Morena zjawiła się w restauracji dopiero po dwunastej. Zmęczenie
nie pozwoliło jej na wcześniejsze opuszczenie łóżka. Zasiadła
gdzieś z tyłu stawiając jedzenie na stolik. Nie była głodna, ale
chciała zapełnić żołądek. Nie liczyła na to, że ujrzy tu
Johna, ale miała nadzieję, że jeszcze tego dnia się z nim spotka.
Miała tylko wolny weekend, po którym musiałaby wracać do pracy. I
to ją martwiło. Wiedziała, że nie będzie mogła spotykać się z
pisarzem zbyt często. Obawiała się, że ten wyjedzie
niespostrzeżenie skazując ją na kolejne dni, bądź miesiące
czekania. Nie chciała tego doczekać.
Zajadała danie zastanawiając się nad klubem, o którym pisała
zgniła ryba. Tak bardzo chciała wiedzieć o tajemniczej księdze i
czy faktycznie pokój mógł być nawiedzony. Wpadła na niezbyt
rozsądny pomysł, aby jeszcze tego dnia pojechać tam i przeszperać
ruderę. Morena w przeciwieństwie do pisarza wierzyła w zjawiska
paranormalne. Wyjęła telefon z kieszeni i weszła w wyszukiwarkę.
Nie miała pojęcia, gdzie znajdował się klub Gothic Midnight, ale
za pomocą internetu miała to sprawdzić i się dowiedzieć.
Zależało jej, aby przede wszystkim zaimponować pisarzowi i
pokazać, że jest coś warta. Nie chciała tracić czasu, więc
szybko zjadła obiad i opuściła restaurację. Czuła, że musiała
zrobić cokolwiek, aby przytrzymać przy sobie Johna. Nie znała
innej opcji. Tak bardzo go kochała, że była w stanie zaryzykować
i wreszcie zrzucić z siebie ogromny strach.
Spodziewała się, że nie wytrzyma kolejnej rozłąki. Tak bardzo
chciała tego uniknąć.
Niezauważona przez Johna, który rozmawiał przez telefon na holu,
przeszła do korytarza, gdzie minęła windy i udała się do swojego
pokoju. Musiała spisać adres na kartce, ubrać się ciepło i
wymknąć, aby jeszcze zanim nadejdzie wieczór wrócić z księgą,
lub bez niej. Blondynka w połowie wierzyła w istnienie księgi,
miała nadzieję, że ją odszuka. Była pewna, że nikogo nie spotka
w ruderze, bo zgniłej rybie zależało na Johnie, nie na niej.
Obawiała się tego, co tam zobaczy, ale przeczuwała, że w ten
sposób zyska wiele w oczach pisarza.
🐬
John tego dnia miał zamiar odwiedzić swoje wydawnictwo. Norris nie
miał dla niego żadnych nowych wieści. Policja jedynie wszczęła
śledztwo w sprawie powieszonego bezdomnego. E-maile były
niewystarczające, aby poszukiwać natręta. Cusack spodziewał się
interwencji policji, lecz mocno się zawiódł. Jednak zrezygnował z
odwiedzin swojego szefa tuż po telefonicznej rozmowie.
Wszedł do gabinetu, gdzie Samuel L. Jackson popijał mocną kawę z
filiżanki. Ten widok nieco zaskoczył pisarza. Spodziewał się
szklanki napełnionej alkoholem do połowy. A tu nagła zmiana.
- Siadaj – Samuel zaprosił go do środka. John zamknął za sobą
drzwi i zbliżył się do czarnoskórego, który siedział na fotelu.
Po chwili usiadł również – To w końcu dowiem się, czemu
zawdzięczam twoją wizytę w moim jak to opisałeś „obskurnym”
hotelu? - zapytał niezwykle spokojnie. Samuel nie był cholerykiem i
nie tak łatwo można było go wyprowadzić z równowagi. John
wiedział, że trafił na silny charakter. Obaj go posiadali.
