Tej nocy John nie mógł zasnąć. Gdy tylko przysypiał, wybudzał
się co kilkanaście minut. W pomieszczeniu panował półmrok.
Pomimo zasłon na oknie, strugi świateł lamp ulicznych się
przedzierały. Pisarz spojrzał na kobietę, którą obejmował.
Pozazdrościł jej, że spokojnie spała. Również chciał się
wyspać. Nie mógł spamiętać snów, również nie chciał ich
sobie przypominać. Pogłaskał ją po włosach patrząc na jej
twarz.
Dochodząc do tego, że nie tak szybko uśnie, postanowił
wykorzystać sytuację. Wsunął swoją dłoń pod kołdrę dotykając
jej tułowia, po czym zatrzymał się na udzie. Kobieta się
poruszyła, lecz nie wybudziła. Przez moment nic nie robił, tylko
patrzył na jej twarz.
Otulało go przyjemne uczucie posiadania osoby, która obdarowywała
go szczerym uczuciem. John miał wrażenie, że Morena nie udawała
zakochanej. Jej oczy zdradzały wiele. Już dawno nie zaznał takich
odczuć, ale był pewny, że brakowało mu tego. Choćby na chwilę.
Miał zamiar ulżyć sobie zanim dorwie go sen, lecz zrezygnował w
ostatniej chwili. Zabrał swoją rękę i objął kobietę, aby
przytulić ją do siebie.
🐬
Kolejne dni mijały. Czas powrotu do Nowego Jorku był niemal na
wyciągnięcie ręki. Pisarz zdawał się być nieporuszony tym
faktem, zaś Morena wyglądała na przejętą ową sytuacją. John
starał się nic nie mówić o powrocie do Delfina. Widział w jej
oczach smutek, który z kolejnymi godzinami pogłębiał się. Gdyby
Morena była taka jak Jennifer, rzuciłaby pracę w Delphi i chętnie
zamieszkałaby w tym miejscu, bo przecież nienawidziła związku na
odległość. John zaczął się zastanawiać, czy mógłby nazwać
to związkiem. Może takim innym, ale jednak. Była żona nie lubiła,
gdy wyjeżdżał; spodziewał się, że Morena również. Jej
tęsknoty z pewnością były wymalowane na twarzy, gdy ich drogi się
rozeszły tuż po spotkaniu w Hotelu Playa.
Pisarz nie potrafił określić, co do niej czuł. Może chciał
wystawić tą znajomość na próbę, a może za jakiś czas odpuści
sobie.
Gdy siedziała w kuchni jedząc śniadanie, on udał się do
łazienki, aby porozmawiać z Norrisem. Facet dobijał się do niego
przez kolejne minuty, zanim pisarz postanowił oddzwonić.
- Co masz? - zapytał od razu nie dając Norrisowi się przywitać.
- John, słuchaj. Wczoraj wieczorem mój kolega z dwoma innymi
policjantami przejrzeli ruderę, w której kiedyś był klub gothic
midnight. Okazało się, że tam nic nie ma. Znaleźli bezdomnego,
którego ktoś tak po prostu powiesił. Dodatkowo ściany, oraz
śmieci były nasączone łatwopalnymi substancjami. Nie wiem, ale
możliwe, że ktoś szykował pułapkę. Sprawę i tak zgłosiłem z
tymi e-mailami. Nie pozwolę, aby ktoś ci przeszkadzał w pisaniu,
prawda? - opowiedział.
- Nic z tego nie rozumiem – powiedział jakby do siebie –
Słuchaj, to wszystko jest za proste .. Gdybym miał tam wejść, on
postąpiłby inaczej. Chyba, że mam do czynienia z niedorozwiniętym
psychopatą. Skoro mógłby tam zrobić pułapkę, aby mnie spalić,
to dlaczego ryzykował mówiąc ciągle o tym klubie?
