Uwiązana do kaloryfera siedziała spokojnie. John zadbał, by nie
zacisnął kabla za mocno. Jego celem było unieruchomienie
dziewczyny dla jej dobra, nie zadając przy tym dodatkowych cierpień.
Jej ręce były skrępowane dość solidnie. Morena mogła jedynie
siedzieć oparta o grzejnik i przyglądać się pisarzowi. Zdawało
się, że nie okazywała zdenerwowania, ani żalu. Przez dłuższą
chwilę milczała dumając nad czymś.
John przyglądał się dziewczynie, jednak postanowił nie męczyć
ją pytaniami, a przeszedł do przeszukiwania pokoju raz jeszcze.
Kopnął fragment stłuczonej butelki, po czym przeklął zatrzymując
się niedaleko drzwi. Przez chwilę stał niemal nie poruszając się,
zastanawiająco przyglądał się miejscu, w którym tkwił.
- To nie ma sensu – powiedział do siebie i odwrócił w kierunku
blondynki. Dziewczyna wyglądała, jakby miała za chwilę usnąć.
Była przemęczona, nie próbowała nawiązywać kontaktu. Wszystko
było jej jedno. Pisarz zbliżył się do niej, przysiadł tuż obok.
Odczuwał ból nóg, który stawał się uciążliwszy. Otarł krew,
która i tak już przestała spływać z nosa. Popatrzył na Morenę,
pogładził jej delikatną skórę na policzku tym samym zwracając
jej uwagę na siebie. Jej niebieskie oczy chwilowo wpatrzyły się w
niego. Wiedział, że nie czuł do niej gniewu, ale nie chciał
odpuszczać tematu.
- Tu straszy – odezwała się zmęczonym głosem. Chwilowo
spojrzała na pękniętą ścianę. John również. Pisarz spodziewał
się, że ma halucynacje. Nie pamiętał, by wcześniej na ścianie
miały pojawić się pęknięcia.
- Radzę ci, żebyś mówiła prawdę – doradził – Chciałaś
mnie okłamać … i nie mam pewności, czy teraz będziesz mówiła
prawdę – dopowiedział, na co Morena spojrzała na niego niemal ze
złością.
- To wszystko przez ten pieprzony pokój – wycedziła – Nie
potrafię być sobą … Gdybyś mógł mnie na chwilę stąd
wyciągnąć …
- Przestań czarować – zwrócił jej uwagę – Współpracuj –
jego dłoń spoczęła na jej ramieniu – Najgorsza, ale prawda –
próbował nie podnosić głosu.
- Naprawdę wierzę, że tu straszy … weszłam tu z tobą, bo nie
chciałam cię stracić. Wolę umrzeć z tobą. Lepsza śmierć, niż
męczenie się w samotności – wyznała.
- Powiedz mi, co wiesz o pokoju – udawał, że nie zwrócił uwagi
na jej słowa.
- Tyle co nic – prychnęła, jakby usłyszała żart – Sądziłeś,
że coś ukrywam? Wiem tyle, co ty … czyli nic. Nigdy stąd nie
wyjdziemy … a wiesz, czemu? Bo tu naprawdę straszy. Patrzysz na
drzwi, szarpiesz za klamkę, a tak naprawdę uderzasz o ścianę, bo
1408 powoduje złudzenie, które cię odpycha od wyjścia.
John na chwilę wpatrzył się w dziewczynę dokładnie analizując
jej słowa. Zastanawiał się, czy mogły nieść prawdę. Gdyby
faktycznie straszyło, mógłby coś ciekawszego opisać w swojej
książce o nawiedzonych miejscach. Był pewny, że gdy stąd
wyjdzie, napisze najbardziej intrygującą końcówkę opowieści o
pokoju. Jego spojrzenie ponownie przeniosło się na popękaną
ścianę, z której zaczęła się wydobywać gęsta czerwona
substancja.
- Widzisz, to co ja? - zapytał blondynkę.
- Tak – odpowiedziała – Gdyby było inaczej, pokierowałabym cię
do prawdziwego wyjścia z 1408. A to, co spływa ze ściany wygląda
jak krew … i na pewno nie jest prawdziwe … nie może takie być,
bo nie ma jak – była poważna, jak i przestraszona.
