Spoglądał
na jej nagie ciało, które bezwładnie leżało na łóżku. Palcami
przejechał po ramieniu, zjeżdżając coraz niżej. Jego ręka
spoczęła na chwilę w miejscu, gdzie jak na razie było sucho. Nie
zamartwiał się tym, gdyż wiedział jak ją doprowadzić do
podniecenia. Położył się na swojej partnerce i na chwilę
spojrzał w jej oczy. Domyślił się, że próbowała coś
powiedzieć, lecz nie potrafiła. Opadła całkowicie ze swych sił
nie próbując go odepchnąć od siebie. Polizał ją po wargach, a
następnie złożył czuły pocałunek. Zajął się masowaniem jej
niewielkich piersi. Nie krył, że lubił je dotykać w każdej
możliwej sytuacji. Podobnie co jej tyłek.
Miał
pewność, że kolejnego dnia nie będzie pamiętała o tym
zdarzeniu. Tak bardzo chciał zrobić z nią swoje najskrytsze
erotyczne pragnienia. Składał pocałunki na nagim ciele odczuwając,
że delikatnie drżała. Schodził coraz niżej, by zająć się
idealnie wygolonym kroczem. Polizał jej kobiecość kilkakrotnie, aż
w końcu zwilgotniała; po czym ponownie powrócił do pocałunków.
Wtedy wsadził dwa palce w wilgotną dziurkę i wykonał pierwsze
mocne pchnięcia. Patrzył w jej niebieskie oczy, podniecał się tym
co jej robił.
Podniecony
uprawiał seks ze swoją partnerką. Pomimo tego, że leżała pod
nim naga całkiem nie poruszając się – to mu nie przeszkadzało.
Co jakąś chwilę obdarowywał ją pocałunkami; to głaskał ją po
włosach, czy lizał jej wargi. Zauważył, że utrzymywała z nim
kontakt wzrokowy, a to go podjudziło do dalszych zabaw.
Wyjął
swoje przyrodzenie, po czym chwycił kobietę za biodra i zsunął w
swoją stronę. Przekręcił ją tak, aby mógł wziąć od tyłu.
*
To
była noc. W pomieszczeniu już dawno ogarnęła szarość nocy. Na
łóżku bezbronna kobieta z ledwością swoimi dłońmi dotykała
klatki piersiowej pisarza. Próbowała go odepchnąć od siebie, ale
jedynie jej chude dłonie przylegały do lekko owłosionej skóry.
-
Ćśś – uspokajał – Jesteś grzeczna. – nie mógł oczekiwać
odpowiedzi, gdy Morena była pod wpływem środków odurzających.
Odurzona mogła jedynie go obserwować. Przyglądał jej się z
uwagą, mając chęć zabawić się jeszcze trochę. Dotykał jej
piersi, delikatnie masując. Pomrukiwał, czule całował ją w usta.
Nie potrafił już bez niej spać w tym łóżku. Obiecał sobie, że
pozostawi ją u swego boku.
*
Siedziała
w łóżku okryta kołdrą aż pod szyję. Wpatrzona w jeden punkt
zastanawiała się nad czymś. Tego ranka John przyrządzał
śniadanie pozwalając dziewczynie na chwilę samotności. Co jakąś
chwilę spoglądał na nią, ale za każdym razem widział ten sam
obrazek. Jednak później zauważył, że po cichu wyszła z łóżka
owinięta kocem. Całkiem bezszelestnie zamknęła się w łazience.
Pisarz uśmiechnął się blado domyślając się, że dziewczynę
ogarnął wstyd i ciężko mu będzie do niej dotrzeć.
Wszedł
do łazienki zauważając Morenę odzianą w te same ubrania, co
wczorajszego dnia. Zdążyła zaczesać włosy, poprawiała makijaż.
Jednak na jego widok przerwała ową czynność i odsunęła się.
-
Nie dotykaj – powiedziała dość cicho. John podszedł do niej i
chwycił za rękę. Nie zdołała jej zabrać, za to poczuła mocny
ścisk – Puść mnie – powiedziała nieco głośniej.
-
Nie – odpowiedział zamykając ją w swoich ramionach. Tak bardzo
chciał jej zdzielić, ale powstrzymał się. Wiedział, że na to
przyjdzie jeszcze czas.