- Nie wiem … może faktycznie jest zdesperowany, bo mu zależy na
twojej śmierci, albo kalectwie. Prawdopodobnie rudera zostanie
zburzona, bo jest naruszona konstrukcja. A co do e-maili to nie mam
nowych wiadomości – opowiedział.
Pisarz nie zdążył się rozłączyć, gdy do łazienki weszła
Morena. Blondynka popatrzyła na niego, po czym zbliżyła się i
ucałowała go w usta. Ten pocałunek był krótki, ale zdołał
przekonać go do odwdzięczenia się tym samym. Gdy schował telefon
do kieszeni, wziął ją w swoje objęcia.
- Jak mam cię znienawidzić? Tak, abym przez pół roku nie
tęskniła za tobą? - pytała. John patrzył na nią nieco
zaskoczony pytaniami. Jej niebieskie oczy zdawały się być pełne
smutku. Ponownie złożył pocałunek na jej ustach, a po chwili
klepnął w pośladek.
- Może nie chcę, abyś mnie znienawidziła – zaczął – Może
masz na mnie czekać z utęsknieniem, abym wiedział, że twoja
miłość nie uleci gdzieś po drodze. A może tak po prostu masz
trochę pocierpieć, aby ponownie się ze mną zobaczyć … wszystko
jest możliwe – mówił patrząc na nią.
- Jesteś wredny – skomentowała.
- Tak … Jeszcze dodaj, że egoistyczny – posłał szyderczy
uśmiech – Możesz się umówić z Samuelem na herbatkę z
ciastkiem.
- Dobrze wiesz, że tak się nie stanie – powiedziała – On jest
moim szefem. Trzyma się z pracownikami na dystans.
- Zauważyłem – zaśmiał się na moment – Czas najwyższy, aby
pogadać o tym, co zamierzam zrobić w zagrzybiałym Delfinie –
dodał. Jej mina zdawało się, że gorzej pobladła.
- Jasne – mruknęła nie mając zapewne pomysłu, aby wybić ten
pomysł z jego głowy.
🐬
Ten dzień musiał nadejść. Morena nie chętnie pakowała swoje
rzeczy do walizki milcząc, jakby zapomniała jakichkolwiek słów.
John przyglądał jej się, nie wiedział jak ją pocieszyć. Nie
mógł jej niczego obiecać. Nie był pewny, co z nią zrobić tuż
po zrealizowaniu planu z pokojem 1408. Prawdopodobnie wróci do Los
Angeles i nacieszy się odzyskaną sławą.
John jednak nie był pozbawionym uczuć facetem. Przynajmniej mu się
tak zdawało. Być może chciał udowodnić przede wszystkim sobie,
że nie stracił w sobie resztek uczuć. Objął kobietę do siebie,
gdy ta spoczęła na łóżku gotowa do powrotu. Poczuł coś
dziwnego w sercu, gdy widział jej smutek. Pogładził ją po
włosach, po czym ucałował w usta.
- Miałaś się nie smucić – odezwał się – Wiesz, że nie
lubię tego.
- Dziwisz się? - zapytała. John chwycił ją i zmusił do kontaktu
wzrokowego.
- Lecę tam z tobą … Przecież nie odchodzę na zawsze – sam nie
by pewny, czy kiedykolwiek się z nią spotka, gdy wróci z Nowego
Jorku. Jednak nie mógł jej bardziej dołować. Nie był aż tak
pozbawiony wszelakich uczuć, jak niektórym się zdawało. Być może
Samuel liczy na to, że dziewczyna wróci sama ze łzami na
policzkach. A John tak bardzo chciał go zaskoczyć.
- Nie chcę się z tobą rozstawać – powiedziała patrząc mu w
ciemne oczy.
- Chodź tu – szepnął i ucałował ją w usta – Zrobimy coś –
pogładził ją, a następnie zdjął jej bluzę – Mamy jeszcze
chwilę czasu, kochanie. Będziesz grzeczna, prawda? To będzie
przyjemna chwila - nie czekał na odpowiedź, a odpiął jej spodnie.