- Powiedz mi prawdę – ponownie na nią spojrzał – Bo zacznę
podejrzewać, że ukartowałaś to wszystko, aby mnie tu przetrzymać
– miał wrażenie, że Morena coś ukrywała.
- I kto tu jest przetrzymywany – odrzekła patrząc na niego, jak
na wariata.
- Zrobiłem to, abyś nie zrobiła sobie krzywdy. Masz częstsze
przewidzenia, niż ja – odpowiedział jej tłumacząc się z tego,
że ją uwiązał.
- Nie mam o to żalu – rzekła – Cieszy mnie, że się o mnie
martwisz – dodała – I niczego nie ukartowałam.
- To powiedz, co zdarzyło się w opuszczonym budynku – nalegał.
Blondynka na chwilę zwiesiła głowę, ale nie kazała pisarzowi
czekać na odpowiedź. Ponownie spojrzała w jego twarz, John musiał
zachować cierpliwość, gdyż tak bardzo chciał znać prawdę. Miał
chęć wyżyć się na dwudziestosześciolatce, ale wiedział, że to
nie poskutkowałoby w pewnych sprawach. Dziewczyna mogła umrzeć z
przemęczenia, a to jej cały czas groziło.
- Powiem – zgodziła się z nim, John odczuł ulgę – Ale … pod
warunkiem, że wyrzucisz z siebie wszystko, co cię dręczy – jego
mina mówiła sama za siebie. Blondynka go zdenerwowała tym układem.
John od lat nie uczestniczył na mszach świętych, a tym bardziej
omijał spowiadanie się. Również wśród znajomych nie okazywał
swoich prawdziwych uczuć. Wolał być uważany za twardego faceta,
dla którego ważna jest praca pisarska. Niegdyś z Jennifer również
nie poruszał pewnych sytuacji, a po śmierci córki zamknął się w
sobie i starannie tłumił w środku żal, złość, niepewność i
smutek.
- W co pogrywasz? - zapytał – Mam się spowiadać pokojówce ze
swoich prywatnych spraw? - poddenerwował się, na co dziewczyna
musiała zauważyć. Posłała delikatny uśmiech, choć i tak nie
przypominało to szczerego uśmiechu. Morena była wyczerpana, ale
nadal dzielnie walczyła z sennością i strachem.
- To uczciwa praca … Wolę być pokojówką, niż prostytutką –
burknęła, jakby wcześniejszy uśmiech był niekontrolowanym
odczuciem – Chyba moja praca nie przeszkadza ci w całkiem
korzystnym układzie, prawda? - zapytała na koniec. John miał
wrażenie, że Morena próbowała nim manipulować, ale rozmyślił
się zanim jego ręka niespodziewanie sprawiłaby ból kobiecie.
- Masz w tym interes – zgadywał.
- Taki sam jak ty, by wyjść stąd zanim Samuel się obudzi i
zauważy, że nie wstawiłam się do pracy – odpowiedziała –
Radzę ci, żebyś się zgodził na ten układ.
- Coraz bardziej mnie przerażasz – mruknął – Dobra, przystanę
na twój pomysł, ale ty jako pierwsza musisz mi powiedzieć, co się
wydarzyło w ruinach – nalegał.
- Mam nadzieję, że mnie nie oszukasz … chociaż … wszystkiego
mogę się po tobie spodziewać – powiedziała. Zanim John
cokolwiek odpowiedział, szafka przewróciła się, a huk spowodował,
że oboje spojrzeli na pękniętą ścianę, której tynk odpadał z
każda minutą. Poza przewróconym meblem nic się nie wydarzyło,
lecz ściana wydalała z siebie coraz więcej szkarłatnej cieczy.
- Gadaj – powrócił do tematu.
- Harper .. - nie zdążyła dobrze zacząć zdania, gdyż przerwało
głośne pukanie do drzwi. John momentalnie wstał, jakby za chwilę
miała być jedyna szansa, aby wyrwać się z piekła. Podbiegł do
drzwi, chciał zajrzeć przez wizjer, ale od zewnątrz musiał być
czymś umazany. Widział jedynie posturę jakiegoś faceta.