- Nie rozmawialiśmy już o tym? - zapytał zauważając, że szef
hotelu niedawno musiał zjeść obiad, gdyż leżał pusty talerz i
sztućce – Przyleciałem tu w pewnych interesach – szybko dodał,
aby L. Jackson niepotrzebnie nie poruszył tematu o 1408.
- Pewne interesy – mruknął jakby do siebie zastanawiając nad
słowami pisarza – A może za chwilę wyskoczysz mi z tekstem, czy
możesz zabrać Morenę do siebie na Sylwestra? - zgadywał. John
poczuł ulgę, bo czarnoskóry nie domyślał się prawdziwego
powodu. Cusack miał nadzieję, że nie odkryje go tak szybko. Ale
pomysł z Sylwestrem też mu się całkiem spodobał.
- Nie miałem na myśli akurat to – zaczął – Może nie zabiorę
ją do Los Angeles, bo niedawno wróciliśmy … ale, chętnie
zabrałbym ją gdzieś w jakieś ładniejsze miejsce tego miasta. Bo
jak z pewnością zauważyłeś, twój hotel nie nadaje się na
spędzanie romantycznych chwil.
- Poważnie? - Samuel się zaśmiał, co nie pasowało do niego –
Wiesz w ogóle co oznacza romantyzm? Może twoje stare książki ci
podpowiedzą, jak obchodzić się z kobietą – Samuel nie krył
rozbawienia, co irytowało pisarza. Patrzył na niego niemal czarnymi
oczami mając nadzieję, że zachłyśnie się własnym jadem.
- To już moja sprawa, jak spędzę czas z nią – powiedział mając
nadzieję, że szef hotelu wreszcie się uspokoi – Tak czy inaczej,
w twoim hotelu pasowałyby przyjęcia pogrzebowe.
- Dobra, pośmieliśmy się, ale nie będę ci pozwalał na
bezczelność. Mój hotel pomógł ci z karierą. Bywałeś często w
gazetach, więc czego chcesz od tego miejsca? Ludzie wydzierali sobie
z rąk twoją książkę o nawiedzonych pokojach hotelowych. Na
spotkaniach autorskich sale przepełniały się ludźmi po brzegi.
Nie oczekuję od ciebie kwiatów z podziękowaniami, ale wystarczy,
że przestaniesz pluć bezczelnymi słówkami i zachowasz się jak
normalny facet – wypowiedział się – Zauważyłeś, że ludzie
kupują nawet twoje stare wydania? Odzyskałeś karierę więc
korzystaj. Nie wiem nadal po co tutaj jesteś, ale nie mam już
drugiego nawiedzonego pokoju – dodał na koniec.
- Przybyłem tu dla niej – nadal kłamał.
- Dobra, niech będzie, że ci uwierzę. I co dalej będzie z wami?
Nakłonisz ją aby rzuciła pracę? - zapytał.
- To chyba mój problem, co będzie dalej – powiedział.
🐬
Trzymała notes przypominający terminarz. Nieco ubrudzony, pomięty,
zżółknięty. Zdążyła go ukryć pod grubą kurtką, zanim
zdarzyło się coś niespodziewanego. Pomimo tego, że usłyszała
czyjeś kroki, nie mogła wydostać się z ruin klubu. Ktoś ją
dorwał, nie wiedziała kto. Miał kominiarkę. Poczuła mocne
uderzenie w bok twarzy, a później opadnięcie na zimną podłogę.
To był już koniec.
Ocknęła się dopiero później. Zanim odzyskała ostrość
widzenia, poczuła pulsujący ból, oraz ciepłą ciecz spływającą
po prawej stronie twarzy. Miała rozcięty łuk brwiowy i mocno
zaczerwieniony policzek, który został częściowo umazany krwią.
Ból nie pomagał, a utrudniał w oszacowaniu co właściwie się
wydarzyło. Po chwili poczuła szczypanie nadgarstków, które były
związane sznurem. Blondynka zauważyła, że była uwiązana do
ściany. Pomimo tego, że próbowała się przeczołgać, nie dała
rady. Po pokonanym metrze drogi, sznur się napiął powodując
kolejną falę szczypania i ucisku. Nie mogła się wyswobodzić.