Nie chciał wchodzić z nią w rozmowy. Wolał nie obiecywać jej
niczego, a najlepiej nie dawać złudnych nadziei.
Blondynka leżała już pod nim w samej bieliźnie najwidoczniej
zasmucona końcem wspólnych dni. Być może wolała jeszcze ten
jeden raz się oddać, aby czuć jego zapach przez kolejne dni.
- Kochanie – wyszeptał. Pocałował ją w usta, po czym spojrzał
w oczy. To trwało zupełnie chwilę, pisarz dłonią przejechał
wzdłuż jej ciała powodując przyjemne dreszcze. Widział jak
podnieciła się jego dotykiem, więc kontynuował. Jego palce
wsunęły się pod cienki materiał jej majtek, po czym szybkim
ruchem ściągnął je do kolan. Dłonią powrócił do tamtego
miejsca, które tak nagle zrobiło się wilgotne. John próbował nie
spuszczać z niej spojrzenia. Zauważył jak bardzo ją to krępowało,
jednak nie przejął się tym za bardzo.
🐬
Zauważył po jej wyrazie twarzy, że była skrępowana. Zanim wyszła
z łazienki odziana w cieplejsze ubrania minęła dłuższa chwila.
Nie czuł się winny, że tuż przed lotem postanowił skorzystać z
kilku minut, aby uprawiać seks z kobietą zakochaną w nim. Czy
mógłby uznać to za wykorzystywanie? Według niego to było
całkowicie ludzkie i normalne. Czuł do niej chemię, ona
odwzajemniała to. Tyle wystarczyło, aby pozwolić sobie na więcej.
Taksówka czekała już pod mieszkaniem kilka minut, jednak John nie
próbował popędzać Moreny. Sprawdził, czy wziął ze sobą
najpotrzebniejsze rzeczy.
Blondynka chwyciła z wieszaka swoją kurtkę, tuż przed wyjściem
zabrała walizkę, po czym jako pierwsza opuściła mieszkanie
pisarza. Taksówkarz powrzucał do bagażnika rzeczy, a następnie
zasiadł za kierownicą oczekując na nich. Morena długo wsiadała.
Obserwowała Cusacka, który sprawdzał, czy dobrze zamknął drzwi.
Wsiadła z tyłu w milczeniu, czekając aż pisarz dołączy do niej.
Po nie dłuższej chwili dosiadł się do niej Cusack, który
poinformował taksówkarza, by dojechał na lotnisko.
Droga trwała w milczeniu. Na zewnątrz robiło się szaro. John
obserwował drogę, ale nie pozwolił spędzić krótkiej trasy w
milczeniu. Spojrzał na blondynkę, która zamyśliła się patrząc
w szybę. Dotknął jej dłoni, którą pogłaskał przez chwilę.
Nie spojrzała na niego.
- Morena, już ci mówiłem coś na pewien temat – nie chciał się
z nią kłócić w obecności taksówkarza. Kobieta skierowała swoje
spojrzenie na pisarza, który wpatrywał się w nią od dłuższego
czasu. Nie puścił jej dłoni.
- Rozumiem – tyle powiedziała.
- To nie koniec świata – rzekł – Dobrze wiesz.
- Tak – znowu odpowiedziała krótko, jakby nie zależało jej na
rozmowie. John już się nie odezwał, lecz objął ją w pasie i
przybliżył do siebie. Zdawało się, że odczuł iż była nieco
sztywna. Patrzyła w szybę zapewne ignorując to, że pisarz wziął
ją w swoje ramiona.
🐬
Nowy Jork.
Była to już noc, znacznie chłodniejsza temperatura, niż w Los
Angeles. W dodatku gdzieniegdzie leżał śnieg, który nie zdążył
się stopić. Świąteczne ozdóbki wisiały na szyldach sklepowych
przypominając o Bożym Narodzeniu, które było całkiem niedawno.