- Słyszysz mnie? - wykrzyczał w drzwi mając nadzieję, że jakiś
gość hotelowy zaniepokoił się odgłosami i postanowił zajrzeć.
A może to był Samuel? John mógł się spodziewać każdego.
- I to dobrze – odpowiedział mu dziwnie znajomy głos – Dobrze
się bawisz? - zapytał.
- Kpisz sobie? - John uderzył pięścią w drzwi. Wiedział z kim
rozmawiał, ale nie miał pojęcia, jak do tego doszło, że ledwo
żywy Harper jakimś cudem o własnych siłach opuścił szpitalne
mury. A może to kolejne złudzenie? John już nie bardzo wiedział,
co było prawdą, a co snem.
- Nie … tylko upewniam się, czy dobrze ci tam, sukinsynu –
odpowiedział mu śmiejąc się w głos.
- Czego chcesz? - wykrzyczał waląc w drzwi. Nie usłyszał
odpowiedzi; światła nagle zgasły jak w tanim horrorze, a ciemność
całkowicie opanowała pomieszczenie. Wszystko ucichło.
Pisarz próbował dojść do uwiązanej kobiety, ale co chwilę
potykał się o leżące rzeczy. Martwił się, że pokojówka umrze
w dość niewyjaśniony sposób. Zdążył wyobrazić duchy, które
rzekomo straszyły w 1408. John nie chciał w nie wierzyć, ale w tej
chwili mógł się spodziewać wszystkiego. A jeśli faktycznie
istniały straszydła? Jeżeli tak, to dlaczego nie ukazywały się.
Poza zmarłą Katie nie spotkał innego ducha. Może ten pokój był
miejscem samego diabła, który bawił się duszami i ich uczuciami.
John nie chciał, aby jego wyobrażenia stały się rzeczywistością.
Po raz kolejny chwycił dyktafon i zaczął w mroku notować swoje
przemyślenia. Może tak po prostu wyłączyli prąd, a większość
gości tego nie przyuważy, bo jest późna godzina. Może Samuel o
wszystkim wie i zaplanował świetne zakończenie. Jednak John nie
bardzo wierzył w to, że L. Jackson chciałby się w to bawić. Był
za poważny na takie rzeczy.
Pokój 1408 składał się z wielu pułapek, które uniemożliwiały
swobodne poruszanie się. Całkowity mrok powodował, że
pomieszczenie przypominało czarną otchłań. Jego ciemnobrązowe
oczy nie mogły niczego dostrzec w tych warunkach. Nagle jego stopy
zawadziły o leżący przedmiot przypominający kawałek
zdemolowanego stolika. Nie miał szans, aby złapać równowagę, a z
hukiem opadł na podłogę odczuwając ból kolan jak i łokci. Z
pewnością musiał wyglądać komicznie, nie pamiętał kiedy
ostatnio wyłożył się na ziemię jak małe dziecko. Leżąc na
chłodnej podłodze przeczołgał się przed siebie pokonując
niecałe dwa metry. Nadal nie słyszał Moreny, niczego nie widział.
Cisza, która kuła w uszy zdawała się być dręcząca. Zaczął
wołać swoją kochankę, ale ona nie odpowiadała na jego słowa.
*
Po nieprzyjemnej ciszy, nastąpiła jasność. Naturalne światło
otulało jego twarz. Zanim otworzył oczy, poczuł chłodny powiew
wiatru. Pierwsza myśl, jaka mu przyszła do głowy: uwolniłem
się z 1408. Słyszał odgłosy miasta, czuł, że jest gdzieś
nad i mógł wszystko oglądać bez poczucia jakiegokolwiek bólu.
Czuł, że wszystko co złe, go opuściło.
Niepewnie otworzył oczy, obawiał się, że poczucie spokoju opuści
go w jednym momencie.
Poczuł ciepły piasek pod rękami, a wtedy postanowił wstać i
rozejrzeć się dookoła. Był na plaży, na tej samej, która
znajduje się w Los Angeles. Pomimo pięknej pogody, nie mógł
ujrzeć nikogo. Plaża była pusta, jakby turyści zaplanowali
wspólny strajk i wyjechali w całkiem inne miejsce. A miał
wrażenie, że był w Nowym Jorku.