Próbowała ściągnąć kawałek szmaty, którą miała zakneblowane
usta. Też na nic. Dziewczyna czuła, że za chwilę zwariuje. Przez
powybijane okna zauważyła, że dzień powoli się kończył.
Mocniejszy chłód powodował, że zaczęła marznąć. Siedzenie na
zimnej podłodze jeszcze gorzej ochładzało jej szczupłe ciało.
Na podłodze leżało pełno śmieci, jednak nie mogła dostrzec nic
ostrego, aby przybliżyć stopą do siebie. Pod powybijanymi oknami
leżało szkło, ale było zbyt daleko, aby pokojówka mogła przeciąć sznur. Poczuła zapach benzyny, zapewne rozlanej po podłogach,
gdzie leżało mnóstwo śmieci.
Usłyszała nadchodzące kroki, tak bardzo się bała.
John nie mógł uwierzyć własnym oczom. Przyglądał się
fotografii, jaką otrzymał od nieznanego numeru. Ściskał w ręce
telefon mając zamiar zabić tego, który ośmielił się to zrobić.
Nie mógł pojąć jak mogło do tego dojść. Na zdjęciu była
Morena, którą ktoś przywiązał sznurem przy obdrapanej ścianie.
Miała związane ręce i nogi, oraz zakneblowane usta. Siedziała w
kącie patrząc w podłogę. Krew sączyła się z rozciętego łuku
brwiowego. Miała potargane włosy, niektóre kosmyki zabarwiły
czerwoną cieczą.
Od razu doszło do niego, że musiał być ten sam psychopata, który
wypisywał nieinteligentne e-maile. John musiał coś z tym zrobić,
jednak nie miał zamiaru iść z tym do Samuela, który zapewne
obwiniałby go o tą całą sytuację. Cusack był wściekły. Miał
chęć coś rozwalić, ale jak najszybciej się ubrał i wyszedł z
pokoju, aby ratować swoją partnerkę. Zanim jednak udało mu się
przekroczyć próg wyjścia na zewnątrz, otrzymał kolejną
wiadomość, którą odczytał: „Tak myślałem, że masz tu
jakąś dziwkę do ruchania. Jakie to miałem szczęście, że
kręciła się w ruinach chuj wie za czym. I teraz musisz mnie
posłuchać, bo ja nie żartuję. Zabiję ją jeżeli nie zjawisz się
w klubie. I jeśli wezwiesz policję, nie zawaham się”.
- Kurwa – przeklął. Wyszedł czym prędzej i wsiadł do
najbliższej taksówki, jaka stała pod hotelem. Wiedział, że musi
się tam pojawić, bo w innym razie straci jedyną osobę, której
zależało na nim.
Zdawało się, że droga się dłużyła. Ruiny klubu Gothic Midnight
znajdowały się pół godziny drogi od Delfina. Pisarz przypomniał
słowa Norrisa, który informował go o planach policji. Ruiny miały
zostać zburzone na dniach, choć z pewnością to się nieco
przesunęło z powodu przerw świątecznych i noworocznych. Miał
jednak nadzieję, że zdąży uwolnić blondynkę, zanim psychopatę
poniosą emocje.
John zastanawiał się, dlaczego Morena wpadła na pomysł, aby tam
pojechać. Nie domyślał się, że blondynka czytała jego e-maile,
a nawet nie podejrzewał, że była zdolna do tego, aby przełamać
strach i pojechać w nieznane.