Wyczuwalny był również mróz. John i Morena właśnie podjechali
taksówką pod Hotel Delphi. Gdy tylko wysiedli, blondynka wtuliła
się w pisarza zapewne myśląc iż już go nie ujrzy. Było jej
zimno, a w cienkiej kurtce nie była w stanie ogrzać swojego ciała.
Taksówkarz wyjął z bagażnika rzeczy należące do pisarza i
pokojówki, po czym wsiadł z powrotem do swojego auta. John przez
chwilę pozwolił Morenie, aby wtulała się w niego. W pewnym sensie
poczuł, że coś dla niej znaczył. I znalazła się choć jedna
osoba, dla której moje istnienie jest bardzo ważne. Jestem jej
potrzebny, bardziej niż komukolwiek mogło się zdawać –
pomyślał.
- Moreno, może już wejdziemy do tego hotelu – zaproponował –
Zmarzniesz – szybko dodał. Blondynka odsunęła się od niego, o
czym chwyciła walizkę i zaczęła iść w kierunku wejścia do
Delphi. Za nią udał się pisarz. Oboje weszli przez obrotowe drzwi,
po czym znaleźli się na holu. Niemal od razu poczuli przyjemne
ciepło, które otuliło ich ciała. Morena mogła wreszcie poczuć
ulgę. W pomieszczeniu przechadzało się kilkoro ludzi, ale nie było
tłoku, co za dnia. Blondynka przywitała się z recepcjonistą, po
czym udała się w kierunku swojego pokoju zostawiając pisarza na
holu.
John nie miał zamiaru iść za dziewczyną, postanowił zameldować
się w jakimś pokoju. Przez pewną chwilę zastanawiał się nad
piętrem. Jednak to odrzucił pomysł meldowania się na czternastym
– pierwotnie trzynastym – piętrze. Otrzymał klucz do jednego z
pokoi znajdujących się na trzecim piętrze.
🐬
Postawiła walizkę tuż przy biurku. Z torebki wyjęła zdjęcie, na
którym była z Johnem i postawiła je na stoliku nocnym.
Jutrzejszego dnia miała zamiar je oprawić w ramkę, aby lepiej się
prezentowało. Opowieść jaką dostała od Cusacka, również wyjęła
i położyła na biurku. Postanowiła do niej zajrzeć tuż po
wyjeździe pisarza. Teraz wolała korzystać z jego obecności, więc
zaplanowała sobie, że do niego zajrzy, o ile pozwoli jej na to.
Morena nie miała sił, aby się wykąpać. Nadal czuła jego zapach,
nie chciała się go pozbywać. Myślami sięgnęła do chwili, w
której kochała się z nim. Tak bardzo pragnęła jego bliskości,
ale nie mogła w tej chwili iść do niego. Nie wiedziała, w jakim
pokoju się zameldował. Wtuliła się do poduszki opatulając
kołdrą. Raz jeszcze spojrzała na fotografię, na której całowała
się z pisarzem, po czym zgasiła lampkę nocną. Usnęła.
John w tym samym czasie również kładł się spać, choć nie obyło
się bez oględzin pokoju. Mógł śmiało stwierdzić, że to
pomieszczenie nie przypominało tamtego z 1408 i 1407. Było z
wyglądu nieco nowocześniejsze, chociaż i tak dużo brakowało do
Hotelu Playa.
John był na tyle zmęczony, że postanowił się położyć. Mógł
wkraść się do pokoju Moreny, ale darował sobie. Czuł zmęczenie,
musiał się wyspać. Jednak to, zanim usnął pomyślał o niej.
🐬
Samuel L. Jackson patrzył na niego dość poważnie. Być może
poczuł powtórkę z rozrywki. Niespodziewane deja vu. Obaj faceci
spotkali się w na korytarzu trzeciego piętra, choć to czarnoskóry
wydawał się bardziej zaskoczony nieplanowanym pojawieniem się
pisarza.