-
Nic nie rozumiem – odezwała się – Nie wiem, co się ze mną
działo. Nie mogłam się ruszyć, a ty .. - nie potrafiła wydusić
tego z siebie.
-
Ćśś – pogłaskał ją – Lubię, gdy spokojnie leżysz pode
mną. Tamtej nocy byłaś mocno przemęczona. Już nie myśl o tym,
skarbie – kontynuował głaskanie.
*
John
zabrał Morenę na zakupy. Dziewczyna nie miała przy sobie za wiele
ubrań, więc postanowił zasponsorować jej nowe fatałaszki. Na
początku blondynka się sprzeciwiała tłumacząc, że wróci do
Nowego Jorku po swoje rzeczy. Pisarz jednak się na to nie zgodził,
obawiając, że nie wróci do niego. Razem weszli do centrum
handlowego uprzednio informując ją, by nie patrzyła na ceny, a
brała to, co jej się przyda.
Obserwował
swoją kochankę, która wybrała kilka par majtek. Podeszła również
do stoiska ze stanikami, a tam pracownica zaproponowała jej dość
kontrowersyjny strój na upojne noce. Zaczerwieniona blondynka
odmówiła wybierając kilka biustonoszy. Wtedy udała się w stronę
koszulek i sukienek. John w ten czas przeglądał ubrania w męskiej
części sklepu. Jednak to nadal miał ją na swojej uwadze.
Przebierała
się w przymierzalni. Miała do założenia kilka sukienek.
Przyglądała się w lustrze zastanawiając, czy w tym ubraniu
wyglądała całkiem dobrze.
– Skoro
ci tak zależy, bym została, to pokażę ci moje drugie oblicze –
powiedziała sama do siebie patrząc w swoje odbicie. Uśmiechnęła
się szyderczo.
Gdy
tylko wyszła, ujrzała pisarza niedaleko siebie. Podeszła do niego
oznajmiając, że wybrała to, w czym będzie chodziła. Oboje udali
się do kasy.
*
– Robimy
porządki – wykrzyczała i wyrzuciła z szafy wszystkie ubrania
należące do Johna. Pisarz stał i przyglądał się, co wyprawiała
Morena. – No co? Chcesz mnie tutaj, więc przygotuj się, że wiele
się zmieni.
– Już,
bo ci na to pozwolę – prychnął. – Możesz zająć połowę
szafy. A moje ubrania poskładasz i ja tego dopilnuję – pozostawił
ją samą w pomieszczeniu, czując, że wygrał.
– Zapomnij
– mruknęła.
– Słyszałem!
– odezwał się z drugiego pomieszczenia.
Układając
swoje rzeczy usłyszała dźwięk swojego telefonu. Spojrzała na
wyświetlacz – dostała wiadomość od nieznanego jej numeru.
„ Twój
koszmar dopiero się zaczyna, dziwko”. Odłożyła w momencie swoje
ubrania i niepewnym spojrzeniem przeczytała raz jeszcze. „Zostaw
mnie” - odpisała.
„Wracaj
do NY. Masz 48 godzin. Jak nie, to publicznie zostaniesz ośmieszona
w Delphi” - ponownie otrzymała wiadomość. „Czego ty ode mnie
chcesz?” - próbowała wydobyć z niego jakieś sensowne
informacje. „Potraktuj to, jako grę. Jeżeli uda ci się rozwiązać
wszystkie zadania, odzyskasz spokój”.
*
Morena
przekroczyła próg hotelu. Rozejrzała się dookoła, jak zwykle
przywitał ją ten sam widok, co zawsze. Nic się nie zmieniło. Na
holu znajdowało się wielu ludzi, którzy korzystali z pokoi
hotelowych. Do jej uszu dobiegały różne rozmowy tamtych osób.
Jednak nie skupiała się na tym, o czym mogli rozmawiać. Przy
recepcji spotkała Rona, który prowadził rozmowę telefoniczną.
Stachury wyglądał na zapracowanego, nie zauważając dziewczyny.
Podeszła do niego wręcz niepewnym krokiem. Facet odłożył
słuchawkę mając zamiar na chwilę zniknąć.
– Wróciłam
– odezwała się do pięćdziesięciolatka. Stachura skierował
swoje spojrzenie na nią.
– Morena
… Jak miło cię widzieć. Wracasz do pracy? – zapytał.