W tej chwili nie miał czasu na zastanawianie się. Gdy opuścił
taksówkę, a jego nogi stanęły na zamkniętym terenie niegdyś
klubu zrozumiał, że popełnił podstawowy błąd. Nie wziął
narzędzia, którym mógłby się obronić. A jeśli napastnik
posiadał broń? Albo nóż? Musiał coś mieć, bo przecież nie był
inteligentny i nie poradziłby sobie na pięści. A John dużo
ćwiczył na siłowni, przede wszystkim po to, aby lepiej się
prezentować, ale dodatkowo wzmacniał swoje mięśnie. Pisarz nie
znał oprawcy, który uwięził Morenę. Mógł to być nawet
19-letni chłopak, któremu zwyczajnie się nudziło i postanowił
pobawić się w Boga. John spodziewał się kogoś młodego, kto być
może nie ukończył szkoły. Kogoś, kto nie potrafi pisać
sensownie e-maili. Kogoś, kto miał niski poziom IQ.
Klub był podłużnego kształtu, częściowo nie posiadał
zadaszenia. Ściany były gołe niemal do cegły, a z niegdyś
neonowego napisu nie pozostało już prawie nic. Brakowało kilku
literek. Okna były powybijane, drzwi również. Pisarz przez chwilę
miał chęć obejść budynek i poszukać innego wejścia, ale się
rozmyślił. Wyjrzał przez dziurę po oknie, ale nie mógł niczego
dostrzec, oprócz sterty śmieci i gruzu.
Przy wyważonych drzwiach zauważył nogę od stolika. Podniósł ją,
aby ewentualnie jej użyć w obronie. Zauważył zerwane taśmy,
jakie wcześniej pozostawili policjanci, by zabezpieczyć teren.
Niepewnie wszedł do budynku włączając latarkę, jaką zabrał ze
sobą. Przypomniał sobie o bezdomnym, który został powieszony w
tym budynku.
Ruiny nie wywarły na nim żadnego wrażenia. Nie czuł strachu, bo
przecież bywał w nawiedzonych miejscach, a to nie dostało
etykietki straszaka. John musiał jednak być czujny, aby
prześladowca nie zaatakował go znienacka. Po przejściu
pomieszczenia, w którym niegdyś była sala, wszedł do mniejszej.
Dzień powoli się kończył, a Cusack próbował odnaleźć Morenę,
zanim zapadnie całkowity mrok.
- No proszę, proszę … a jednak się zjawiłeś – John usłyszał
męski głos dobiegający z drugiej strony pomieszczenia. Zdawało mu
się, że już gdzieś słyszał ten głos, ale nie mógł sobie
przypomnieć. Zacisnął kawałek drewna przygotowany na atak.
Odwrócił się do prześladowcy świecąc w niego latarką. Facet
był niewiele niższy od pisarza, chudy, z kominiarką zakrywającą
twarz. Jedynie blond włosy wychodziły spod czarnego materiału.
- Gdzie Morena, skurwielu? - John niemal się wydarł.
- Może grzeczniej, co? - odezwał się – Uwolnię ją, gdy ciebie
tu zamknę – oznajmił.
- Czego ode mnie chcesz? - zapytał cały w nerwach. Nie podchodził
do niego, ale obserwował każdy jego ruch.
- Miałeś zdechnąć w 1408. Byłem pewny, że i tobie się nie uda
wyjść z pokoju – zza pleców wyciągnął metalową pałkę –
Tak bardzo chciałem przybyć na twój pogrzeb. Kupiłem piękny
wieniec – powiedział. Pisarzowi się zdawało, że się uśmiechał
pod kominiarką.
- Jesteś chory! - krzyknął – Lepiej dla ciebie, jak uwolnisz
tamtą dziewczynę!
- Pieprzysz ją, prawda? Widziałem, jak oboje wracaliście z hotelu
Playa. Widziałem was w Los Angeles na plaży i nie tylko. Tak bardzo
chciałem, abyś zdechł, ale nie miałem pomysłów na twoją
śmierć. Twoja dziwka wzięła sprawy w swoje ręce i przybyła tu,
aby trochę pomyszkować. Chyba jej się nie udało, bo siedzi
związana w drugim pomieszczeniu. Na pewno słyszy nasze rozmowy, a
nie może się odezwać – zaśmiał się.
- To ty pisałeś listy do Samuela – krzyknął – To ty
podrzucałeś mi pocztówki o tym pieprzonym klubie!
