6 czerwca 2018

Chapter 39


   Domyślił się, że wstydziła się stać przed nim całkowicie naga. Udało mu się jednak przekonać ją, aby wspólnie z nim wykąpała się. Mieli do wyboru wannę, albo prysznic. Jednak pisarz zażyczył sobie, aby wraz z ukochaną zrelaksować się w wannie. Morena nie miała wyboru, musiała posłuchać swojego pana. Widziała w jego oczach pewność siebie. Wiedziała, że był spragniony jej. A ten wieczór miał dopiero się zacząć. 
   Gdy znaleźli się w wannie, John objął ją od tyłu i złożył pocałunek na szyi. Woda sięgała im do ramion, mocno spieniona, pachnąca truskawkami. Przez chwilę pisarzowi przez myśl przeszła mordercza akcja. Mógłby w całkiem nowej książce opisać scenę gwałtu i próby morderstwa, do którego i tak by nie doszło. Jako sprawca mógłby zatrzymać ofiarę tylko dla siebie; więzić ją we własnym łóżku. Zakodował sobie ten pomysł w głowie wyobrażając siebie jako psychola, a Morenę jako niewinną ofiarę. Taki kryminał sprzedałby się o wiele lepiej niż powieść o 1408. Związek z tą dziewczyną wywoływał w nim wiele pomysłów na kolejną książkę. 
   Chwycił dziewczynę za nadgarstek i ścisnął niezbyt mocno. Jednak to usłyszał jej jęknięcie. Pomimo lekkiego bólu blondynka nie próbowała wyszarpać dłoni, jakby wiedziała, że groziłoby to mocniejszym ściskiem. John chwycił również drugi nadgarstek. Obejmował dziewczynę trzymając ją, aby nie mogła poruszać dłońmi. Siedziała opierając się o niego z niepewnym wzrokiem. Nic nie mówiła, ale nierówno oddychała. 
Ścisnął je mocniej powodując mały okrzyk. 
- Auć – jęknęła odwracając twarz do niego. Facet rozluźnił ucisk, ale nadal ją trzymał. Sam nie wiedział, dlaczego tak zrobił, ale pragnął usłyszeć jej pisk. 
- Jesteś delikatna – zauważył. Morena zrobiła odruch, lecz nie potrafiła się wyswobodzić.
- Może powinnam stąd wyjść już – zaproponowała. John ścisnął ją do siebie nie uwalniając nadgarstków. Wtulił twarz w jej włosy. Wiedział, że się przestraszyła. 
- Spokojnie – wyszeptał – Nic ci nie zrobię – zapewniał ją. Poczuł jak jej delikatne ciało zaczęło drżeć. I wiedział, że nie z zimna, gdyż w mieszkaniu miał ciepło.
- Co chcesz mi zrobić? - zapytała.
- Ćśś – uspokajał ją głaszcząc po suchych włosach. Jego dłoń zanurzyła pod wodę. Wtedy poczuł jej uda, które rozchylił. Nie minęła dłuższa chwila, a mógł zobaczyć reakcję swojej partnerki. Jedynie rozchyliła usta, gdy wsadził jednego palca. Powoli wykonywał ruchy, jakby miał obchodzić się z dziewicą. Długo to nie trwało, gdy ponownie ją objął i zaczął szeptać jej różne rzeczy.
- John, co się z tobą dzieje? - zapytała. W odpowiedzi liznął ją w policzek. 
- Dawno nie byliśmy razem – ucałował ją w ramię. Wtedy wstał i wyszedł z wanny, aby okryć się ręcznikiem. Pozostawił Morenę samą, aby mogła się przygotować.