– Nie
… nie wiem – odrzekła. – Musiałam wracać, bo … mam coś do
zrobienia.
– A
John? Chyba cię nie zostawił? – zapytał prosto z mostu.
– Nie
… on … on został w Los Angeles – odpowiedziała cicho.
– Poinformować
Samuela o twoim powrocie? – zapytał.
– Nie
trzeba. Sama się z nim zobaczę – odrzekła. – Idę do siebie,
to do później – pożegnała się z nim i udała w stronę swojego
pokoju.
Pokój
1408 stał się zupełnie innym pokojem. Odkąd znaleziono szczątki,
spokój zawitał w nim, choć szef Delphi nie udostępnił go nikomu
po dzień dzisiejszy. Morena przystanęła na chwilę przy drzwiach
piekielnego pokoju. Nie mogła otworzyć drzwi, a nawet nie chciała.
Popatrzyła na diabelne numerki i przez chwilę wspomniała o tym,
jak przez chwilę chciała się zabić. Doszło do niej, że mocno
kochała Cusacka, a tym samym nie potrafiła pogodzić się z tym, że
facet nie traktował jej poważnie. Zdołała uciec z Los Angeles,
ale nie potrafiła dłużej wytrzymać w samotności. Już odczuwała
brak jego bliskości.
Zgniła
ryba ponownie się odezwał pisząc wiadomości z dziwnego numeru.
Morena nie miała nikomu wspominać o tym, a tym bardziej pisarzowi.
Pierwsze zadanie wykonała pojawiając się w Nowym Jorku. Sama nie
wiedziała, dlaczego dała się wciągnąć w tę dziwną grę, ale
obawiała się, że psychopata upokorzy ją przed wszystkimi, którzy
ją dobrze znali.
Musiała
wejść na salę kinową, która znajdowała się na parterze Hotelu
Delphi. Tam jej oczom ukazał się tłum ludzi. Poczuła się nieco
dziwacznie, szukała potencjalną osobę, która mogłaby być tą
zgniłą rybą. Harper – według niej – mógł znajdować się
między tymi ludźmi i czekać, by zaatakować. Nie była
przygotowana na spotkanie z nim, nie była dosłownie na nic. I
ponownie usłyszała dźwięk swojego telefonu. Psychopata zażądał,
aby usiadła w pierwszym rzędzie i czekała na niego. Musiała to
uczynić, choć jej serce waliło mocno. Poczuła nagle czyjąś rękę
na swoim ramieniu. Z przerażeniem odwróciła się wyobrażając, że
za nią stoi psychol w bandażach.
– Moreno,
dowiedziałem się, że wróciłaś – Samuel L. Jackson był
poważny, ale z ciepłem w oczach przyglądał się swojej
pracownicy. – Pogadamy u mnie, po seansie.
– Jakim
seansie? – zapytała.
– Dostałem
zaproszenie wraz z gośćmi hotelu, że jako pierwsi obejrzymy jakąś
ciekawą produkcję o pokojach hotelowych. Nie jestem do końca
wtajemniczony, gdyż producent zapewniał, że to niespodzianka.
Usiądźmy – oboje podeszli do pierwszego rzędu. Morena mogła się
domyśleć, że to Harper. Nie bez powodu Samuel miał usiąść obok
niej.
– Sądzę,
że to pułapka – odezwała się, gdy światła nagle zgasły, a na
ekranie zostały wyświetlone pierwsze napisy.
– Moreno,
dobrze wiesz, że od czasu do czasu ktoś nas zaprasza czy na teatr,
czy do kina. Nie mogę odmówić, bo to mogłoby pójść na
niekorzyść Delfina – wyjaśniał. – Rok temu było
przedstawienie w teatrze „magia świąt”, ale ciebie nie było.
– Tak,
ma pan rację … Harper pewnie coś nam w trakcie zrobi – myślała
na głos.
– Rozumiem
cię, przez co przeszłaś, ale spokojnie. On tu nic ci nie wyrządzi.
Jest nas sporo – zapewniał.
– Jasne
– wzięła głęboki wdech wpatrując się w czarny ekran z białymi
napisami. Wokół siedziało wielu ludzi, i każdy miał obejrzeć
coś tajemniczego. Dla Moreny to już było dość podejrzane, ale
dziewczyna nie wyszła, nie potrafiła. Obawiała się, że Harper
czekał na nią gdzieś na korytarzu z siekierą, albo nożem. Tam na
pewno nikogo nie było, kto by szybko zareagował.