Przemierzył kilka metrów bacznie obserwując wszystko dookoła.
Dziwaczny spokój zamieniał się powoli w nieprzyjemne kłucie. Było
zbyt cicho, zbyt spokojnie, zbyt podejrzliwie. Postanowił wrócić
do swojego mieszkania, bo przecież miał niedaleko. Miał nadzieję,
ze tam ujrzy Morenę, a wszystko powróci do normalności.
Przy samym końcu plaży ujrzał znajomą kobietę, która
spacerowała z psem rasy york. Szatynka odziana jedynie w
dwuczęściowy strój kąpielowy okazywała swoją szczupłą
sylwetkę. Tą kobietą nie była Morena, ani była żona. John
ujrzał Jennifer Love Hewitt, która pracowała w swoim
antykwariacie, a również żyła z modelingu. Przez chwilę
popatrzał na nią tak jak za pierwszym razem, gdy ją ujrzał.
Jeszcze wiele miesięcy temu wzdychał do niej, a teraz … czyżby
chwilowe zauroczenie powróciło? Zanim poniosła go euforia
przypomniał sobie, że Hewitt miała męża i dziecko. Jednak
postanowił do niej zagadać, dowiedzieć się czemu na plaży nie ma
nikogo. Czuł, że musiała coś wiedzieć.
Ciemnowłosa zbliżała się w jego kierunku, trzymając smycz niemal
była popędzana przez psa, który zdawało się, że biegł w stronę
pisarza. John nie potrafił jej zignorować, a nawet nie chciał.
Oboje zatrzymali się metr przed sobą patrząc w oczy w chwilowym
milczeniu.
- Co tutaj robisz? - zapytał.
- To mało ważne – rzekła spokojnym, subtelnym głosem. Miała
spojrzenie anioła, to spojrzenie, które przyciągało ją do
siebie. Cusack jednak próbował być opanowany. Nie mógł na nowo
się w niej zakochać, o ile miłość istniała.
- Wiesz może co tu się dzieje? - zapytał. Jennifer się zaśmiała,
ale po chwili jej mina spoważniała.
- Oczywiście. To wszystko to zwykły sen. Jesteś nadal w 1408.
Leżysz obok tamtej pokojówki – odpowiedziała, na co John lekko
się zdziwił. Gdyby Jennfer kłamała, nie powiedziałaby o Morenie,
ani 1408. Musiała coś wiedzieć. I dlaczego nie obudził się,
skoro to wszystko było zwyczajnym snem.
- Co się do licha, dzieje? - John momentalnie stracił cierpliwość.
Jednak to próbował być opanowany.
- Jesteś egoistą, myślisz tylko o sobie, ale … to nic nie ma do
rzeczy. Oboje wiemy, że byłoby nam dobrze … prawda? Przyznaj, że
tamta kobieta była dla ciebie zwykłą rzeczą. Nie jesteś typem
romantyka i nawet nie liczysz się ze zdaniem innych osób … John,
wiem, że nadal coś do mnie czujesz. Jestem jedyną kobietą, która
tak naprawdę istnieje w twoim świecie. Twoja żona była samolubna,
a Morena za młoda, aby mogła być twoją towarzyszką .. Chyba nie
pozwolisz jej rozporządzać się twoim życiem, prawda? Porównaj ją
do mnie … jej brakuje wiele … I jak masz w taki sposób wyjść z
pułapki? Demony cię prześladują, bo zwyczajnie nie chcesz
przestać myśleć o pewnych sprawach. Przeszłość rujnuje twoje
życie – powiedziała odsuwając się od niego.
- Co ty pieprzysz? - zapytał z uniesionym głosem. Hewitt
zachowywała się nienaturalnie. John pamiętał ją jako wiecznie
uśmiechniętą, uroczą i przyjaźnie nastawioną do ludzi. Gdyby
kogoś nie lubiła, nie okazywałaby tego. Poczuł się nieswojo.
- Wiem, że nadal o mnie myślisz – uśmiechnęła się promiennie.