- Spodziewałem się, że ujrzę cię w gabinecie ze szkocką w ręce
– odezwał się pisarz. Być może zawiało sarkazmem, ale nie dbał
o to. Samuel obserwował go stojąc tuż przy windzie na chwilę
zapominając, że miał jeszcze gdzieś pójść.
- Jest dziewiąta rano – zaczął – O tej porze mam inne zajęcia
– odpowiedział dość spokojnie – Nie spodziewałem się ciebie
w moim hotelu tuż po tym, jak zabrałeś moją pracownicę na
krótkie wakacje – Johnowi się wydawało, że Samuel chciał
jeszcze coś dopowiedzieć. Być może chciał ubliżyć mu słowami,
że był na tyle samolubny i egoistyczny, ale najwidoczniej ugryzł
się w język.
- Wiem, że liczyłeś na to, że podrzucę ją jak psa pod twój
pałacyk – mruknął – Jak widzisz, nie jestem taki, za jakiego
mnie uważasz.
- Skąd możesz wiedzieć, za jakiego cię uważam? - zapytał szef
hotelu – Nadal cię dziwi, że uważam cię za egoistę? Nawet to,
że bezpiecznie ją tu przywiozłeś nie czyni z ciebie bohatera –
zakpił – Chociaż … spodziewałem się, że wróci tu sama. Ale
co najbardziej mnie zastanawia, to twoja obecność. Chyba nie
przyjechałeś tu dla Moreny, prawda? - dociekał posyłając
szyderczy uśmiech. Johnowi się zdawało, że Samuel znał jego
kolejne kroki. A może czarnoskóry miał swojego szpiega, a może
był dobry z psychologii i znał się po prostu na ludziach. Ale
Cusack nie był słaby psychicznie i nie poddawał się przy takich
rozmowach. Być może to spotkanie przypominało rozmowę między
dwoma odwiecznymi wrogami, ale przecież Samuel lubił czytać jego
książki.
- A jeżeli przyjechałem tu dla niej? - spojrzał na niego pytająco.
Samuel zaśmiał się krótko.
- Poważnie? To tak zabrzmiało nienaturalnie z twoich ust, jakbyś
wypytywał mnie, czy możesz pojąć ją za żonę – Samuel nie
uwierzył w ani jedno słowo. John domyślił się, że nie łatwo mu
będzie zmylić szefa hotelu.
- Sądzisz, że jest inaczej? Może mi się podoba i chcę ją
odwiedzać – pisarz próbował zmylić L. Jacksona. Cusack nie mógł
wtajemniczyć go w swoje plany. Wtedy na pewno nie dowiedziałby się
całkowitej prawdy o 1408. Miał wrażenie, że Samuel nadal nie
pałał do niego zaufaniem. Jego spojrzenie wiele mówiło za siebie.
- John, bądźmy poważni, bo mam wrażenie, że okłamujesz samego
siebie – Samuel miał dość gierek, ale Cusack nie mógł tak po
prostu wyznać prawdy, choć mógł stwierdzić, że Morena
faktycznie mu się podobała. Nie uprawiałby seksu z kobietą, która
nie byłaby w jego guście. Nie czuł się źle z tym, że
wykorzystywał ją do swoich celów – Może i faktycznie ci się
podoba … ale nie uwierzę, że chcesz marnować swój cenny czas na
odwiedzanie pokojówki. Może i nie widzę was razem w przyszłości,
bo jesteś zbyt arogancki, ale … jeżeli przybyłeś tu po to, aby
dalej jej mieszać w głowie, to odradzam. Nie chcę, aby cierpiała.