Wpatrzyła
się w napisy, które wręcz raziły ją w oczy.
„(...)
BO KAŻDY MA SWOJE TAJEMNICE O KTÓRYCH WOLAŁBY NIKOMU NIE MÓWIĆ,
A CO DOPIERO POKAZAĆ. NAWET NIE MACIE POJĘCIA, ŻE WŚRÓD NAS
JEST GWIAZDA, KTÓRA PRZYBYŁA DZIŚ, ABY ROZDAĆ WAM AUTOGRAFY I
POROBIĆ Z WAMI ZDJĘCIA. WIĘC OBEJRZYJCIE KRÓTKI FILMIK I
ZAPRASZAM DO ZDJĘĆ”.
Nagle
napisy zniknęły, a na ekranie ukazał się filmik z pokoju
hotelowego Playa. Morena od razu zrozumiała, co właściwie się
wydarzyło. Na filmie widać było, jak uprawiała seks z pisarzem.
Ten sam filmik krążył w sieci, a teraz sama na oczach wielu ludzi
jak i szefa została skompromitowana.
„MORENA,
PRACOWNICA HOTELU DELPHI JEST OBECNA NA SALI. SIEDZI Z PRZODU OBOK
SAMUELA L. JACKSONA-SZEFA HOTELU. MOŻECIE ŚMIAŁO PODEJŚĆ DO
NIEJ. GWIAZDA PORNO DAJĄCA DUPY NIE POGARDZI ŻADNYM”. Kolejne
napisy sprowokowały pokojówkę do łez. Dziewczyna wybiegła nie
patrząc na to, że wielu ludzi poczuło się zniesmaczonych. A
Samuel zmieszany sytuacją zaczął przepraszać publiczność.
Usłyszał hasła dotyczące Moreny, że jest zwykłą szmatą, która
pracuje w hotelu na dawaniu dupy gościom hotelowym. L. Jackson mógł
poczuć, że jego hotel okryje się gorszą sławą, niż za czasu
pokoju 1408.
*
Do
Moreny doszło, że Harper pragnął ją skompromitować przy
wszystkich i to w Hotelu, w którym pracowała od kilku lat. Nie
chodziło mu o wysyłanie zagadek, czy zadań. Chciał ją zwabić do
Nowego Jorku i upokorzyć.
Była
zła na siebie, że nie skojarzyła tego wszystkiego. Mogła tylko
sobie podziękować za głupotę, jaką sama sobie zgotowała. W
pośpiechu pakowała najpotrzebniejsze rzeczy, sama nie wiedziała,
dokąd się udać. Czuła się okropnie.
Wiem, że nawaliłam na całej linii :( Długo nie dodawałam nowych postów, ani nic nie pisałam w open office. Po prostu nie miałam czasu, a przede wszystkim weny.
Ten rozdział był pisany na raty w różnych odstępach czasu i przyznaję, że jest do kitu. Już mam chęć zmienić co nieco w tym opowiadaniu - gdzieś od połowy, gdzie Morena i John zostają zamknięci w 1408. Bo ta druga połowa to istny koszmar ...
Wybaczcie ....
Witaj! (:
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam chociaż trochę, bo obiecałam, chociaż u mnie z czasem jest krucho. Jutro mam z rosyjskiego sprawdzian, piszę, no i jeszcze pewna osoba poprosiła mnie o sprawdzanie błędów, co zacznę dopiero od czwartku, bo ten będzie w miarę luźny. Dziwi mnie, że ta osoba sądzi, że wystarczająco dobrze znam się na gramatyce, ale w sumie czegoś się przy tym sprawdzaniu nauczę (jak czegoś nie jestem pewna, zadaję pytania Google 😁).
Przyznam, że ja bym napisała tego bloga inaczej, ale ja, to ja. Tak na serio pomysł z tym filmikiem jest OK, ale niepotrzebne są te wypełniacze na początku. Zresztą, według mnie wszystkie wypełniacze są niepotrzebne – o ile nie są istotne dla książki, ale wtedy to nie są wypełniacze. 😂
To, że coś jest pisane na raty, nie oznacza, że jest złe.