnąć palącego się notatnika. Płomienie ognia pochłaniały kartki papieru. Przyparł blondynkę do zdartej z tapety ściany krzycząc na nią. Miał furię w oczach, ale z ledwością powstrzymał się, by uderzyć ją za to, co zrobiła. Jednak musiał w coś walnąć. Pięścią uderzył w ścianę tuż obok jej głowy powodując, że na chwilę dziewczyna przymknęła oczy. Musiała się przestraszyć. Nagle poczuł niezbyt mocne, lecz efektowne kopnięcie w krocze. Klęknął przy niej wijąc się z bólu – Ty wariatko! Zaraz cię spiorę!
- Nie będziesz na mnie krzyczał! Choć raz mnie wysłuchaj! - podniosła głos – Ten cały Norman Harper zadrwił z nas! - wykrzyczała i klęknęła tuż przy nim. John starał się jakoś opanować, gdyż ból był ogromny.
- Przegięłaś! Obiecuję, że gdy stąd wyjdziemy, rozprawię się z tobą – zagroził. Poczuł jak 26 – latka go obejmuje. Chwycił ją więc za włosy, ale nie pociągnął.
- Zrobisz, co uznasz za stosowne – zdawało się, że nie wzruszyło ją to – A co do tego notatnika, to czysty fałsz … nie zauważyłeś? - zapytała.
- Masz szczęście, że porobiłem zdjęcia – powiedział. Oboje usiedli pod obdrapaną ścianą, choć pisarz jeszcze odczuwał ból i miał za złe swojej kochance, że wyrządziła mu taką krzywdę. Mógłby jej oddać, ale nie chciał w tej chwili odwracać uwagi od pokoju. Przynajmniej wiedział, że przy nim siedziała prawdziwa Marena, a nie złudzenie.
- To nieistotne … zdjęcia na nic ci się przydadzą – zaczęła. Patrzyli sobie w oczy – Posłuchaj mnie … to nie jest prawdziwy terminarz tamtego szefa hotelu. Harper sobie z nas zadrwił. Chciał, abyś wpadł w pułapkę. Sam wykonał ten notatnik. Użył jakiegoś pióra, z pewnością wysilał się, aby coś mądrego napisać. O Stefanie każdy zna historię, że jego żona się wykrwawiła rodząc martwe dziecko. Wykorzystał ten fakt. Sama z początku uwierzyłam, ale później zauważyłam, że pismo raz jest takie, a raz inne. Poza tym zdemolowanie pokoju nic nie da. Tu po prostu straszy … bo prawda taka, że tamten szef hotelu zabił swoją żonę wywołując wczesny poród.
- Jednak czytałaś przede mną te notatki? - zapytał z pretensją. A był pewny, że Morena nie zagłębiała się w czytanie. Mylił się. I zaczął się zastanawiać, dlaczego pozwoliła mu tu wejść, skoro znała prawdę.
- Czytałam? Raczej przejrzałam … Przekartkowałam parę stron, ale nie korciło mnie, aby przeczytać cokolwiek. Na początku pismo było jednolite, a później jakieś krzywe – opowiedziała. Poczuł ulgę, że nie okłamała go z tym – I te błędy ortograficzne.
- Skoro wiedziałaś, że to Harper napisał, to dlaczego tu jesteśmy? - zapytał.
- Podejrzewałam, a to całkiem inna sprawa – powiedziała – Terminarz leżał w dostępnym miejscu, że aż zdumiewało mnie … Harper go napisał, podłożył i udawał, że o niczym nie wie. Zabezpieczył się: jeżeli przeżyłeś starcie z nim, to za to wejdziesz do 1408 i umrzesz w nim. Zanim do tego doszłam, byliśmy już w tym miejscu. Nie zastanawiałeś się nad pewnymi rzeczami czytając tą księgę? - zapytała na koniec. Zanim John się ruszył z miejsca, minęło trochę czasu. Gdy ból ustąpił, wstał, po czym chwycił blondynkę i pchnął przed siebie.
- Jesteś bystrzejsza, niż mi się zdawało. Skoro Harper wymyślił tą bajeczkę z księgą, można mu pogratulować pomysłów. Też mi się kilka rzeczy nie zgadzało, było napisane o śmierci żony Drygncza i o lekach dla schizofreników. Nic poza tym. Skoro Stefan zamordował żonę, coś musi siedzieć w tym pokoju – powiedział.
- Już wierzysz, że to duchy? - zapytała, na co pisarz się zaśmiał. Nie chodziło mu o te duchy. A o coś bardziej przyziemnego.

- Nie, to nie duchy – powiedział – Drygncz był schizofrenikiem, mordował. A co za tym idzie? Miał na sumieniu wiele osób. Później musiał coś zrobić, aby zmechanizować ten pokój. Innej opcji nie ma.






Chapter 28 napisany z mojej wyobraźni. 