*


   Zanim zdążył ściągnąć z siebie ręcznik, zauważył blondynkę sterczącą w koszuli. Patrzyła na niego niepewnym wzrokiem. Nie myślała, by podejść. John popatrzył na nią zastanawiająco. W mokrych włosach wyglądała równie kusząco. Wilgotne kosmyki powodowały, że na koszulce robiły się plamy. Zauważył, że dzięki mokrym plamom, koszulka robiła się prześwitująca. Morena nie miała założonego stanika, ani majtek. W przydługiej koszulce należącej do niego prezentowała się bardzo zachęcająco. Po chwili odczuł gniew, widząc, że dziewczyna odziała się w niepotrzebną „piżamę”. 
- Żadnych piżam, majtek – powiedział dość poważnie – W moim łóżku masz być naga. Jeżeli w kolejną noc ułożysz się do łóżka w jakimkolwiek wdzianku to będę wściekły – podnosił głos.
- Jasne – rzekła nie patrząc na niego. Stała jak słup nie wiedząc co ze sobą zrobić.
- No ściągaj to z siebie, czy ja mam ci pomóc – popędzał ją. Odczuł podniecenie na sam widok. 
- Tylko mnie tknij, to pożałujesz – mruknęła nie mając odwagi spojrzeć na pisarza. Facet najwyraźniej nie chciał przedłużać tej niepotrzebnej rozmowy. Odczuwał że się z nim tak po prostu droczyła. Wiedział, że uwielbiała jak sam przejmował inicjatywę. To nawet go pocieszało. Podszedł do swojej partnerki i pociągnął ją w stronę łóżka. Zauważył jej bezbronność, gdyż wcale się nie broniła pozwalając mu.
- Wiem o tobie wszystko, Moreno – zaczął – Obserwowałem cię – dodał. Pomógł jej ściągnąć piżamę, po czym okrył ją kołdrą, gdy już weszła do łóżka. Gdy zgasił światło, dołączył do niej, a wtedy odczuł, że się trzęsła – Muszę się za ciebie wziąć – dodał po chwili – Bo nie chcesz mnie słuchać – zaczął ją głaskać po ramieniu. Odczuł, że nadal się trzęsła leżąc prawie nieruchomo w obawie, że za chwilę coś się wydarzy. Załkała, gdy chwycił za nadgarstki i ścisnął je niemocno – Uwielbiam, gdy jesteś grzeczna. Za nieposłuszeństwa będę cię karał. A wtedy nauczysz się tego, że musisz się podporządkować – wyszeptał.
- Czego ode mnie chcesz? - zapytała z drżącym głosem.
- Zamieszkaj ze mną, skarbie. Zaopiekuję się tobą – ucałował ją w czoło. Rozluźnił uścisk i wziął ją w swoje objęcia – Tylko żartowałem. Podnieca mnie to, że tak szybko robisz się potulna.
- To nie było śmieszne – próbowała powstrzymać łzy. John poczuł, że się bardzo podniecił. Miał nabrzmiałego, musiał coś z tym zrobić.
   Usiadł okrakiem na jej podbrzuszu widząc ją w szarościach nocy. Morena leżała spokojnie, ale jej niepewność nadal była wymalowana na twarzy. Pomimo wszystkiego, czekała. John nie musiał długo czekać. Uważał, aby własnym ciężarem jej nie przygnieść; równocześnie chwytając go nakierował na jej małe piersi. Wszystko działo się bez zbędnych słów, przekonań. On nie miał chęci wysłuchiwać jej, a także był zadowolony, że w ogóle się nie odzywała. Pomasował go ręką, po czym mógł odczuć jak ogarnia go fala przyjemności. Wytrysk był na tyle mocny, że spuścił się na jej piersi, oraz brzuch. Nie czekając chwili dłużej rozsmarował spermę na jej delikatnej skórze, po czym zbliżył się do niej i musnął w usta. Powąchał ją, a następnie polizał ją w policzek. 
- Żaden nie ma prawa cię tknąć, jesteś już moja – wyszeptał jej do ucha, po czym zaczął ją pieścić. 