Wzięła psa na ręce nie spuszczając go z oczu – Wiem, że chcesz
mnie.
- Przestań – przerwał jej, gdy postanowiła ponownie się odezwać
– Nie możemy być razem. Masz męża, dziecko …
- Nie wygłupiaj się – zaśmiała się tak samo, jak kiedyś, gdy
oboje byli w restauracji i popijali wino – John, gdy tylko się
zgodzisz, odzyskasz Katie. Będziemy szczęśliwi razem z nią.
- Jennifer, co ty wygadujesz? Katie nie żyje … nie znasz jej …
nie wiesz ile dla mnie znaczyła – odsunął się obserwując ją.
Nie potrafił nią potrząsnąć, odczuwał niewidzialny mur, który
dzielił go od niej. Gdyby to była Morena, momentalnie pochwyciłby
ją swoją siłą i pokazał jak jest zły, gdy ktokolwiek porusza
temat o zmarłej córce. Jennifer się nie poddawała.
- Katie ma się dobrze, rozmawiałam z nią dzisiaj. Wiesz, co
powiedziała? Że tatuś ją nie kocha … Wiem, że chciałbyś ją
zapewnić, ze jest inaczej. Pomogę ci … będziesz już tylko
szczęśliwy – zapewniała.
- Skoro to jest sen … to ty nie jesteś prawdziwa … Prawdziwa
Jennifer nie wygadywałaby takich głupstw! - krzyknął. Hewitt
zdawała się być niewzruszona. Patrzyła na niego ze spokojem.
- Nie musisz się budzić z tego snu. Wystarczy, że ze mną
pójdziesz. Skończą się twoje cierpienia – machnęła ręką,
aby pisarz podszedł. John jednak się nie ruszył.
- Ale ja chcę się wybudzić – oznajmił.
- Przestań, John! Tam już nic dobrego na ciebie nie czeka. Pójdź
ze mną …
__________________
Hejka. Wiem, długo nic tu nie dodawałam. Obawiałam się, ze w styczniu raczej nie uda mi się opublikować postu. Ale mamy 31 rozdział! W końcu!
Cóż .... prawdopodobnie w kolejnym rozdziale wyjaśni się co nieco, chyba, że znowu wpadnę na inny pomysł. Raczej w tym miesiącu nie uda mi się opublikować już nowości. Jeszcze muszę napisać rozdział na Blood and Money xD yghhhh....to wszystko ...
Aaaa....ostatnio oglądałam "Łatwa Zdobycz" - kupiłam na DVD. Cusack miał naście lat xD bardzo fajny film. Było kilka śmiesznych momentów. Oglądałam też "Ława przysięgłych" - w końcu! Całkiem solidny film. Również " Tylko dla dorosłych" - ciekawa komedia. Podobała mi się bardzo rola Johna, jako pisarza xD Taki cięty charakterek xD bardzo trudny.
screen "Better of dead" Kurczę, nie wiem gdzie kupić ten film na dvd ... a szukałam ... |
Co do filmu "Łatwa zdobycz" - poniżej fotosy .... a film powstał w 1985 roku. John miał 19 lat :)
To na tyle....
Byeeee :P
No i Hanni jest z powrotem! Może nie zostawi po sobie wykwintnie długiego komentarza, ale jednak coś po sobie pozostawi. (:
OdpowiedzUsuńKiedy przeczytałam ,,Jennifer Love Hewitt”, moja mordka momentalnie wyszczerzyła się w uśmiechu. Gdy byłam o wiele młodsza, oglądałam ,,Zaklinaczkę duchów“. To był pierwszy serial, który oglądałam i jeszcze do końca nie wiedziałam, czego poszukuję w serialach.
Ciekawa jestem, co by się stało, gdyby John dołączył do Jennifer i poszedł z nią w jakieś miejsce – gdziekolwiek, gdzie Jennifer chce go zabrać. John by umarł? Chociaż to nie do końca ma sens. Tak, biorąc pod uwagę widzenie światła przed śmiercią, ma, lecz to sen, na miłość boską! ;P
Pisz ten rozdział na ”Blood and Money”! Zapowiada się intrygująca historia.