👻


Hej! Na dobry początek song, jaki znalazłam niedawno.
Kto oglądał "Say Anything" to skojarzy o co chodzi xD 
Ogólnie u mnie z ang krucho, a nie znalazłam spolszczenia tekstu. Pojedyncze słówka "łapię", ale nie sklecę tego w całość xD
DCF - "John Cusack"
||
\/

A poniżej jakby parodia fragmentu filmu 1408 :) Gangnam Style :)))

Jeśli chodzi o ten rozdział... Nawet jeśli spieprzyłam co nieco i tak się tym nie zamartwiam, gdyż i tak będę poprawiała pod koniec. Wiem, to samo mówiłam o The frozen blood, no ale nie mam jakoś czasu i weny do tego, aby poprawiać ...

Kto mi powie, co to za samochód? :)))

kadr z filmu "Blood Money"

ooo
Ja już chcę obejrzeć ten film .... a jeszcze nie ma info, czy będzie u nas w kinach :( 

2 komentarze:

  1. Wchodzę, a tu taka niespodzianka. Dwa rozdziały. (:
    Mechanizacja pokoju to logiczne rozwiązanie, aczkolwiek to nie wyjaśnia, dlaczego Morena i John mieli halucynacje. Siła sugestii nie jest aż tak silna. Jeszcze nie zdziwiłabym się, gdyby jedna osoba miała zwidy, ale dwie to już przesada. Co więcej, te zwidy były silne. No i jak wytłumaczyć to, że Morena o mało nie spaliłaby siebie i pisarza żywcem? Owszem, chciała się pozbyć tapety, ale jednak nigdy nie uważałam jej za idiotkę. Może jest nią w stosunku do Johna, ale bez przesady – to idiotyzm innego pokroju.
    Już nie wiem, co myśleć. Dochodzę do jednej jedynej konkluzji: ten pokój to ZŁO. Nie mam pojęcia, jak to inaczej wytłumaczyć. A potem patrzymy i się okazuje, że rozwiązanie zagadki jest proste jak jedzenie pierogów z grzybami – kiedy się je zaczyna jeść, bo potem może być trudno. ;P
    Rozbroiła mnie ta demolka w wykonaniu Moreny – i nie mam na myśli wyłącznie sceny z ogniem. Na początku, kiedy chciała rozwalić stolik, zaczęłam uśmiechać się jak głupia do sera, a przez mój mózg przepływał jeden wyraz: ,,co?” Tylko szkoda, że Morena nie zabrała się za demolowanie łóżka wraz z Cusackiem. Byłby to doprawdy interesujący spektakl. (: Obrazów bym nie niszczyła. Po co, skoro można je wynieść i zachować jako pamiątkę? Poza tym, lubię obrazy. Jaja by były, gdyby pokój zabronił ich wyniesienia. Już wyobrażam sobie, jak pokój spycha Morenę i Cusacka w głąb siebie, a obrazy lewitują.
    Hahaha, wiesz, jaka była moja pierwsza myśl, kiedy Morena próbowała rozwalić ten stolik? ,,To na bank wina pokoju. Albo dostała patelnią po czole. Nie, patelnia by nie poprzestawiała jej myśli. Pewnie pokój chce ją zamordować.”
    Skoro mowa o Bogu, przypomniała mi się pewna scena z drugiego sezonu ,,Hannibala”. Wydarzyło się to na bank w drugim odcinku. Chodzi o cytat ,,Podoba mi się twoje dzieło“, gdy Hannibal zobaczył ten żywy obraz. Kiedy został dodany ostatni ,,składnik”, nazwał go ,,Okiem Boga”. Jak długo tarzałam się ze śmiechu! (Jestem Tarzanem, hahhahahahah.) Oczywiście chodzi mi o cytat, nie o nazwę. ;)
    Boże. Jaki ja mam pomysł! A co, gdyby napisać rozdział alternatywny, w którym Morena wstępuje w ciało Samuela? Jej dzień w pracy mógłby interesująco wyglądać. (:
    Gdyby mnie coś chciało zabić, to i tak wyszłabym szybem wentylacyjnym pomimo obecności szczurów. Małe ryzyko, że coś mi zrobią, no i w Polsce nie ma jakiejś zarazy.
    Co mówisz osobie, która jest w złej kondycji zarówno fizycznej, jak i psychicznej? ,,Chcę cię zabrać do swojego łóżka.” Hahahae, dziwne mam konotacje. Ciekawe, o co chodzi z ciążą Moreny. Nie pamiętam, żeby Cusack podawał jej tabletki antykoncepcyjne. Albo to wina mojej pamięci, albo naszej drogiej Morenie wszystko się w łepetynie poprzewracało – czy raczej, pokój wywrócił całą zawartość jej umysłu do góry nogami. No – może nie całą. Przecież Johna pamięta, hahahahahahahjaha.
    Jak na moje oko nic nie spieprzyłaś – oczywiście fabularnie. (: W tekstach zawsze zdarzają się jakieś dziwne błędy. Czasami przeraża mnie, co znajduję u siebie.
    Ojeju, ile tych parodii z ”Gangam Style” powstało! Multum. Ciekawe, ile czasu zajęłoby dokopanie się do wszystkich.
    No ja Ci nie powiem, co to za pojazd, hhahahah. Definitywnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o kolejny rozdział, pewnie przeczytam go we wtorek. Na wtorek mam dużo do zrobienia, a na środę nie. (:

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz, który motywuje mnie do dalszego pisania. :)))