To też źle wpłynie na pracę, jaką tu wykonuje. Widziałem już
ją, gdy była w stanie załamania. Zerżnąłeś ją w Playa, a
później porzuciłeś na cztery miesiące, po których ją zabrałeś
do siebie. Może i nie zdajesz sobie sprawy z powagi sytuacji, ale
dajesz jej jasne oznaki, że jesteś nią zainteresowany na poważnie.
A jeżeli znów odejdziesz na długie miesiące, możesz ją
porządnie skrzywdzić. Mówię ci to teraz dopóki nie zrobiłeś
gorszych głupot, choć i tak już zaszedłeś daleko. Tak czy owak,
Morena jest zakochana w tobie na poważnie, a ty dosłownie używasz
ją jak przedmiotu, którym masz coś wykonać i za chwilę odłożyć.
Niech cię szlag jasny! - Samuel na koniec się zdenerwował – Nie
mogę zbagatelizować tego, choć Morena nie jest moją córką. Ale
za to pracuje u mnie i nie mogę zignorować problemów moich
pracowników, bo nie traktuję ich rzeczowo! - wyjaśnił. John
patrzył na niego ciemnymi oczami. Miał wrażenie, że nie stał na
korytarzu trzeciego piętra, a w gabinecie psychologa, który próbuje
mu wybić coś nierealnego z głowy. Pisarz miał pojęcie, że i tak
zaszedł już daleko ze znajomością z Moreną, ale nie martwił się
tym.
- Przestań pierdolić! - Cusack podniósł głos – To moja sprawa,
czy ją rżnę, czy nie. Oddawała się dobrowolnie, więc nie
popełniłem przestępstwa. Pieprzysz mi jakieś morały. To moja
sprawa, po co tu przyleciałem. Skoro nie wierzysz w moje słowa, to
może darujemy sobie tą rozmowę? - John miał ochotę jak
najszybciej stąd wyjść, ale czarnoskóry nie chciał się
poddawać.
- Widzę, że nadal lubisz krzyczeć – zauważył – Może w końcu
zauważysz, że źle traktujesz tą kobietę. Stań przed lustrem,
spójrz sobie w oczy i spróbuj powiedzieć, po co ją zabrałeś do
Los Angeles. Słowa ci same wyjdą z ust. Wiesz jakie – Samuel
odwrócił się tak nagle i zbliżył do windy. Cusack spoglądał na
niego nie mówiąc już nic. Widział jak szef hotelu wchodzi do
windy.
______________
Chapter 20 napisany z własnej wyobraźni.
Heja, co tam? Obejrzałam Pakt Krwi i daję 5/10. Warum? Dałabym sześć, no, ale po pierwsze: kiczowaty wygląd Cage'a. Po drugie: za mało Cusacka. Po trzecie: przesadnie tryskająca krew na wszystkie strony. Po czwarte: czegoś mi brakowało w tym filmie. Po piąte: może powinnam dać słabą czwórkę. Poza tym? Ogólnie początek nudnawy ... później coś tam się działo, no, ale mogłoby byc lepiej, gdyż Cusack jak i Cage są zdolnymi aktorami. Chociaż ... jeśli mieli ch*jowy scenariusz to niewiele mogli zdziałać ... Ale ogólnie nie daję tego filmu na stracenie jak co niektórzy.
Poza tym .... ech... nie wiem.
Kolejny rozdział w przyszłym tygodniu, może w niedzielę - w zależności od pisania rozdziałów. Jutro chyba nie będę miała czasu zbytnio ...
Ok!
Aha - i we wrześniu (chyba dwudziestego) będzie Con Air: Lot skazańców gdzie zobaczymy Cusacka i Cage'a. Na TVN-ie.
No to byeee ...
pobrane z google.com xD |
Poza tym .... ech... nie wiem.
Kolejny rozdział w przyszłym tygodniu, może w niedzielę - w zależności od pisania rozdziałów. Jutro chyba nie będę miała czasu zbytnio ...
Ok!