*


   Morena była zawstydzona. Długo nie wychodziła z łóżka. John zdążył zrobić śniadanie, gdy blondynka jeszcze ukrywała się pod kołdrą. Podszedł więc do niej z zamiarem pogonienia ją, aby wreszcie wstała. Przysiadł na krańcu łóżka i odszukał jej bosą stopę. Opuszkami palców przejechał po pięcie na co Morena zareagowała. Ścisnął kostkę, aby dziewczyna nie uwolniła swej stopy. Ponownie dotykiem pieścił jej skórę, przez co zachichotała nie mogąc odsunąć się od pisarza. John rozluźnił ucisk, po czym po raz ostatni połaskotał jej stopę, a następnie zbliżył się do kobiety i tak po prostu wziął ją w swoje objęcia. 
- Daj mi się ubrać – usłyszał ją – Muszę się umyć – poinformowała. W końcu nie chciała przez cały dzień odczuwać pot i inne zapachy swojego ciała. W dodatku jej klatka piersiowa była usmarowana spermą. John domyślił się, że ten fakt przeszkadzał Morenie. W dodatku to ją zawstydzało, nie chciała utrzymywać kontaktu wzrokowego. Próbowała się zakryć kołdrą.
- Dobrze, dam ci chwilę – odpowiedział po dłuższym czasie i odszedł do kuchni. Wiedział, że przy nim ona nie wstanie z łóżka. Od zawsze wstydziła się pokazywać nago, choć to mógł uznać za zaletę. Mógł wtedy być pewny, że nie obnaży się nikomu innemu. A także to, że żadnemu nie wlezie do łóżka. John ją rozszyfrował będąc po raz pierwszy w Nowym Jorku. Już wtedy wyczuł u niej oddanie i naiwność. Gdyby ktoś powiedział mu, że się puszczała z jakimś innym facetem, w pierwszej chwili miałby chęć sprać jej skórę, ale już po chwili oprzytomniałby i zapytał sam siebie czy ona faktycznie mogłaby mu to zrobić. Przypomniała mu się sytuacja ze spoliczkowaniem kobiety. Uwierzył fałszerzowi, który podszył się pod Morenę i to w perfidny sposób. Cusack był wściekły przede wszystkim na siebie, że był zbyt nieuważny i dał się wplątać w tę intrygę. I to kosztem pokojówki. Ta sytuacja jednak była lekcją dla niego samego. Nie może wierzyć tak po prostu w pewne informacje, a powinien je dogłębnie sprawdzić. Na pewno drugi raz nie dałby się tak oszukać. Nie miał już do tego głowy aby wysłuchiwać żale swojej wybranki. Wręcz nienawidził, gdy kobieta marudziła, za dużo gadała, czy próbowała manipulować oraz przekonywać do własnego zdania. Przypomniał sobie Jennifer – byłą żonę – która bardziej stąpała po ziemi niż Morena. Ta druga żyła uczuciami i miłością do niego, oraz marzeniami. Zaś Jennifer na pierwszym miejscu stawiała pracę, córkę oraz dom. John nie był pierwszorzędny w kategorii „bardzo ważne”. Raczej mógł poczuć się jako ostatni w kolejce. Nie był zazdrosny o córkę, ale pragnął poczuć się kochany, a o tym uczuciu mógł zapomnieć, gdy Katie dorwały pierwsze oznaki choróbska, które zapowiadało raka. Wtedy w ich małżeństwie zaczęły się dziać niedobre rzeczy. Codzienne kłótnie doprowadzały pisarza do nocowania poza domem. Potrafił wpaść tylko na chwilę, aby pobyć z córeczką. Później, gdy ta przebywała w szpitalu, nie miał po co wracać do domu. Zawsze mógł liczyć jedynie na kłótnie z żoną. Pamiętał, gdy na siłę pocałował Jennifer, gdy ta przyrządzała obiad. Kobieta nie była zadowolona z jego poczynania. A on tylko pragnął poczuć się kochany. Zamiast czułego pocałunku żony – otrzymał chłodne spojrzenie. I właśnie Jennifer dużo gadała, marudziła, a nawet zdarzyło jej się obwinić go o chorobę Katie. Bo rzekomo nie interesował się rodziną, a „durnymi książkami” z których nie miał takich zysków, co wcześniej. Jennifer próbowała na niego naciskać, przekonywać do swoich racji, ale John wpadł wtedy w amok. Swoją złość wyżył na meblach pokazując furię. A wtedy miał chęć przywalić jej z całej siły, by wreszcie przestała tyle gadać i obwiniać go.
A co mógłby pomyśleć o Morenie. Czasem dużo gadała, ale potrafił ją uciszać i o dziwo słuchała. Nie przekonywała go do swojego zdania, a nawet nim nie próbowała manipulować. Słuchała go, jak wierna żona kochającego męża. Cóż więcej było do szczęścia? A może zaryzykuje i w końcu postanowi zbudować życie po swojemu? Przemyślał sprawę z dwudziestosiedmioletnią kobietą. Gdyby się z nią ożenił, miałby ją na własność. Musiałaby wtedy zamieszkać tutaj; nie pozwoliłby jej wrócić do Nowego Jorku, a także mógł poprzez przysięgę małżeńską skierować środkowy palec do Samuela L. Jacksona i kazać mu szukać nowej pracownicy, która będzie pielęgnować jego zagrzybiały hotel. John uśmiechnął się sam do siebie. Miałby na co dzień młodziutką blondynkę w swoim wyrze. Nie musiałby patrzeć na bałagan jaki często sam zostawia. Mógłby zaryzykować i na parapetach poustawiać najróżniejsze roślinki bez obaw, że zeschną. A może i pozwoliłby Morenie na odświeżenie kolorów ścian. Oddałby jej jedną półkę w łazience na kosmetyki i inne tego typu rzeczy. Nie zezłościłby się, że któregoś dnia całkiem z rana zostawiłaby na prześcieradle plamy krwi. Nie miałby nic przeciwko temu, że jedną szafę przeznaczyłby na jej ubrania. A w korytarzu obok jego wypolerowanych butów ułożone byłyby i jej obuwie. Nie musiałby włóczyć się po restauracjach i kawiarniach; uzupełniłby lodówkę jedzeniem. Wspólnie jadłby z nią obiady i kolacje. Śmieliby się przy niejednej komedii wspólnie obejrzanej. Podziwialiby zachód słońca, spacerowali po plaży. Było dużo innych rzeczy jakie pozmieniałyby się w życiu pisarza. I nie tylko. Ale na sam koniec zadał pytanie: czy Morena zaryzykowałaby? Chciał wiedzieć na ile była pewna. Bo on chyba na poważnie chciał coś z tym wszystkim zrobić.