- Brawo – powiedział z sarkazmem – I to ja napisałem „nie
wchodź do 1408” wiedząc, że to uczynisz.
- Pieprzony drań! Jak dawno planujesz moją śmierć? - zapytał.
- Odkąd piszesz o duchach – odpowiedział – Idź do niej. Może
już nie żyje z tęsknoty za tobą – zaśmiał się. Cusack zaczął
podchodzić trzymając drewnianą nogę od stolika. Zamaskowany
facet przygotował się do ataku. John wiedział, ze bez walki nie
uratuje 26-latki uwięzionej gdzieś w tym miejscu. Obaj rzucili się
na siebie, jak zwierzęta i rozpoczęła się walka. Pisarz pomimo
siły wiedział, że nie łatwo mu będzie pokonać przeciwnika, gdyż
tamten miał w rękach metalowy pręt, przypominający kawałek rury
do tańczenia w klubach go-go.
Podczas szarpaniny obaj wylądowali na ziemi turlając się i
okładając z pięści. John był w tym nieco silniejszy, ale gdy już
miał pokonać przeciwnika, oberwał rurą w plecy, po czym w
podbrzusze. Nie potrafił wstać, gdyż ból nieco go unieruchamiał.
Nieznajomy wstał bardzo powoli łapiąc się za obolałą szczękę.
Patrzył na niego z nienawiścią.
Ponownie się zamachnął i uderzył rurką w nogę pisarza, który
krzyknął z bólu próbując wstać. Już dawno nie bił się z
nikim, gdyż nie miał powodów. Czuł do siebie złość, że dał
się jakiemuś zwyrodnialcowi, który z pewnością już triumfował
podniecając się zadawaniem bólu.
- Czego ty chcesz? Nic ci nie zrobiłem – wycedził odczuwając
gorszy ból w podbrzuszu. Potrzebował czasu, aby jeszcze się jakoś
obronić.
- Czy ja muszę mieć dobry powód, aby zechcieć twojej śmierci? -
zapytał, ale nie żądał odpowiedzi – Sknociłeś, bo miałeś
zdechnąć w 1408. Tamten pokój zabił ponad pięćdziesiąt osób,
a dziwnym trafem tobie udało się z niego zwiać! Miałeś zdechnąć
tutaj, w poszukiwaniu księgi, której i tak byś nie znalazł, bo
nikt nie wie, gdzie nieżywy już szef hotelu Delphi ukrył tą
parszywą księgę. Może jest zakopana, bądź zamurowana w ścianie
– westchnął – Po prostu działasz mi na nerwy. Twoje dziwne
podejście do innych .. jesteś typową gwiazdą, która wszystkich
wkurwia. W dodatku odzyskałeś sławę i muszę znosić twoją mordę
w gazetach … zdechnij już.
- Za dużo żądasz – mruknął zbierając siły. Odczuwał chłód
bijący z podłogi – Może byś się tak zapisał do psychiatryka,
albo zaczął robić coś ze swoim życiem. Jeżeli tak bardzo ci
przeszkadzam, może przestań się mną za mocno interesować. Czy to
nie głupie chodząc za mną jak cień? W dodatku przemieszczałeś
się w tym samym czasie co ja … gdy byłem w L.A, ty również …
nie szkoda ci czasu i nerwów? - John próbował go specjalnie
zagadać. Za sobą poczuł dość duży kawałek cegły, czekał na
moment, aby go chwycić i użyć.
- I tak już poświęciłem sporo czasu na ciebie … więc szkoda by
było zmarnować włożoną w to pracę, prawda? Doczekam się twojej
śmierci, ale zanim to nastąpi, będę musiał ściągnąć z ciebie
trochę krwi – wyznał swoje plany.
- Czy czasem cię nie popierdoliło? - John zauważył obłęd w jego
oczach. Nie mógł mu pozwolić na takie rzeczy. Obawiał się jednak
o Morenę, miał nadzieję, że nic jej nie wyrządził. Obiecał
sobie, że dokona wszelkich starań, aby prześladowca trafił na
długie lata do wiezienia. Nie mógł mu pozwolić na to, aby go
tknął. Nikt nie miał prawa. Szczególnie tacy ludzie, jak ten,
który stał z metalową rurą jak rozwścieczone zwierzę.