Aha - i we wrześniu (chyba dwudziestego) będzie Con Air: Lot skazańców gdzie zobaczymy Cusacka i Cage'a. Na TVN-ie.
No to byeee ...
Już jestem tu, popijając cappuccino (zastanawiam się, czemu ludzie uwielbiają wymawiać ten wyraz przez jedno ,,p”) i po wrażeniach dzisiejszego dnia. Napiszę Ci o nich w e-mailu, bez obaw. ;) Rozdział już przeczytałam, zatem spróbuję niczego ważnego nie ominąć. Wiesz, Martyną z dzisiejszego odcinka ,,Genialnego umysłu” to ja nie jestem (ta, co miała zapamiętać numer osoby, płeć oraz tatuaż) albo Danielem (jak on te cyfry policzył i spamiętał? 0.0) lub... dobra, jestem w stanie wymienić wszystkich uczestników dzisiejszego odcinka. ;P Zdziwiło mnie, że nic interesującego nie ma w miejscu, gdzie powinien być klub Gothic Midnight. Byłam przekonana, że coś tam jest. Chyba że chodzi o miejsce, w którym znajdował się Gothic Midnight. Kuuurde, dawać mi tu czarną księgę z zapiskami pierwszego szefa hotelu Delphi! Żeby było pikantnie, hihi.
OdpowiedzUsuńJasne, ktoś tak sobie powiesił bezdomnego, ponieważ bezdomny baardzo mu przeszkadzał. Mścił się na ścianach, wieszał psy, lizał podłogi, nie chciano go jako świadka zbrodni. ;D
I jakiś człowieczek tak po prostu nasączył śmieci i ściany substancjami łatwopalnymi. Ciekawe, jak dokonał tego drugiego. Pokrył ściany ś̶m̶i̶e̶c̶i̶a̶m̶i̶ gazetami, a potem je nasączył?
I oczywiście żadne czarne księgi nie mogą łazić po oczach Cusacka oprócz książek, które musi napisać. Jak to jest, że mężczyzna widzi coś, co zostanie napisane, ale jeszcze nie zostało napisane - enigma multiwersum.
Ciekawa jestem, jak by zareagował Samuel, gdyby John mu powiedział, że wszyscy jesteśmy egoistami. Nie no, niektórzy pewnie nie są, ale są to raczej ludzie, którym należy współczuć. Przecież żeby myśleć o innych, trzeba myśleć najpierw o sobie. (;
Skoro o końcach świata mowa, dlaczego wszyscy nawijają o asteroidach i nikt o Yellowstone? Nie no, na bank ktoś gada o Yellowstone w sieci, ale nie jest to znane szerszej publice, w tym mnie, bo czasem mi się takich rzeczy nie chce słuchać.
Troska Jacksona o Morenę jest dziwna i niepokoi, a jego ostatnie słowa... W.O.W! Można by uwierzyć, że mężczyzna doskonale wie, o co chodzi.
Rozdział dający nadzieję na absorbującą akcję. (:
John dalej traktuje Morenę źle... naprawdę mi jej szkoda..a jednocześnie denerwuje mnie jej bierność. Kurde..czuje się nie dobrze,to nie ogarniam dlaczego mu na to wszystko pozwala... tak jak ten seks na do widzenia. Nie miała jakoś specjalnie na to ochoty.. była smutna..a jednak.. Cusack znowu dostał to, co chciał. bo w jednym ma rację, ona mu pozwala.. nie ma tu gwałtu...
OdpowiedzUsuń...Wszystko ok,ale Morena jest tu pokazana bardziej przedmiotowo...bardziej wolałabym ją w ostrzejszym wydaniu.Myślę ze John miałby niezłe wyzwanie żeby zakręcić w głowie takiej hardcorowej dziewczynie a nie uległej i cichej na wszystko godzącej się kobiety...może Morena w kolejnych rozdziałach przejdzie przemianę??
OdpowiedzUsuń