........................................

Heja! Wiem, że miałam w maj wstawić, ale jakoś tak się zdarzyło, że nie miałam czasu. Poza tym coś gmail nie informuje mnie o nowych komentarzach. Jak uważacie - Morena zdecyduje się, czy nie? I dlaczego pisarz chce ją u swego boku, skoro nie czuje do niej tego samego, co ona do niego? To do następnego !

2 komentarze:

  1. Hanni wita! (: Jak zawsze późno, bo nie ma kiedy czytać.
    John to niech lepiej nie zmienia gatunków książek, bo jeszcze bardziej zacznie się wyżywać na Morenie.
    Przez chwilę sądziłam, że John i Morena będą się kochać w wannie. A tu jednak nie, hehe.
    Ciekawa jestem, co by trzeba było zrobić, aby John udał się do psychologa. Przecież to, co on wyprawia, nie jest normalne. I na dodatek chce się ożenić z Moreną. On się nie chce ożenić z blondynką, ponieważ ją kocha w jakimkolwiek tego słowa znaczeniu. Chce mieć dziewczynę, która spełni każdą jego zachciankę. Na miejscu Moreny mógłby być ktokolwiek – no, wypadałoby, aby tylko była ta osoba ładna.
    A co do Gmaila, kiedy każę mu powiadamiać o nowych komentarzach na cudzym blogu, robi to bez problemu. Problem robi się, kiedy ktoś komentuje rozdziały u mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      Cóż, okaże się, czy zmieni się na gorsze - dla Moreny.
      Nie, nie. Nie chciałam już obsypywać rozdziałów samymi scenami erotycznymi :) Na to przyjdzie czas :)
      Raczej on nie pójdzie do psychologa sam. A nikt go nie zmusi. Chyba wpadłby w furię, gdyby Morena go chciała tam posłać.
      No właśnie, nie jest normalne i chce jednak Morenę za żonę. Będzie ciekawie, mam nadzieję - zależy jak opiszę to wszystko w dalszych rozdziałach. No i czy Morena będzie skłonna rzucić Hotel i swoje życie w NY. Nie chcę Johnowi niczego ułatwiać i już kombinuję, co dalej napisać.
      Przyzwyczaił się do niej i na dodatek ma nad nią w pewnym sensie kontrolę / władzę. Więc po co mu kobieta, która chciałaby nim rządzić?
      A Morena poza nim świata nie widzi. Chyba, że w końcu przejrzy na oczy. Albo on, że źle się z nią obchodzi.
      A mnie nie powiadamia o nowych komentarzach, tak jak i u Ciebie :( Nie wiem, czy coś tam przerabiają, czy co?

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz, który motywuje mnie do dalszego pisania. :)))