- Potrzebna mi twoja krew – powtórzył się, po czym podniósł
rękę z metalową pałką i już miał zamiar wykonać cios prosto w
głowę pisarza, lecz brunet zwinnie się odchylił i chwycił
kawałek cegły, którym celnie trafił w bok głowy oprawcy. Przez
chwilę było słychać ogromny krzyk psychopaty, któremu rurka
upadła z rąk. John miał jedyną okazję, aby się wywinąć.
Pomimo bólu nogi, pleców i podbrzusza, wstał chwytając metalowy
kij i przyłożył nim facetowi w plecy. Jego ciało runęło na
obłożoną podłogę śmieciami. Zdawało się, że stracił
przytomność. Cusack jak najprędzej wybiegł z pomieszczenia i
zaczął poszukiwać Morenę.
__________________
Chapter 21 napisany z mojej wyobraźni.
Witam, witam. Dziś jakoś szybko, prawda? Trochę się ruszyłam z pisaniem tego opowiadania ... Jeśli chcecie poczytać moje nowe opowiadanie "Hunter" to zapraszam - klikajcie w zdjęcie Cusacka znajdujące się po lewej stronie bloga.
Kolejny rozdział - mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu... chyba, że uda mi się napisać sporo to w niedzielę może dodam. Whatever.
Kolejny rozdział - mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu... chyba, że uda mi się napisać sporo to w niedzielę może dodam. Whatever.
Zdążyłam! (: Choć jeszcze o północy mam dokument do obejrzenia, możesz w to uwierzyć? Haha, pewnie domyślasz się, czego dotyczy. (:
OdpowiedzUsuńKiedy zamierzałam zabrać się za czytanie rozdziału, pomyślałam sobie coś w rodzaju ,,a co by się stało, gdyby Morena sama udała się na poszukiwania czarnej księgi?” i bam! Ostatnio coś sporo tych zbiegów okoliczności. Wszechświat się ze mną komunikuje, hahhahaha. Jak mnie ucieszyło to, że Morena została uwięziona. Coś się dzieje, no, a ja nie cierpię się nudzić. I tak się nie nudziłam, ale... no, akcja musi być i napięcie. Chociaż to stało się tak szybko, że w ogóle napięcia nie odczułam. Zresztą, ja podczas oglądania horrorów nie odczuwam napięcia, tak że mnie nie bierz pod uwagę. ;D W tym przypadku oczywiście. Moja opinia jest bardzo ważna.
Ale skąd porywacz wziął tyle szkieł kontaktowych? Czy jego obsesją jest wkładanie szkieł ofiarą, zdejmowanie ich po ich śmierci, a potem umieszczanie pod wybitymi oknami? Hahah, szkło, nie szkła. Proponuję ponowne przeczytanie rozdziału i naniesienie poprawek.
John, John... na przyszłość i tobie radzę pomyśleć. To, że ktoś zachowuje się jak nieinteligentny, nie oznacza, że taki jest. Może grać, by cię oszukać. Ja bym tak zrobiła, na przykład.
,,Potrzebna mi twoja krew” - zleciałam na podłogę z krwotokiem, hahahha - bez obaw, to metafora. Ale się wampirowo zrobiło. Pomyślałam sobie, że facet jest zwyczajnie głodny i musi się napić. Przyszła mi także do głowy inna myśl - co, jeśli ktoś podałby drugiej osobie krew zamiast wina? Mina tej drugiej osoby byłaby genialna. Ale najpewniej i tak ten zdesperowany człowiek potrzebuje krwi do transfuzji. Albo... oszalał. Sądziłam na początku, że spróbuje spalić Morenę, a tu nie.
Czyli jeszcze nasz mężczyzna Cusacka i Morenę zaatakuje. (:
Interesujący rozdział. (: